20

395 19 76
                                    

Odłożyłam głośno szkło na stolik krzywiąc się niemiłosiernie. Gorzka ciecz wypalała moje gardło i całą klatkę piersiową. Chciałabym powiedzieć, że było mi lepiej ale było tylko gorzej. Myślałam coraz więcej a nie koniecznie logicznie. Spojrzałam na chłopaków, którzy wypili trzy razy więcej ode mnie i właśnie przytulali się wspominając czasy liceum. Uśmiechnęłam się na ich widok. Byli słodcy. Wstałam z fotela i usiadłam między Caluma i Luke'a zarzucając na nich ramiona. 

- Kocham was. Naprawdę. Ale ja chyba idę już spać. - Zrobiłam smutną minę opierając głowę o ramię Hemmingsa. Byłam zmęczona i powieki same mi się zamykały. Alkohol tylko to wzmocnił.  Odwróciliśmy w tym samym czasie twarze w stronę schodów z których dochodził hałas. Westchnęłam ciężko biorąc szklankę Caluma i chowając się w sofę. - Albo i nie. - Połknęłam całą ciecz na raz nawet się nie krzywiąc. Spojrzałam na Ashtona, który stanął teraz przed nami. Jego włosy były rozczochrane od nadmiernego ich przeczesywania. 

- Diana, możemy porozmawiać? 

- Nie. Jestem zajęta. - Uśmiechnęłam się sztucznie podnosząc do góry pustą szklankę. Irwin uniósł jedną brew nie spuszczając mnie z oczu. 

- My właściwie już skończyliśmy. - Spojrzałam zdradziecko na Hooda, który podnosił się z sofy tak samo jak Luke. 

- Ale...- W sumie nie wiedziałam co chciałam dokładnie powiedzieć. Było mi smutno, że w takim momencie zostawiają mnie samą na lodzie. Zanim się zorientowałam co się dzieje byli już w drodze na górę śmiejąc się głośno i popychając. Spojrzałam się wrednie na blondyna, który nadal stał w tym samym miejscu z lekkim, zwycięskim uśmiechem. 

- Przecież ty nie lubisz alkoholu. - Wstałam szybko bez słowa, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Zakręciło mi się w głowie przez co straciłam przez chwilę równowagę. Spojrzałam z pogardą na wyciągnięte ręce chłopaka chcące mnie złapać. Nie byłam pijana, po prostu mój organizm był na to wszystko jeszcze za słaby. Chwyciłam się oparcia sofy kierując się w stronę schodów. Odwróciłam się ze złością patrząc na chłopaka, który nie opuszczał mnie na krok. 

- Zostaw mnie w spokoju. Nie zamierzam z Tobą dziś rozmawiać a sama potrafię dojść do swojego pokoju. 

- Jesteś pijana, więc w to wątpię. - Warknęłam głośno jak małe dziecko trzymając się mocno barierki schodów. Szłam w żółwim tempie. Nie po to by zrobić mu na złość tylko dlatego, że nie miałam siły. Czułam, że gdybym przyśpieszyła to już dawno miałabym wybite przednie jedynki o schodki.  Pisnęłam, gdy poczułam jak Ashton bierze mnie na ramiona kładąc jedną rękę pod moje kolana a drugą na plecy. - Csii, wszystkich obudzisz. 

- Głupek. - Mruknęłam pod nosem, lecz mimo to objęłam jego szyję rękoma wtulając w niego głowę. Byłam na niego wściekła a jednocześnie jego obecność działała na mnie kojąco. Swoim zachowaniem przeczyłam sama sobie, ale nie mogłam nic na to poradzić. Zauważyłam jak się uśmiechnął przez moją reakcję więc przewróciłam oczami i wystawiłam mu język. Po chwili postawił mnie na podłodze w moim pokoju. Spojrzałam na niego pytająco gdy zamknął drzwi podchodząc bliżej. - Co ty robisz? 

- Zamierzam z Tobą porozmawiać. 

- Nie może to poczekać do jutra? 

- Nie. - Nienawidziłam stanowczości Ashtona. Lubił stawiać na swoim. Wiedziałam, że już nie mam innego wyjścia. Skrzyżowałam ręce na piersi patrząc na niego wyczekująco. 

infinity | ashton irwinWhere stories live. Discover now