Perspektywa: Brett.
Była jakoś godzina 17:00, a ja musiałem się szybko ogarnąć, bo napisał do mnie Theo, że udało mu się cudem zabrać tego nieogara Chrisa z domu, który jak zwykle był wyjebany z akcji. Byli już do nas w drodze i w sumie nie wiedziałem do końca, o której się pojawią. Znając tych szalonych pojebów, to pewnie będą jechać z innego miasta, ale kocham ich za te szalone akcje, a szczególnie Theo. Nigdy nie oddałabym swoich przyjaciół, ani tym bardziej nie zamienił.
Poszedłem do łazienki i wziąłem długi, relaksujący prysznic masturbując się oczywiście z myślą o Liamie, za co byłem na siebie wściekły, bo chodzi mi ostatnio ciągle po głowie i tylko dzięki wizjom z nim, jestem w stanie osiągnąć orgazm.
Co się do kurwy nędzy ze mną dzieje?!
Ubrałem się już tak, jak na imprezę. Założyłem czarne, lekko obcisłe spodnie, intensywnie czerwoną koszulę oraz sznurowane buty za kostkę. Wypsikałem się standardowo swoimi ulubionymi perfumami i wszedłem do pokoju, w którym był Liam. Chłopak zmieszał się na mój widok.
- Oh, uhm, yhm... - chciał coś powiedzieć, ale jego elokwencja chyba wyjechała na Karaiby, bo nic sensownego nie był w stanie z siebie wydukać.
- Zamurowało Cię i się jąkasz, bo nie umiesz się wysławiać, czy to na mój seksowny widok? – zapytałem z uśmiechem na twarzy i oparłem się o framugę drzwi. Kochałem go wkurwiać i całkiem świetnie mi to wychodziło.
- Pierdol się, Brett. – rzucił chamskim tonem, a ja lubieżnie się uśmiechnąłem spoglądając mu prosto w oczy.
- Będę. – odpowiedziałem i podszedłem do niego bardzo blisko tak, że stał oparty o szafę i nie miał możliwości ucieczki. Czułem również, jak jego ciało na mnie reaguje. Cały drżał. – Dzisiaj. Na imprezie. – dodałem, a wręcz wyszeptałem mu do ucha, ocierając się o jego ciało, kładąc jedna dłoń na jego biodrze, a drugą sięgnąłem na półkę, po czym zabrałem ze szkatułki swój ulubiony, długi łańcuszek z zawieszką wojskową, która wiele dla mnie znaczyła i rzuciłem do chłopaka przed wyjściem jeszcze ostatnie słowa, zostawiając go rozkojarzonego. – Ale na pewno nie z Tobą.
Wyszedłem z pełnym satysfakcji uśmiechem energicznym krokiem z pokoju zostawiając go samego, wiedząc, że ten jeszcze coś tam do mnie wrzeszczał, lecz ja zignorowałem go. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i przewiesiłem sobie biżuterię na szyję. Theo napisał, że jest już pod domem. W sumie to dobrze, bo było przed dziewiętnastą i nawet się nie zorientowałem, że tak długo się szykowałem. Podwinąłem rękawy do wysokości trzech czwartych i rozpiąłem kilka guzików od góry. Teraz byłem już gotowy na melanż.
Zszedłem na dół i zobaczyłem, że Theo z Chrisem już się rozsiedli na kanapie, mimo, że nich ich wcześniej nie wpuścił do środka, bo byłem w domu tylko ja i Liam, który siedział w sypialni.
- A wy kurwa co, pukać nie umiecie? – spytałem jak zwykle nieznoszącym i aroganckim tonem.
- Pukanie do drzwi jest dla frajerów. Ja wolę pukać niegrzecznych chłopców. – odpowiedział Theo z błyskiem w oku, a następnie zaczęliśmy się śmiać. I za to go uwielbiam. Jest tak samo pojebany jak ja i doskonale rozumie moje poczucie humoru i ton głosu. Chociaż nie focha się tak jak Liam. Podszedłem do przyjaciela i przytuliliśmy się na powitanie, tak jak zawsze.
- O chuj, Chris. – powiedziałem po chwili i ogarnąłem, że ten debil zaszczycił nas swoją obecnością i Theo cudem udało się go tu doprowadzić na czas. Jak zwykle był już ujarany, ale i tak go uwielbiałem. Przywitałem się również z nim.
- O, Brett. – rzekł po chwili pełnym szoku głosem. – A co ty tu robisz?
- Mieszkam? – spytałem. No, w sumie to też zaczynam się zastanawiać, co ja tu kurwa robię.
CZYTASZ
Przypadkowe Porwanie ✔ | Dylmas, Brainho, Briam & Jescott
HumorHistoria o tym, jak porwanie przez przypadek i wspólna odsiadka w celi może połączyć ze sobą zupełnie różne charaktery. Dylan przekonuje się na własnej skórze, co to znaczy spotkać psychiczne wampiry a w szczególności cudownego blondyna, który jest...