Rozdział 47.

1.7K 66 1
                                    

Sonia

Rozum wyłączyłam dawno temu. Teraz skupiam się tylko na tym cudownym dotyku męskich dłoni, które zwiedzają każdy cal mojej skóry. Pierwszy alarm zaświecił się w mojej głowie wcale nie wtedy, gdy zgodziłam się na seks, bo nad tym w tym momencie w ogóle nie chciałam rozmyślać. Problemem natomiast okazał się dojmujący wstyd, gdy Aidan odsłonił mą skryta do tej pory pod specjalną bielizną nagą skórę. Głównie chodzi o brzuch. Ślady po ciąży rzucały się w oczy. Nawet nie chodzi o to, że dodatkowe kilogramy ciągle zalegały. Najbardziej krępująca była długa podłużna blizna, pamiątka po cesarskim cięciu. Gdy patrzyłam na swoje odbicie w lustrze, nie sprawiało mi to takiej przykrości jak teraz. Świadomość, że to właśnie Aidan, facet który może mieć pewnie każdą kobietę, jakiej tylko zapragnie, widzi mnie taką, zdecydowanie gasi zapał. I nie pomaga wcale myśl, że powinien liczyć się tylko mój synek, to że urodził się cały i zdrowy. Skrepowana staram się obrócił tak, by ukryć wstydliwe fragmenty ciała, ale mężczyzna mi na to nie pozwala.

- Sonia, co jest? - pyta delikatnie, wyraźnie nie rozumiejąc, o co chodzi. Może to i lepiej.

- Nic. Tylko wolałabym żebyś zgasił światło. - wydusiłam po cichu licząc w duchu na to, że Aidan odpuści bez dodatkowych pytań. Nic z tego.

- Wstydzisz się mnie? - zapytał zaskoczony.

- Nie wstydzę, ale czułabym się bardziej komfortowo, gdyby było nieco ciemniej. - dążyłam by postawić jednak na swoim.

- Po tym wszystkim, co razem robiliśmy? - zaśmiał się, co tylko jeszcze bardziej wytrąciło mnie z równowagi.

- A co My niby takiego robiliśmy, co? Pieprzyliśmy się po kątach, ot co. Nawet nie doszliśmy do etapu ściągnięcia ubrań. Więc albo zgasisz teraz to cholerne światło, albo zakończymy zanim zaczęliśmy. Twój wybór. - postawiłam ultimatum. W normalnych okolicznościach w życiu bym się tak nie zachowała, ale co tu ukrywać, daleko nam do normalności. Okryłam się leżącym pode mną kocem i czekałam na decyzję. Moje serce biło jak szalone.

Aidan w niemałym szoku, usiadł na łóżku i uważnie mi się przyglądał. Nie chciałam tego, bardzo nie chciałam.

- Co się tak gapisz? Już nie chcesz się pieprzyć? - Podobno atak najlepszą formą obrony...

- Soniu, spójrz na mnie. - Aidan poprosił tym swoim charakterystycznym tonem. Ni to prośba, ni groźba.

Wstydziłam się spojrzeć Mu w oczy. Poradził sobie sam, palcem wskazującym unosząc mój podbródek. Czułam jak drżę.

- Powiesz mi, dlaczego tak się wycofałaś? Zrobiłem coś nie tak? - zapytał szukając niepotrzebnie swojej winy.

Cholera, nie tego chciałam...

- Proszę, wyłącz tą cholerną lampkę. - wykrztusiłam płaczliwym głosem. Resztkami sił panowałam nad cisnącymi się pod powiekami łzami.

Aidan bez wahania zagarnął mnie w objęcia i mocno przytulił do rozgrzanego torsu. Słyszałam bicie Jego serca. Mocne, równe. Bum bum... Bum bum...

Ten dźwięk po chwili ukoił nieco moje rozedrgane nerwy.

- Przepraszam. - wyszeptałam.

- Powiesz mi, co się stało? Wyraźnie się czegoś obawiasz. Powiedz mi to jakoś załatwimy ten problem.

