00

1K 33 16
                                    

   Głośny huk tłuczonego szkła automatycznie orzeźwił moje zmysły. Szybko chwyciłam telefon by dowiedzieć się, która godzina. Druga trzydzieści. Wstałam powoli, nie śpiesząc się. Wiedziałam co czeka mnie na dole. Ubrałam krótki szlafrok by nie zmarznąć i zeszłam po schodach. 

Tak jak podejrzewałam – odłamki szkła taniej whiskey oraz innego alkoholu były rozmieszczone na podłodze całej kuchni. Już mnie to nie szokowało. Leżał na kanapie w salonie i patrzył na mnie półprzytomnie. Nie chciałam go drażnić. Wiedziałam jak to się może skończyć. Ale byłam już bezsilna co skutkowało moją irytacją. Pokłady emocji składały się od długiego czasu. Nie wiedziałam czy mogę sobie w pełni zaufać by dać im upust. 

- Jeszcze Ci się to nie znudziło? – Wstał i bardzo chwiejnym krokiem podszedł do mnie chwytając za moje biodra i mocno do siebie przyciągając.

- Mmm. Tak samo jak ty nigdy nie znudzisz się mną. Nie wytrzymałabyś beze mnie nawet dnia. Jesteś taka wspaniała, moja własność. – Zaczął całować moją szyję i dekolt ściskając jedną dłonią mój tyłek a drugą talię.

 Krzyczałam i odpychałam go rękoma z całych sił, ale mimo, że był pijany miał o wiele więcej siły. Chciałam uwolnić się od niego. Ale w jednym miał rację – byłam od niego cholernie uzależniona. Nie wytrzymałam i uderzyłam go z całej siły w twarz. Był wściekły. Okropnie. Od razu tego pożałowałam i zaczęłam biec w górę schodów by uciec.

- Ty suko! - Chwycił mnie za ramię zrzucając prosto na potłuczone szkło. Zaczął mnie kopać i bić po twarzy. 

Już nic nie czułam.

Byłam w nicości. Potrzebowałam jej. 

Czułam się uwolniona.   

infinity | ashton irwinWhere stories live. Discover now