Rozdział 36

601 45 21
                                    

 - Kochanie, uspokój się i przyjmuj to, co ci daję. Jestem delikatny, więc nie narzekaj. - Namjoon zupełnie nie zwrócił uwagi na moje słowa, nadal poruszając palcami wewnątrz mnie, dodając chyba trzeci, co mnie niesamowicie bolało. 

Wiedziałem, do czego on zmierzał i nie chciałem do tego dopuścić. Ale czy na pewno? Kilka razy sam zastanawiałem się czy nie zgodzić się na normalny układ, przecież miałbym dzięki temu więcej pieniędzy.

Łzy nie przestawały płynąć, a poniżenie, jakiego doznawałem było coraz większe. Blondyn nie zwracał uwagi na moje uczucia.

 - Dobrze, a teraz, kochanie, radzę ci się rozluźnić, bo będzie boleć, dobrze? - uśmiechnięty wyjął ze mnie palce, co z jednej strony dało mi ulgę, a z drugiej nieco dziwne uczucie.  - Jeśli obiecasz, że będziesz grzeczny, mogę uwolnić twoje rączki. Więc jak? 

 - Proszę, będę grzeczny, naprawdę. - desperacja w moim głosie musiała być naprawdę duża, ponieważ starszy aż się zaśmiał.

 - O czymś zapomniałeś. - spojrzałem na niego niepewnie. Nic nie przychodziło mi do głowy, aż po chwili mnie olśniło.

 - Proszę, będę grzeczny, proszę pana. Obiecuję. - nie mogłem na niego patrzeć. I tak już czułem się źle, a on jeszcze bardziej mnie poniżał. Chyba nawet nie interesowało go, że zaraz pozbawi mnie pierwszego razu. 

Mężczyzna najpierw zdjął z siebie bieliznę, ukazując swojego członka stojącego na baczność. Nie rozumiałem jak mógł podniecić się daną sytuacją.

Po rozebraniu się z czarnych bokserek, tak jak wcześniej powiedział, uwolnił moje ręce. Korzystając z okazji, chciałem go odepchnąć, ale on złapał moje nadgarstki, przytrzymując je jedną ręką nad moją głową.

 - Przepraszam, kochanie, ale co mi przed chwilą obiecałeś? Chyba wiesz, że nienawidzę kłamstw. - Jego głos nadal był spokojny, jak przez cały ten czas. 

- T-tak... Przepraszam... -mruknąłem, nadal na niego nie patrząc. Nadgarstki zaczynały mnie boleć, ale starszy nic sobie z tego nie robił. Chociaż chyba miał do tego prawo, w końcu coś obiecałem. Jednak czy nie ważniejsze było to, że mnie do czegoś zmuszał?

Kiedy z moich oczu zaczęły płynąć kolejne łzy, poczułem rękę mężczyzny na swoim członku. Zaczął nią od razu poruszać, a z moich ust, mimo niechęci, wydostało się kilka jęków. Zaledwie parę ruchów mężczyzny wystarczyło, abym nawet w takiej sytuacji się podniecił. W tamtym momencie już sam nie wiedziałem czy naprawdę tego nie chcę. Nadal poruszająca się na moim członku dłoń sprawiała, że było mi coraz bardziej gorąco, a po pewnym czasie sam chciałem, aby Namjoon we mnie wszedł, ale logiczne było, iż mu tego nie powiem.

Zresztą nie musiałem. Kiedy blondyn zobaczył, że jestem wystarczająco pobudzony, nakierował swoje przyrodzenie na moje wejście, uprzednio puszczając moje ręce, na które wylał jakiś żel, nawilżając nim członka oraz mnie. Złączył nasze usta, w tym samym momencie zagłębiając się we mnie, czemu towarzyszył krzyk bólu stłumiony przez wargi mężczyzny. W moich oczach zebrało się więcej łez, których nie mogłem powstrzymać ani otrzeć, gdyż Namjoon złączył nasze dłonie, splatają palce, nie dając mi tym samym możliwości do jakiegokolwiek gestu. 

Chciałem zacisnąć uda, jednak było to niemożliwe, gdyż znajdował się między nimi starszy, czego efektem było owinięcie nóg wokół jego pasa.

Mężczyzna nawet długo nie czekał, abym się przyzwyczaił, tylko po chwili zaczął się we mnie poruszać, z początku brutalnie, jednak po chwili nieco zwalniając. 

Starał się mi wmówić, że zaraz będzie mi przyjemnie, jednak nic takiego nie nadchodziło. Wszystko bolało tak samo jak na początku, o ile nie mocniej. Moje podniecenie niemal całkiem zniknęło, a ja co chwila jęczałem lub krzyczałem z bólu. Chciałem to wszystko już skończyć.

Chciałem aby mężczyzna ze mnie wyszedł, przytulił i przeprosił. Chciałem zapewnienia bezpieczeństwa, a on uporczywie nie chciał mi go dać. 

Starałem się wyłączyć, aby ból był mniejszy, ale to nic nie dawało. 

Ukojenie dopiero dał mi wytrysk starszego, przez co poczułem lepką maź w sobie, a on po chwili ze mnie wyszedł. 

Myślałem, że wyrzuci mnie z pokoju lub sam wyjdzie, jak po ostatnim incydencie, ale on położył się obok, wreszcie naprawdę uwalniając moje ręce. Przykrył nasze ciała kołdrą, po czym mnie przytulił. Otarł moje łzy z policzków, które po chwili ucałował.

 - Byłeś dobrym chłopcem. Nie było się po co opierać, prawda? - szepnął mi do ucha, a ja pokiwałem głową. Mogłem pocierpieć tylko po to, aby usłyszeć tę pochwałę z jego ust. 

Mimo tej absurdalnej sytuacji, uśmiechnąłem się. W końcu pan Namjoon pochwalił mnie.

Tylko ciekawe czy tę kobietę też wtedy tak chwalił.

-----
Nie chcę niedzieli, bo później trzeba wrócić do szkoły

Our relation || NamJinWhere stories live. Discover now