- Nic na to poradzisz. To nie Twoja wina, więc nie przejmuj się. - Próbowałam jakoś zakończyć niewygodny temat.

- Nie odpuszczę. Powiedz mi. - nalegał, a ja nadal milczałam.

Po miłosnym nastroju nie pozostał nawet ślad.

- Sonia, nie wiem czemu tak bardzo zależy Ci, abym czegoś nie zobaczył, ale wiedz, że cokolwiek by to nie było to i tak nic nie zmieni mojego... tego jak bardzo Cię pragnę. - dokończył jakimś zmienionym tonem, z którego nic nie potrafiłam wywnioskować. Twarz za to wyrażała jakąś pewność. Nie wiem czemu, ale uwierzyłam Mu. Zaufałam, a miałam nigdy tego nie robić.

- Nie powinnam tego robić. - zdołałam tylko powiedzieć smutno.

- Czego? Kochać się ze mną? Przecież oboje tego pragniemy. Dlaczego uważasz, że to błąd? - tym razem zamiast zdziwienia usłyszałam nutkę żalu.

- Chcę tego, naprawdę. - rzekłam pewnie, bo akurat tego jednego byłam pewna.

- To co masz do ukrycia? - niestety było kilka rzeczy... Poddałam się. Pokręciłam głową na znak bezsilności i opuściłam przykrycie. Zamknęłam za to oczy, bo bałam się zobaczyć wstręt w męskim spojrzeniu. Albo jeszcze co gorszego... Czekałam na reakcję. Cisza jaka zapanowała ciągnęła się nieco za długo, nie wiedziałam co się dzieje. Uchyliłam powieki i ujrzałam Aidana, który siedział w bezruchu i uważnie mi się przyglądał.

- Nie uciekłeś?

- A niby dlaczego miałbym uciekać? - Był zdezorientowany.

- Ślepy jesteś? Nie widzisz? - moje odzywki aż kipiały sarkazmem, lecz nie zrobiłam z tym nic.

- Wręcz przeciwnie, wzrok mam doskonały. I widok również zachwycający. - podkreślił ostatnie słowo, a ja oniemiałam.

- Nie kłam! Nie wierzę, że Ci to nie przeszkadza. Wyglądam strasznie. Naprawdę nie będę Ci miała za złe, jeśli teraz wyjdziesz. Rozumiem. Nie takie kobiety do tej pory miałeś, więc nie ma powodu byś teraz nagle obniżał wymagania. Możesz wyjść. - rzuciłam na jednym tchu, bo gdybym tylko na moment przerwała, to zapewne nic więcej nie wyszłoby już z moich ust. Teraz mogłam tylko czekać.

- Skończyłaś? - zapytał wyraźnie rozeźlony Aidan. - To super. A teraz zamknij się i posłuchaj mnie uważnie. Jesteś piękną kobietą i masz piękne ciało. Jesteś młoda, seksowna jak diabli i najchętniej widziałbym Cie tylko i wyłącznie nago, co mogłoby się źle skończyć. Ale wracając do meritum, ta blizna wcale Cię nie oszpeca. To jest symbol. Dowód Twojego oddania i miłości. Dzięki temu na świecie pojawił się Twój śliczny synek.

- Ale...

-Wiem, wiem... Ale nie o Cole'a teraz chodzi a o Ciebie. Soniu, nie wiem dlaczego masz tak niskie poczucie własnej wartości, ale wiedz, że nie masz żadnych podstaw, by tak myśleć. Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką znam i jedyną, z którą mam ochotę pójść do łóżka. Dlatego nie traćmy więcej czasu, bo dłużej nie wytrzymam, rozumiesz? Za długo na to czekałem. - nie dał mi wejść w słowo dopóki nie skończył swej tyrady. Z tej strony Go nie znałam. Ale po tym, co właśnie powiedział miałam ochotę poznać Go już z każdej strony. Kolejny raz Mu zaufałam i oddałam się całkowicie. 

Przewinienie (cz.2.)Where stories live. Discover now