W ten a nie inny sposób skończył właśnie Geno. Złapany przez największego zboczeńca, jakiego znał ten świat – może tak mówić, w końcu lekko histeryzował, szczególnie przez sytuację w jakiej był. Wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby i drgnął, gdy nagle światło w sali, w której był, rozbłysło. Oślepiony próbował podnieść dłonie, aby obronić oczodoły przed nagłym światłem, lecz brzęk metalu, jak i brak możliwości poruszania rękoma, tak jakby tego chciał, przypomniało mu w jak beznadziejnej sytuacji był.
Zacisnął mocno oczodoły, zamykając je jak najmocniej tylko mógł. Słysząc kroki, przypomniał sobie jak ten – jeden osioł – policjant władował go do tej celi, przypinając jego kajdanki tak, że był przykuty do pieprzonego stołu. Metalowego i przymocowanego przez potężne śruby do podłoża. Słysząc jednak szuranie krzesła przed sobą napiął swoje kości i uchylił oczodoły, mrugając aby przyzwyczaić źrenice do nagłej jasności. Widok znajomej czaszki spowodował, że od razu znów zapragnął być ślepy, by tylko nie patrzeć na ten wyniosły uśmiech.
– No witaj~
– Spierdalaj.
Na jego jedno słowo szkielet siedzący przed nim, głośno się roześmiał. On sam nie widział w tym nic zabawnego. Szczególnie im dłużej patrzy na szpetną mordę tego niedojebanego w miednicę policjanta. Najchętniej teraz rzuciłby się przez stół i zacisnął swoje dłonie na jego kręgach szyjnych. Zacisnął ręce, aby nie poddać się kuszącej myśli. Przybrał obojętny wyraz twarzy, nie ma szans, aby ten szubrawiec widział,jak bardzo go wkurwia.
– No więc... Powinienem przeczytać ci twoje prawa, czy coś... – mruknął leniwie policjant rozkładając się wygodnie na swoim krześle. Geno niemalże warknął, gdy ten położył przed jego czaszką swoje buty, opierając nogi o stół między nimi. – Szczerze mówiąc mi się nie chce... Po prostu zapoznaj się z tym materiałem – oznajmił i rzucił w niego teczką.
Ta oczywiście – na nieszczęście Geno – trafiła go prosto w czaszkę. Tłumiąc w sobie przekleństwa, które chciały wydostać się z jego szczęk, otworzył otrzymaną brązową papierową teczkę. Ilość kartek spowodowała, że miał ochotę walnąć nimi wszystkimi w tą pustą czaszkę siedzącego przed nim szkieleta. Szczególnie, gdy ten zaczął uśmiechać się w ten swój obleśny sposób. Wzdychając, aby jakoś uspokoić skołatane nerwy, skupił się na teksie i zaczął czytać.
Ot co, nic nowego. Regulamin brzmiał tak samo, jak ten szkolny. Nie wolno tego i sramtego. Trzymać się ustalonych godzin, słuchać i bla bla bla... Moment. Geno natychmiast opuścił teczkę, waląc nią o stół i spojrzał z wściekłością na policjanta.
– Mam pracować w kamieniołomie?! Co my?! W kreskówce jesteśmy?! - wydarł się na niego.
Policjant parsknął na jego słowa śmiechem.
– Ja nie mogę! Czy ty wiesz, że ja nie mogę takich rzeczy robić?! Mam stwierdzenie od lekarza! – zawołał, czując się źle z powodu tego, że był całkowicie „łamliwy". Niestety miał podniszczone kości, a jego stan zdrowia daleki był od normalnych potworów.
W innym wypadku wziąłby kilof i robił to, co mu każą, mając całkowicie wyjebane czy umrze, czy nie. Jednak w tej chwili liczy się zemsta. Miał zamiar zemścić się na zabójcy swojego brata, a żeby to zrobić, musi wyjść żywy z więzienia.
– Wiesz... Mamy wyjebane na twoje papierki. Tu nic takiego się nie liczy – oznajmił bezlitośnie szkielet. Geno zadrżał i spojrzał na niego z szokiem. Po chwili, jakby dłuższego namysłu, ten w końcu nachylił się w jego stronę, spuszczając nogi na podłogę. Wstrzymując oddech Geno czekał na jego słowa, nadzieja musiała być widoczna na jego czaszce, bo policjant uśmiechnął się z samozadowoleniem. – Możemy... Znaleźć dla ciebie inną pracę – zaproponował, mierząc go wzrokiem, jakby zastanawiał się, czy aby i na to się nadaje.
YOU ARE READING
Afterdeath: Kryminalny świat
FanfictionOpowiadanie na podstawie Criminal AU. Zapada wyrok skazujący, tym samym powoduje, że Geno trafia do więzienia. Wciąż jednak jest święcie przekonany, że trafił tutaj za niewinność. "Nic przecież nie zrobiłem!" - to ma ochotę krzyczeć i kłócić sie. Ad...