01

897 32 26
                                    

Spojrzałam dumnie w lustro i uśmiechnęłam się sama do siebie. Przeczesałam po raz setny grzywkę do tyłu i poprawiłam rzęsy tuszem. Rzadko się malowałam. Wcześniej nie mogłam, więc przyzwyczaiłam się do mojej naturalności. Teraz wydawało mi się czymś interesującym. Moje włosy były o wiele dłuższe co też mi się niezmiernie podobało. Nie przypominałam Diany sprzed roku. Przez cały rok ciężko pracowałam nad moim stanem psychicznym by normalnie funkcjonować, lecz dobrze wiedziałam, że mimo starań mojego psychologa i moich był mały postęp.

Zarzuciłam torbę na ramię a pod rękę wzięłam dwie małe walizki. 3/4 moich rzeczy zostało w starym mieszkaniu gdzie nie chciałam wracać. Postanowiłam na miejscu zrobić zakupy by rozpocząć nowy start. Wsiadłam do samochodu i nastawiłam nawigację. Droga zajęła mi 6 godzin, mimo braku korków. Dotarłam na miejsce po południu. Sydney było piękne. Mimo, że pełne ludzi, gwaru i zwykłej monotonności od razu mi się spodobało. Czułam, że jest po prostu moje, bez żadnych złych wspomnień, ludzi. Zupełnie czysta kartka. Tutaj każdy zajmował się sobą a nie życiem innych. Czułam spokój.

Wyszłam z samochodu i potarłam kark ze zmęczenia. Czytając jeszcze raz karteczkę z dokładnym adresem rozglądałam się po okolicy i domach. Była to spokojna ulica, co jakiś czas przyjeżdżało jakieś auto. Wzięłam głęboki wdech.
Będzie dobrze, musi. Po prostu nie myśl za dużo.
Westchnęłam kolejny raz i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po dłuższej chwili otworzyła mi blondynka w całkowicie rozczochranym koku i szczoteczką w buzi. Zrobiło mi się po prostu głupio. Stałam tak dłuższą chwilę po czym otrzeźwiałam.

- Cześć, byłyśmy umówione. Jestem Diana. - Dziewczyna dopiero po chwili sobie przypomniała i uśmiechnęła się szeroko.

- Oh, hej. Wchodź. Zapomniałam, że to dziś. Miło mi Cie poznać. Josefine. Ale mów mi Jose. - Uśmiechnęłam się szeroko i kiwnęłam głową.

- Jose wstawaj! Jest już 11! - Krzyknęłam rozdrażniona jak małe dziecko choć wiedziałam, że to przyniesie marny skutek. Mruknęła tylko coś pod nosem co brzmiało jak "wypierdalaj, jest sobota". Wdrapałam się na jej łóżko siadając na nią rozkrokiem. Leżała na brzuchu więc miałam małe pole do manewru. Zaczęłam gryźć jej ucho i całować ją w jeden wystający policzek. Wiedziałam, że nie znosi nadmiernej bliskości. Po 10 minutach nie wytrzymała i zrzuciła mnie na podłogę rzucając we mnie poduszkami. Wstałam szybko i zbiegłam po schodach na dół wołając głośno, że też ją kocham. W ciągu dwóch tygodni bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Ostatnią przyjaciółkę miałam w szkole podstawowej, więc nie za bardzo wiedziałam jak owe "przyjaciółki" powinny się zachowywać. Taka relacja jak między Josefiną a mną stuprocentowo mi pasowała. Nie wstydziłam się jej. Czułam się przy niej swobodnie. Nareszcie naturalnie się śmiałam, choć myślałam, że zapomniałam jak się to robi. Nie naciskała na mnie, nie zadawała nurtujących pytań choć widziałam, że zżerało ją to od środka. Wiedziałam jednak, że w środku nocy mogę przyjść do niej zapłakana a ona przyniesie butelkę wina, dwa kieliszki i będzie opowiadać swoje głupie historie byle bym przestała myśleć. Była kochana. A ja byłam jej wdzięczna.
Zeszła zaraz za mną i siadła przy blacie kuchennym ledwo żyjąc. 

- Wyglądasz okropnie, jeszcze gorzej niż wczoraj i przedwczoraj. Nie przestajesz mnie zaskakiwać. - Zaśmiałam się i położyłam talerz naleśników, słoik Nutelli dla mnie i dżem dla niej. Miała bardzo subtelną urodę. Błękitne oczy, których jej zazdrościłam i ciemny blond włosy. Była tak naturalnie piękna. Ale uwielbiałam się z nią przedrzeźniać. 

- Dziękuję, czuję się przy Tobie kochana, jak zawsze. - Wystawiła mi język, lecz po chwili usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałyśmy na siebie pytająco po czym Jose poszła zobaczyć kto to. Usłyszałam pisk w korytarzu oraz męski głos. Wstałam i zobaczyłam bruneta, który podnosił ją wysoko przytulając a następnie całując. Był ubrany w skórzaną czarną kurtkę i czarne obcisłe rurki. A więc to jest Calum - pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem. Jose odwróciła się do mnie jakby przypomniała sobie o mojej obecności i z szerokim uśmiechem podeszła do mnie z chłopakiem.

- To jest Diana o której Ci mówiłam. A to Calum, mój chłopak. - Od razu wiedziałam, że będziemy mieć dobre relacje. Zarażał uśmiechem, zupełnie jak Jose. Chłopak podszedł i uścisnął mnie co mnie kompletnie zaskoczyło dlatego dopiero po chwili odwzajemniłam uścisk i się zaśmiałam.

- Zrobiłam naleśniki, świetnie trafiłeś. 

- Jeeju, czemu tak nie może być zawsze, co Jose? - Chłopak zaśmiał się i przytulił mocno dziewczynę, która udawała obrażoną i biła go w pierś.

Siedzieliśmy w trójkę do późnego wieczora. Calum z Jose byli identyczni. Non stop się śmiali i przekomarzali nawzajem. Dowiedziałam się dosłownie wszystkiego. Począwszy w jakich dziurawych trampkach chodził chłopak w liceum i nie chciał ich zdjąć bo uważał, że przynoszą mu szczęście po wpadce Jose, na weselu jego siostry, gdy opiła się i ściągała sukienkę na środku parkietu przy całej jego rodzinie krzycząc, że pragnie Caluma. Słuchanie ich uznałam za moje nowe hobby i lek na depresję. 

- A więc psychologia? Czemu akurat to? - Zapytał mnie chłopak gdy rozpoczął się temat studiów. Wzięłam kolejny kawałek pizzy zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.

- Powiedzmy że długo w tym siedzę i chciałabym skupić się na innych. To pozwala oderwać się od swoich problemów a równocześnie pomagać. Zresztą to fajne, poznawanie psychiki ludzkiej. Nie to co nudne dziennikarstwo nie, Jose? - Zaśmiałam się, a dziewczyna pokazała mi język. Wstałam i przytuliłam się do niej mocno. - Po za tym jest to ten sam Uniwersytet co Jose, chciałam mieć ją blisko.

- Awww. - Dziewczyna pocałowała mnie czule w czoło. Po chwili wstałam i pożegnałam się. Dzień był naprawdę długi a oni wymęczyli mnie totalnie.

Poszłam pod prysznic pozwalając by chłodna woda oczyszczała moje ciało a przede wszystkim umysł. Przejechałam palcem po długiej bliźnie ciągnącej się od pępka do zewnętrznej strony biodra. Odchyliłam głowę do tyłu chwytając dłońmi moją szyję.

Byłam zła na siebie, że nie mogę zapomnieć.

infinity | ashton irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz