Ucieczka

500 24 3
                                    

Policja nie odpuściła sobie i dopytywała kim była osoba, która mi pomogła. Cały czas powtarzałam, że nie wiem.

,,Coś mi tu w tym wszystkim co mówisz nie pasuje. Może to ty go jednak zabiłaś?" Spytał podejrzliwie jeden z policjantów. Czy oni sobie żartują? Przecież widzą, że nawet sie na nogach ledwo co utrzymać umiałam. To chyba dobry moment, żeby pomyśleć o adwokacie.

,,Powiedziałam wszystko co się stało. Chcę adwokata". Byłam blisko wybuchu płaczem, ale nie dałam tego po sobie poznać.

,,Masz coś do ukrycia?" Kontynuował policjant.

,,Nic więcej nie powiem dopóki nie dostanę swojego adwokata. Znam swoje prawa." Odpowiedziałam próbując brzmieć stanowczo, ale nie miałam siły.

~W drodze do domu~

Mój adwokat wszystko załatwił i mogłam wrócić wkońcu do domu. Rodzice zaczęli mnie ściskać ze łzami w oczach obwiniając się za to co się stało. Zaprzeczałam temu, żeby się już więcej nie martwili i nie obwiniali.

Wsiedliśmy do samochodu i chwilę później pojazd ruszył. Nie odezwałam się ani słowem. Nie chciałam już z nikim rozmawiać, chciałam tylko świętego spokoju. Patrzyłam przez szybę samochodu. Zauważyłam pare trzymającą się za ręcę i uśmiechającą się do siebie. Nie mogłabym też chociaż raz być tak szczęśliwa? Każdemu kogo kochałam coś się stało. Najpierw Mia, a teraz moi rodzice, którzy chyba najbardziej cierpieli. Mojej mamie nie potrafiłam spojrzeć w oczy. Były przepełnione smutkiem, bólem i poczuciem winy, tak samo jak i u mojego ojca. Nie zasłużyli na to. Już dość wycierpieli po stracie pierwszego dziecka. Mnie też mogło teraz już nie być.  Czy uporaliby się z tym? Wątpie, stracić dziecko mające całe życie jeszcze przed sobą, będące jeszcze młode jest już wystarczająco straszne, a co dopiero stracić jeszcze drugie równie młode dziecko. Ja bym tego nie wytrzymała, ale moi rodzice nie wiedzą, że mogę zaniedługo umrzeć. Nie pozwolę na to, nie chcę, żeby kolejny raz przechodzili przez to samo.

~W domu~

Wróciwszy do domu od razu udałam się w stronę łazienki.Wzięłam szybki prysznic i zamiast ubrać piżamę, założyłam normalne, czyste ubrania. Szybko, ale cicho weszłam do swojego pokoju, podeszłam do biurka i wyciągnęłam kartkę i ołówek. Ręka mi drżała, lecz mimo to zaczęłam pisać.

Przepraszam za to wszystko przez co musieliście przechodzić, ale ja już dłużej nie umiem. Prawdopodobnie nigdy nie wrócę. Czuję się tak głupio myśląc o tym, że dowiadujecie się o tym w taki sposób i domyślam sie, że sprawiłam wam tym okropnie dużo bólu, ale zaufajcie mi, tak będzie lepiej. Kocham was.

Wasza Layla

Przez następne parę minut oglądałam kartkę z niestarannie nabazgranym pismem. To tak cholernie boli, ale wiem, że to wszystko dla ich dobra. Lepiej jak teraz o mnie zapomną i będą żyli z myślą, że żyję sobie spokojnie gdzieś na drugim końcu świata, niż żeby się dowiedzieli, że ich jedyna córka nagle zaginęła, a po paru dniach zostało znalezione jej zimne, martwe ciało gdzieś w lesie. Oczy zaczęły mi się szklić od łez, więc uznałam to za znak, żeby położyć list wkońcu na biurko i zacząć pakować torbę. nie umiałam uwierzyć w to co robię. Ta decyzja zmieni wszystko. Muszę dobrze przemyśleć to co biorę, a co nie. Telefonu niestety zabrać nie mogę, bo mogliby mnie jeszcze zlokalizować. Wszystkie urządzenia elektroniczne muszą zostać, oprócz mojej MP3. Spakowałam jeszcze zdjęcie moich rodziców i zmarłego brata. To powinno być już prawie wszystko. Jeszcze tylko broń. Ostatni raz odwróciłam się i rozejrzałam się po pokoju jakbym chciała zapisać ten obraz w pamięci. Zakradłam się do biura mojego ojca i rozejrzałam się po szafie, po tym jak otworzyłam ją kluczem. Spojrzeniem wędrowałam tam i spowrotem. Jeszcze raz dokładnie wszystko przejrzałam. Musiał przecież coś mieć, cokolwiek.

Niespodziewanie usłyszałam kroki w przedpokoju. Zapomniałam, że mój ojciec zawsze o tej porze jeszcze zagląda do biura! Jak poparzona wskoczyłam do za małej szafy. Moi rodzice weszli do biura. Cholera, zapomniałam zgasić światło. Na pewno zauważą, że coś jest nie tak.

"Dlaczego to zawsze nam się przytrafia?"  Spytała moja mama ze łzami w oczach.

"Powinniśmy wysłać Layle do psychiatry" Stwierdził mój ojciec zmartwiony.

"Nie wiem. Sądzę, że to byłoby najlepsze dla niej. Musiała tyle przejść, a dodatkowo ostatnio zachowuje się jakoś inaczej." Mama wbiła wzrok w podłogę.

"Też mi się tak wydaje" Tata złożył recę za plecami i powoli zaczął chodzić po biurze.

"Jak jej powiemy, że oczekujemy kolejnego dziecka?" Położyła ręce na brzuchu i delikatnie go gładziła.

Byłam wstrząśnięta tym co usłyszałam. Nie wiedziałam o czym myśleć, o tym, że będę miała rodzeństwo, czy o tym, że chcą mnie wysłać do psychiatryka? Naprawdę chcą wysłać mnie do zakładu psychiatrycznego tylko dlatego, bo zachowywałam się inaczej od innych? Aż tak bardzo się zmieniłam? Czy może chcieli mnie chronić przed innymi? Tylko przed kim? Albo poprostu już mnie nie chcieli?

"Powinniśmy byli wysłać ją tam już dużo wcześniej" Stwierdził mój ojciec marszcząc brwi.

Dobrze wiedziałam o czym mówi. Kiedyś w klasie znęcano się nade mną, przez co czułam, że na nic nie zasługuję i zaczęłam się ciąć. Ale przecież to wszystko jest już za mną... Czy może jednak nie?

Moi rodzice opuścili pokój i zgasili światło. Zostałam sama, sama w ciemności i tej walonej szafie

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Naprawdę bardzo przepraszam za tą dłuuuugą nieobecność, ale laptop mi się zepsuł i nadal jest w naprawie, a na telefonie za bardzo rozdziałów pisać nie umiem, bo poprostu źle mi się pisze i musiałabym najpierw przetłumaczyć to na kartce, a dopiero później napisać tu. Ten rozdział akurat napisałam na laptopie mojej mamy, do którego też nie zawsze mam dostęp, więc niestety nie mogę powiedzieć dokadnie kiedy kolejna część, ale postaram się jak najszybciej <3

Do następnegoooo <3 ^^

PS. Naprawdę podziwiam tych, którzy pomimo tej długiej nieobecności zostali. <3




|Zabójcza Gra!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz