Rozdział 22

666 55 8
                                    


 - Jak to?! - wykrzyknął wkurzony Tae. - Uderzył cię?!

 - N-no tak... - niepewnie opowiedziałem mu o całej sytuacji. Przecież zobowiązałem się, że będę słuchał pana Namjoona, ale nie mogłem tego robić.  Nie mogłem się przemóc do samego zdjęcia bielizny, a on wymagał ode mnie masturbacji i to na jego oczach? - Poza tym, Tae, ja się do czegoś zobowiązałem. W dodatku nie tyle, co uderzył, co po prostu... Wiesz, miał, no, ten... Taki jakby...  Pejcz... Czy bicz... Takie z dziwnym zakończeniem, którym się uderza...

 - Uderzył cię szpicrutą? - młodszy pisnął, a ja nawet nie zamierzałem pytać, skąd on znał nazwę tej rzeczy. Przejmowałem się tylko tym, że boli mnie od tego tyłek.

  - Tak... Mamy przecież układ, a ja nie wykonałem polecenia, więc dał mi karę... - wytłumaczyłem, żeby chłopak nie tworzył jakichś zmyślonych historii o Namjoonie.

 - Ale żeby od razu bić? Hyung, ty naprawdę nie lubisz, jak ktoś podnosi na ciebie rękę... - po głosie poznałem, że Tae się przejmował. Możliwe, że nawet bardziej ode mnie. Jednak w tym miał rację. Naprawdę nie lubiłem, jak ktoś mnie bił. Czułem się wtedy niesamowicie poniżony. 


Rozmawiałem kiedyś trochę o tym z Tae, który powiedział, że to pewnie przez rodziców, od których kilka razy mi się dostało za, moim zdaniem błahe sprawy. Nie sądziłem, że złe ułożenie sztućców na stole było na tyle złe, aby mnie policzkować.


 - Nic się nie stało, dziecko. Ale mniejsza. Jadłeś coś dzisiaj? - subtelnie zmieniłem temat, na który obecnie nie chciałem rozmawiać.

 - Taaaak. Wiesz, ostatnio jak Ci pokazywałem tego chłopaka z kawiarni, nie? Ma na imię Jungkook i faktycznie jest młodszy ode mnie, i to o dwa lata! I serio szuka mieszkania i ... i...

 - Spokojnie, mamy czas, a ja cię wysłucham. - zaśmiałem się do słuchawki, ponieważ młodszy tak się rozpędził, że musiał złapać oddech.

 - Nie mów ''słucham'', bo cię wyrucham, hyung. - od razu odparł młodszy, a mnie zakało.

 - Jak ty się wyrażasz?! - wydałem z siebie mało męski odgłos, który miał uchodzić za krzyk.

 - Przecież nie mam już sześciu lat, mamo. Przecież to logiczne, że to ja cię wyrucham, a nie ty mnie. - odparł, jakby nigdy nic. Mówił o tym z taką łatwością, że zacząłem się martwić, o czym on rozmawia z przyjaciółmi, kiedy z nimi wychodzi.

 - A ty nie miałeś być czasem pasywem, jak pisałeś z tym całym Kaiem? - zamiast zachować się jak prawilna mama, ja wolałem znowu zejść na tematy, których nie powinienem poruszać z chłopakiem.

 - Hyung, w życiu różnie bywa. Raz jesteś na dole, a raz ktoś pod tobą z przyjemności się zwija. - mruknął, sądzę, że uwodzicielsko, Taehyung.

 - Czy ty nie możesz raz w życiu normalnie odpowiedzieć na coś? - przybiłem piątkę z czołem, mając nadzieję, że Tae kiedyś zmądrzeje. - Jak ty tak starasz się rymować, to poetą zostań.

 - Ej, hyung, to jest myśl. Ty to zawsze o mnie dbasz. Ka ce cię. A teraz kończę, bo umówiłem się z Jungkookiem - wykrzyknął do mikrofonu, a następnie, jak to on, rozłączył się bez pożegnania.

 - Taa, pa - wymruczałem złośliwie do telefonu, po czym padłem plackiem na łóżko, mając wszystkiego dosyć do końca dnia, jednak nie było mi to dane, ponieważ usłyszałem otwieranie drzwi frontowych.






----

Dawno nie było rozdziału, ale postaram się to wynagrodzić.

Our relation || NamJinDonde viven las historias. Descúbrelo ahora