Rozdział 13- Zagubieni w gwiazdach

1.9K 212 85
                                    

Ten rozdział napisałam specjalnie dla QunTara259 Mam nadzieję, że się wam spodoba ;3
~~~

Idziesz w stronę samochodu, gdy Sans szarpie cię za rękaw.

-rozumiem, że się spieszysz, aby tam dotrzeć, więc jeśli chcesz, możemy użyć jednego z moich skrótów.-mówi Sans z szerokim uśmiechem.
-możemy zaoszczędzić sobie czas podróży.

Ma racje. Dziewczyno, posiadanie takiego teleportu będzie naprawdę przydatne.
-Przepraszam, nie pomyślałam o tym.

Zbliża się do ciebie, a ty wyciągasz rękę, by wziąć jego, jak wcześniej. Sans kręci głową.
-skoro odległość, którą przejdziemy, będzie dłuższa niż tylko skok z twojego mieszkania do mojego, musisz być trochę bliżej.- z wahaniem robi kolejny krok i spoglądasz prosto w jego oczodoły. Nie byliście tak blisko od tej nocy, kiedy oboje zasnęliście na pufie. Jego ręce dotykają twojej talii. Czujesz motyle w żołądku.

-muszę... trzymać cię tutaj.- waha się jeszcze przez chwilę, zanim ostrożnie kładzie je po obu twoich stronach. Czujesz, jak ciepło przepływa przez twoją skórę przez dotyk. Robisz się czerwona na twarzy i desperacko starasz się uspokoić swoje szalejące serce.

Sans zaciska mocniej, przyciągając cię do siebie. -czy to jest w porządku?

Kiwasz lekko głową. Nie ufasz teraz swojemu głosowi.

Jego policzki są teraz niebieskie. -i uh, po prostu trzymaj mnie tam, gdzie możesz.

Nie mając pojęcia, gdzie go trzymać, chwytasz jego ramiona. Możesz poczuć to dziwne uczucie sprzed lat. Niezręczność sytuacji w połączeniu z głębokim rumieńcem powoduje, że czujesz się, jakby to był pierwszy taniec w gimnazjum.

-Wiesz... gdybyś chciał potańczyć, mógłbyś po prostu zapytać.- próbujesz żartować. Twój głos jest trochę za bardzo cichy i niepewny, a twoja twarz zbyt czerwona, by teraz rozluźnić atmosferę. Sans chichocze, a głęboki dźwięk sprawia, że twoje serce bije jeszcze szybciej.

-będę o tym pamiętać.

Jego lewy oczodół miga na niebiesko, a potem świat znika spod twoich stóp. Pęd spadania, elektryczne mrowienie i uczucie przechodzenia przez wodospad kończą się w kilka sekund. Zaczynasz gwałtownie łapać oddech, gdy znów zaczynasz widzieć. Słyszysz głośne uderzenie dźwięków w twoją głowę, przez co jęczysz, trzymając się Sansa.

-Czy to zawsze musi powodować zawroty głowy?- jęczysz, gdy znów czujesz wirowanie w głowie.

-przyzwyczaisz się do tego.- powoli klepie cię po plecach. -w porządku?

-Tak.- zdajesz sobie sprawę, że masz twarz zakopaną w przodzie jego koszuli i szybko odskakujesz. -Przepraszam!

Próbujesz ukryć swoje zażenowanie, rozglądając się. Oboje stoicie na skraju alei, prawie poza zasięgiem wzroku. Przypuszczasz, że Sans nie chciał nikogo przestraszyć, nagle wyskakując z powietrza. Sądząc po hałasie, jesteście gdzieś w śródmieściu. Po drugiej stronie ulicy od miejsca, w którym stoisz, znajduje się muzeum. Zaczyna się ściemniać, więc światła w budynku są włączone, oświetlając masywny kamienny posąg układu słonecznego na zewnątrz przed wejściem. Sans wpatruje się w wystawę z wielkim zainteresowaniem.

-musisz usiąść na chwilę lub...?- zatraca się w zdaniu, nie odrywając oczu od tego miejsca. Jego oczywiste pragnienie, by tam pójść, sprawia, że się śmiejesz i szarpiesz go za ramię.

-Nie, jest dobrze! Chodźmy!

Szybko przechodzicie przez ulicę i wchodzicie do muzeum. Środek jest ogromny, a pierwszą rzeczą, którą widzisz, gdy wejdziesz, jest jeszcze większa wersja posagu z zewnątrz. Zajmuje to całe pomieszczenie razem z wejściem i budką biletową. W przeciwieństwie do kamiennej wersji na zewnątrz ta jest pomalowana w różnych kolorach i każda planeta obraca się powoli. Sans patrzy w górę z otwartą szczęką. Wymienia nazwę każdej palety, światełka jego oczu biegną od wystawy do wystawy. Wyciągasz telefon tak dyskretnie, jak tylko potrafisz. Nie ma mowy, że nie uwiecznisz tego momentu. Robisz szybkie zdjęcie, a twoje serce rozpływa się, gdy przyglądasz się zdjęciu. Rozszerzone światła jego oczu, prawdziwy uśmiech radości i jasnoniebieski rumieniec na jego twarzy. Nigdy nie widziałaś, żeby wyglądał tak... spokojnie i szczęśliwie.

Nie jest za późno - Sans x ReaderWhere stories live. Discover now