Rozdział 4- Sans nie jest dobry w sprzątaniu...

2.1K 310 55
                                    


Jest to całkowicie surrealistyczne. Spoglądasz na szkieleta siedzącego wśród stosów twoich książek, nie czynił żadnego wysiłku, by je odłożyć na półkę. Opiera się o wielką pufę, która ozdabiała twój salon, przegląda grubą książkę o kompozytorach muzycznych. Nie musisz dodawać, że był naprawdę zachwycony, kiedy zobaczył ogromny karton, gdy wróciliście z Grillby's.

-oficjalnie mianuje się kierownikiem pufy.- przeciągnął się, niemal znikając w wielkiej poduszce.

-Myślałam, że ustaliliśmy, że jesteś stróżem nocnym.

-ty się na to zgodziłaś.

Prawdopodobnie najlepiej, żebyś rozpakowała swoje naczynia. Włożyłaś płytę CD do odtwarzacza, na którą zgrałaś najnowsze kawałki ze studia, a rytm piosenek pomagał ci w nudzie podczas porządkowania. W końcu Sans zsunął się z pufy i przyciągnął do siebie kartonowe pudełko książek z etykietkami. Przez chwilę miałaś nadzieje, że rzeczywiście ci pomoże. A potem nastąpiło twoje oświecenie, które sprawia, że kręcisz głowom z niedowierzaniem. Masz szkieleta w salonie i jesteś zirytowana, przez jego leniwy tyłek, a w dodatku rozwala książki po całej podłodze tak, że nie można przejść, nie depcząc po żadnej. To prawie tak, jakbyś pojawiła się w jednej ze swoich ulubionych książek fantastycznych.

-czy wymagano od wszystkich tych starych kompozytorów takich dziwnych fryzur?- Sans zapytał nagle. Podnosi książkę, wskazując palcem na stronę z portretem Johanna Bacha.

-Myślę, że w tym okresie był po prostu taki styl mody.- mówisz, gdy próbujesz dosięgnąć najwyższej półki. Lepiej przechowywać tam rzeczy z długą datą ważności i zostawić miejsce na dolnych dla rzeczy, których używasz częściej. -Nie znam zbyt dobrze historii ze starszych okresów muzyki klasycznej, jestem za to fachowcą muzyki współczesnej.

-chyba można powiedzieć...

-SANS.

-że to nie jest twoja mocna strona.

-Ha, ha- śmiejesz się sucho. -Musisz się bardziej postarać, a może zabrakło ci pomysłów?

-coś wymyślę. ktoś mi kiedyś powiedział, że jestem całkiem spryt-dry (sprytny i mądry).

Z tego nawet trochę się śmiejesz.
-Wiesz...- mówisz, zamykając książkę i odkładając ją. -Tutaj jest półka na książki, czy możesz umieścić moje dzieci na niej zamiast na podłodze? Alfabetycznie według serii!

Głośno jęczy, podnosząc książki i machając nimi przed tobą. -tak, mamo.

Przez minutę patrzysz, jak je segreguje, czujesz jak twoja wątpliwość, trzyma cię w miejscu. -Jeśli to wielki kłopot, nie musiałeś oferować mi pomocy.- mówisz cicho, jakbyś miała nadzieję, że cię nie usłyszy. Jeśli naprawdę mu to przeszkadzało, nie chciałaś naciskać, ale naprawdę nie chcesz, żeby sobie poszedł. Co się z tobą dzieje?

Wydaje się, że słyszy aluzje w twoim poważnym pytaniu. -nie, nie mam nic przeciwko, po prostu lubię się z tobą droczyć.- patrzy na kolejne, stojące obok pudło, którego jeszcze nie otworzył. -naprawdę lubisz czytać, c'nie?

-To jest dla mnie jak narkotyk.- mówisz raczej dumna z tego stwierdzenia. Kończysz układać wszystkie naczynia, a gdy już skończysz, wyciągasz się, siadając na kanapie. Sans zamilkł, a ty odwracasz się, by zobaczyć, że siedzi wciągnięty w jedną z twoich książek na temat drogi mlecznej i galaktyk. Jego oczodoły są szerokie, światełka wewnątrz migoczą jasno, aż przesuwają się do następnej strony z ogromnym zainteresowaniem. Decydujesz się na przerwę, siadasz za nim na pufie i dołączasz się do czytania.

Nie jest za późno - Sans x ReaderOnde histórias criam vida. Descubra agora