Rozdział 8

555 36 77
                                    

Weszłam do cukierni, przywitałam się z babcią, trochę pomagałam przy pieczeniu, gdy usłyszałam dzwoneczek zwiastujący klienta. Ostrożnie wyjrzałam na sklep w celu ustalenia, kim był przybysz, lecz kiedy okazało się, że to grupka facetów, ze spuszczoną głową podeszłam do kasy.

- W czym mogę pomóc? - Wzięłam notatnik do ręki, czekając na zamówienie.

- Poproszę dwie duże tarty jagodowe, pięć małych orzechowych, trzy paczki kruchych ciastek czekoladowych i dziewięć gorących czekolad. - Zdębiałam na dźwięk jego głosu.

Tuż przede mną stał Jongdae. Lekko się  uśmiechał, jakby nie mógł wykrzesać z siebie więcej energii. Pomachał swoją dłonią przed moją twarzą, wyrywając mnie z transu.

- Hallo, ziemia do YongSun.

- Już się robi - zbyłam go, znikając w kuchni. Oparłam się plecami o ścianę, po czym osunęłam się po niej. - Nie wirze. Po prostu nie wierzę - wyszeptałam.

- W co nie wierzysz, słoneczko? - Uśmiechnięta staruszka podała mi świeżo upieczone ciastko, na poprawę humoru.

- Nie ważne babciu - starałam się brzmieć naturalnie - to nic takiego, bierzemy się lepiej do pracy.

💐💐💐💐💐

- Oto państwa zamówienie - szybko położyłam tace na stole, chcąc ulotnić się tak prędko, jak to tylko możliwe, jednak zatrzymała mnie ręka Baekhyuna.

- Sun, przestań już - w jego oczach zalśniły łzy - wiemy, że zrobiliśmy źle, wybacz nam. - Nie mogłam tak łatwo odpuścić, musieli trochę pocierpieć.

- Przemyśle to - popatrzyłam po ich twarzach. Cholera, widać było, że żałują. Już miałam wymięknąć, gdy po pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwoneczka, a w drzwiach stanął Hyungsik, który szybko do mnie podszedł.

- Hej - przywitał się.

- Cześć - proszę niech żaden z nich się nie odezwie.

- Hyungsik? - Zapytał zdziwiony Suho.

- Junmyeon? - Przywitali się, ignorując całą resztę, wraz ze mną.

- Jak ja cię dawno nie widziałem mamusiu.

- Dobra, dobra, bez takich dogryzek - skarcił go lider - lepiej powiedz co tu robisz?

- Umówiłem się z tą piękną damą - objął mnie ramieniem, na co wszystkim opadły szczęki. - Coś nie tak?

- Znaczy się... wy... - speszony Sehun podrapał się po karku.

- Może kiedyś - powiedziałam. - Dasz mi chwilę? Pójdę się tylko przebrać i pożegnam z babcią.

- Pewnie, leć - szybko załatwiłam swoje sprawy, po czym wróciłam na salę. - Jestem goto... - Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie było nawet śladu po mężczyźnie - wa?

- Świetnie - ktoś zarzucił mnie sobie na ramię i wyszedł na zewnątrz, jak z workiem kartofli!

- Halo! Puszczaj! - Zaczęłam się wiercić, ale na nic się to zdało.

- Pod jednym warunkiem.

- Chanyeol, cholera jasna! Nie żartuję! Odstaw mnie na ziemię!

- Dobrze, ale mam warunek - powiedział ze stoickim spokojem.

- Jaki? - Jęknęłam.

- Musisz nas wysłuchać.

- Dobrze, dobrze wysłucham was, tylko postaw mnie już na ziemię - kiedy zostałam położona na swoje miejsce, mocno wtuliłam się w chłopa, co dość mocno go zdziwiło.

BROKEN PASSION / Kim JonginWhere stories live. Discover now