25

406 18 39
                                    

Według Kartezjusza ludzkie ciało i umysł odczuwa jedynie sześć "uczuć pierwotnych". Jest to radość, smutek, miłość, podziw, pożądanie oraz nienawiść. Współcześnie psychologowie uważają, że podstawowych emocji mamy maksymalnie osiem. Jest to oczywiście całkowita teoria, lecz każda ma w sobie prawdę. Badania ludzkiej psychiki są nieskończone, a małe dziecko wymieni chociaż trzydzieści uczuć, które potrafimy odczuwać. Wszystkie są sobie sprzeczne, a niekiedy łączą się tworząc doskonałą harmonię. Choć stworzone z kontrastów idealnie się do siebie dopasowują. Tak samo jak z ludźmi i ich charakterami. Większość udanych małżeństw stworzona jest właśnie w ten sposób. Jego wady perfekcyjnie współgrają z jej zaletami. Lecz wracając do uczuć i emocji, co pomyślałby teraz Kartezjusz widząc mój umysł i ciało przez które przepływa ich ponad setka w jednym, aktualnym momencie? 

Czemu mu nie ufałam? Czemu nie mogłam po prostu rzucić mu się w ramiona i powiedzieć, że też go kocham? Tak by było szybciej i łatwiej. Pragnęłam by otworzył oczy. Tylko z nich potrafiłam czytać jak z nikogo innego. Mimo, że jego mimika zawsze pozostawała twarda i bez zmiany oczy były chaosem. Wyrażał w nich całego siebie i czasami miałam wrażenie, że jedynie dla mnie. Wydawało mi się, że mijały minuty. Przyglądałam się dokładnie jego twarzy tocząc ze sobą wewnętrzną walkę. Jego powieki nie były ściśnięte, lecz jedynie lekko przymknięte. Mimo tego malutkie zmarszczki wyraźnie odznaczały się w rogach jego oczu. Jego twarz była idealnie gładka, jedynie z paroma zacięciami po goleniu, które prawie niewidoczne niedługo miały przerodzić się w blizny. Oddychał ciężko i szybko z lekko uchylonymi wargami. Uwielbiałam jego usta. Pełne i jasne, które przy prawdziwym, szczerym uśmiechu tworzyły maleńkie dołeczki w jego policzkach. Przypominał wtedy beztroskiego chłopca, a nie poważnego mężczyznę skrywającego w sobie wszystko jakim jest teraz. Mimo, że nie przepadałam za takim Ashtonem to kochałam go jednocześnie, ponieważ tylko ja zawsze widziałam w nim tego chłopca. Złamanego i skrzywdzonego chłopca, który codziennie ze sobą walczy. Był pełen kontrastów i sprzeczności. Krzywdził i troszczył się jak nikt inny. Bez czystej świadomości moich ruchów podniosłam dłoń poprawiając jego miodowe włosy w bok a następnie do góry. Nie dbał o nie w ogóle a i tak były aksamitne i delikatne w dotyku. Pragnęłam by były już dłuższe, ponieważ jego loki były najlepszą sztuką, która powstała na świecie. Choć podejrzewałam, że nawet w długich oraz zniszczonych jak punkowiec włosach lub całkowicie ich pozbawiony wpatrywałabym się w niego jak w obrazek. 

- Spójrz na mnie, Ashton. - Wypowiedziałam cichym i delikatnym głosem. Moje emocje opadły, ponieważ po długiej podróży przez zakątki mojego umysłu doskonale miałam świadomość, że względem niego czułam jedno. Otworzył delikatnie powieki spoglądając wprost w moje oczy. Lśniły tak mocno, że na początku pomyślałam, że płacze. Był taki niepewny i wystraszony. Ścisk z podbrzuszu dawał o sobie znać nawet po tylu miesiącach znajomości, gdy na mnie patrzył. - Mówisz, że mnie kochasz, ale...ale Twoje oczy mówią zupełnie coś innego. Boisz się tego co czujesz, lecz nie masz pojęcia co dokładnie. Nie mów mi takich rzeczy jeżeli nie jesteś tego pewny. Błagam, Ashton. To mnie zabija. - Spojrzałam na niego smutno, bo to było to co aktualnie czułam. Wszechogarniająca przykrość, mimo miłości ogarniała mój umysł. 

- Nie wierzysz mi? - Patrzył na mnie z bólem, który przeszywał moje ciało. Po raz kolejny chciałam odsunąć się od niego lecz zimne dłonie mi na to nie pozwalały ściskając co jakiś czas moją talię. Pokręciłam przecząco głową. Nie mogłam kłamać. A przede wszystkim nie chciałam znowu oszukiwać samej siebie. - Dobrze. Więc pozwól mi chociaż to udowodnić. Daj mi szansę i pozwolenie bym pokazał Ci, że bez Ciebie nie potrafię istnieć. - Zniżyłam wzrok przyglądając się jego klatce piersiowej. Studiowałam materiał jego idealnie wyprasowanej koszuli, byle by już nie widzieć jego błagalnego i przeszywającego wzroku. Krawat przy szyi był wyraźnie poluzowany a pierwszy guzik odpięty. Myślałam o dziecku, choć nie wiedziałam w jakim aspekcie. Gdybym teraz mu na to wszystko pozwoliła równałoby się to z tym, że dowiedziałby się prawdy. Lecz nic tak bardzo nie pragnęłam jak zobaczyć widok starającego się o mnie Ashtona Irwina. Poczułam jego palce na moim podbródku, które unosiły moją twarz w górę. Przymknęłam na chwilę powieki chcąc dokładnie, ostatni raz przeanalizować odpowiedź.

infinity | ashton irwinWhere stories live. Discover now