Rozdział XXVII

3.2K 137 20
                                    

Cztery miesiące później

Zwiedziłam już prawie całą Koreę. Nie miałam pojęcia gdzie mogłabym go jeszcze szukać. Obecnie znajdowałam sie w Busan ,pod jego domem rodzinnym. Trudno było mi wejść do jego,ale jednak to zrobiłam.

Podeszłam i zapukałam. Po chwili w drzwiacj ukazała mi sie matka Jimina. Ukłoniłam się. Przywitała mnie ze łzami w oczach.

-O mój Boże. To ty jesteś ShiWon?-łzy pociekły jej po policzkach-Tak się cieszę,że mogę Cię w końcu poznać.-przytuliła mnie mocno-Jimin tyle o tobie opowiadał. Ciągle powtarzał jak bardzo Cię kocha i nie może się doczekać kiedy w końcu będzie mógł nazywać Cię ,swoją żoną.-poczułam łzy w moich oczach.-Nie ma z tobą Jimina?

-Huh? Nie. Przyjechałam sama-wytarłam łzy.

-Coś nie tak?-spytala zmartwiona.

-Nie, po prostu cieszę sie ,że mogę w końcu Panią poznać-kobieta uśmiechnęła się. Już wiem po kim Jimin odziedziczył uśmiech.

-Napijesz się czegoś?-spytała.

-Jasne ,dlaczego nie. Dziękuję.

Spędziłam z nią pół popołudnia. Kobieta opowiadała mi o dzieciństwie Jimina i pokazywała mi jego zdjęcia. Słuchając tego, poczułam smutek. Gdy wychodziłam kobieta mocno mnie przytuliła i poprosiła abym odwiedziłą ją jeszcze raz. Tym razem z Jiminem. Do teraz łzy ciekną mi po policzkach. Martwiłam się o jego. Wzięłam oddech próbując się opanować i spojrzałam na sufit. Zauważyłam w rogu nasze wspólne zdjęcie.

Wzięłam je do ręki i spojrzałam. Było to zdjęcie,które zrobiliśmy w domku w górach. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Wtedy dostałam olśnienia. Odpaliłam samochód i gazem ruszyłam w wyznaczonym kierunku.

Po prau godzinach byłam w końcu na miejscu. Wysiadłam z samochodu. Owiał mnie zimny wiatr. Szybko pobiegłam w stronę drzwi i zapukałam. Nikt nie odpowiadał.

-Jimin-zaczęłam walić w drzwi-Otwieraj.-nadal nic. Chwyciłam za klamkę i odziwo drzwi były otwarte.
Weszłam do srodka-Jimin?-odpowiedziała mi cisza.-Jestes tu?

Wchodziłam do każdego pomieszczenia po kolei. W kuchni walały sie butelki po soju. Trochę mnie to zmartwiło. W domu było zimno ze względu na to,że nie było zapalone w kominku. Szybko rozpaliłm aby zrobiło się cieplej.

Weszłam do sypialni. Gdy podeszłam bliżej łóżka zauważyłam leżącego na podłodze Jimina. Przestraszona podbieglam do niego. Był nieprzytomny i zimny. Sprawdziłam jego puls. Był bardzo słaby.

-Jimin,proszę otwórz oczy-potrząsnęłam nim lecz nie było żadnej reakcji z jego strony-Jimin ty kretynie-zaczełam płakać-Coś ty sobie zrobił? Jak teraz odejdziesz znienawidze Cię-wybuchłam nie kontrolowanym płaczem.-Kocham Cię. Proszę nie odchodź.-oparłam twarz o jego pierś i płakałam dalej. Czułam się zdruzgotana..

W pewnej chwili poczułam jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Podnioslam głowę i z opuchniętymi oczami spojrzałam na chlopaka. Patrzył na mnie ze słabym uśmiechem.

-Czy ja umarłem? Czy to naprawdę ty?-wyszeptał i łzy pociekły mu po policzkach.

-Och Jimin-nie myśląc wiele wzięłam jego twarz w dłonie i pocałowalam. Chłopak zaskoczony odwzajemnił mój pocałunek po chwili go pogłebiając. Oderwał się ode mnie.

-Tak bardzo tęskniłem-powiedział wycierając łzy z moich policzków-Kocham Cię.

-Ja Ciebie też-pocałował mnie przyciągając mocno do siebie. Po chwili jednak sie odsunęłam.-Jimin-powiedziałam niepewnie a szczęście z jego twarzy momentalnie zniknęło.

-To nic nie zmienia,tak?-westchnął i popatrzył w bok.

-Jimin po prostu... Trochę mi zajmie, zanim znowu zdołam ci zaufać.-odwróciłam wzrok.-Mam nadzieję,że rozumiesz.

-Rozumiem-spojrzałam na niego-Będę każdego dnia ,pokazywał ci, jak bardzo mi na Tobie zależy, obiecuje.-wystawił w moją stronę małego palca. Uśmiechnął się uroczo..

-Trzymam cie za słowo-zachichotałam i podalam swojego. Po chwili nasze dłonie się złączyły-Chodźmy do łózka, bo jeszcze się nie rozgrzało.

Weszliśmy pod kołdrę i przykryliśmy się po samą szyję. Wtuliłam się w chłopaka. W tej chwili czułam się naprawde szczęśliwa. Zasnęliśmy mocno wtuleni w siebie.

I miss you - Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz