0011001000110001

132 16 2
                                    


(Opowiada Kakashi)

Dobrze mi się tak spało do momentu aż moja cieplutka podusia zrobiła się niespokojna.
Podniosłem głowę, która zaskakująco mi zaczęła ciążyć. Miał zamknięte oczy. Był mocno spocony, blady, ale z rumieńcami na policzkach. Dotknąłem okładu na jego rozpalonym czole. Suchy jak wiór. Mruknąłem pod nosem. Wyprostowałem się. Obmyłem mu twarz z potu i zrobiłem świeży okład. Usłyszałem cichutkie westchnięcie ulgi.
Położyłem głowę na jego gorącej ręce. Najchętniej położyłbym na jego brzuchu, ale może mu za ciężko i to też spowodowało ten niepokój, który wyrwał mnie z drzemki.
Tyle, co przymknąłem oczy, a już ktoś wlazł do pokoju gadając. Podeszli. Poczułem jak ktoś mnie szarpie za ramię.

- Czego znowu?- burknąłem rozespanym głosem.

- Doktor przyjechał. Łaskawie przeniósłbyś się na kanapę w salonie, żeby mógł go zbadać.

- Zrobisz mi kawy?- westchnąłem ciężko.

- Uch. Dobra. Zapomniałam, że udzielny książę sam nie potrafi.- fuknęła i wyszła.

Założę się, że jakby mogła to trzasnęłaby drzwiami. Kobiety. O wszystko się obrażają. Podniosłem się. Spojrzałem jeszcze raz na nieprzytomnego. Ja nie mogłem dla niego nic więcej zrobić. Wstałem.

- Dzięki, że przyjechałeś tak szybko. - mruknąłem.

- Brzmiało poważnie. A ja byłem nawet ciekawy, kto spowodował, że zacząłeś się martwić o kogoś innego niż o siebie.- powiedział uśmiechając się.

- Ha. Ha. Powiedziała ci co i jak?

- Tylko tyle, że ma wysoką gorączkę i chyba się przeziębił.

- Dobra. To uzupełnię. Wiem, że lubisz szczegóły.- zrobiłem pauzę.- Kiedy przyszliśmy był kompletnie nieprzytomny, gorący i spocony. Bezwładny i lejący się w rękach jakby był z topiącej się gumy. Ocknął się parę razy i dałem mu lekarstwo, to ze stolika. Jednak w ogóle nie kontaktuje gdzie jest i co się dzieje. Ma na zmianę ciężki i płytki oddech. Serducho bije mu z takim trudem, że boję się, że zaraz w ogóle przestanie.

- Rozumiem. To bardzo ważne szczegóły. Idź na tą kawę, bo wyglądasz jak zwłoki. Czy ty też nie jesteś chory?

- Na to nie ma tabletek.- powiedziałem niechętnie się ewakuując.

Zostawiłem doktora samego z moim chorym nieszczęściem i zawlokłem się do kuchni, gdzie Maruna już się krzątała. Usiadłem ciężko przy stole i patrzyłem na nią zmęczonym, tępym wzrokiem. Jakby w ogóle nie było we mnie życia. W sumie nie wiele go tam było, a większość moich myśli krążyła wokół nieprzytomnego.

Maruna podała mi kawę i usiadła naprzeciwko. Łaskawie pozwoliła upić parę łyków.

- No dobrze. Kakashi, bóstwo ty moje. Teraz odpowiedz mi na parę pytań.

- Czego ty chcesz, kobieto? Zmęczony jestem.

- Czego ty oczekujesz od mojego kochanego Iruki?

- Chcę żeby był mój.- odpowiedziałem wprost, raczej beznamiętnie, upijając kolejny łyk.

- Jeśli chodzi ci tylko o seks, to sobie daruj. On nie jest w stanie tego zrobić.

- Chodzi o tego całego, jak mu tam było, Mizukiego?

- Skąd znasz to imię?- zapytała naprawdę zaskoczona.

- Wołał go w gorączce.- mruknąłem niechętnie.- to kim on jest?

NiedostępnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz