Rozdział 5- Sekrety i pizza

2.2K 298 87
                                    


Podążasz za Papyrusem po schodach. Nie możesz przestać myśleć o tym radosnym uśmiechu Sansa. Zakrywasz twarz dłońmi, aby zatrzymać motyle w żołądku i skupić się na czymś innym. Nie możesz ponownie popełnić tego samego błędu. To właśnie w tym momencie tyle razy zawiodłaś w przeszłości, ludzie byli tobą zainteresowani, lubili cię, ale zbyt szybko dzieliłaś się z nimi swoją przeszłością. Rozumiesz, dlaczego wtedy się denerwowali i odchodzili. Tylko myśl o utracie tych dwóch braci wystarczyła, abyś się uspokoiła. Wszystko w swoim czasie, nie możesz się teraz denerwować.

-NASTĘPNIE, GDY WRÓCIŁAŚ, POWIEDZIAŁAŚ TEN ŻART, KTÓRY BYŁ STRASZNY!

Z poczuciem winy zdajesz sobie sprawę, że Papyrus mówił do ciebie przez cały ten czas. Nietrudno się domyślić, o co mu chodzi.
-Przepraszam Papy, nie ma więcej kalamburów.- obiecujesz z ręką na sercu.

-WYBACZAM CI CZŁOWIEKU.- wydaje ci się, że się uspokoił, a potem jego ekspresja rozjaśnia się. -WCIĄŻ, NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE NAMÓWIŁAŚ MOJEGO BRATA DO PRACY NAD CZYMŚ. MUSIAŁAŚ BYĆ BARDZO PRZEBIEGŁA.

-Tak właściwie powiedział, że wynagrodzi mnie za żart, który mu powiedziałam.

-OH. MOŻE TERAZ PRZEJDŹMY DO NASZEGO SZKOLENIA!- zatrzymujecie się przed budynkiem i poświęcacie chwilę, aby się porozciągać. Papyrus obserwuje cię przez chwilę i zaczyna naśladować twoje ruchy. Z pewnością nie jest to konieczne, ale doceniasz jego wysiłki. -JAK WYGLĄDA TWOJA ZWYKŁA TRASA TRENINGU?

Prostujesz się. Tu jest, trochę chłodniej niż myślałaś, na twoich ramionach pojawia się gęsia skórka. -Wczoraj wieczorem przebiegłam pełne kółko wokół parku, jeszcze nie znam dobrze okolicy, ale kiedy poznam ją lepiej, będę biegać dalej.

-TO BRZMI JAK ZNAKOMITY PLAN!- Papyrus wygląda, jakby w każdej chwili był gotowy do biegu. Śmiejesz się i zaczynasz. Tak jak się spodziewałaś, wysoki szkielet mija cię i pokonuje spory dystans. Pokusa, by przyspieszyć, jest silna, ale zmuszasz się do utrzymania swojego tempa. Zmęczenie się na początku w niczym ci nie pomoże. Odwraca się, by sprawdzić, gdzie jesteś. Biega w miejscu, kiedy go doganiasz. Reszta treningu wygląda tak samo. On biegnie w swoim tempie, a po chwili zatrzymuje się, byś do niego dołączyła. Po przebiegnięciu dookoła parku kończysz przed budynkiem, w którym mieszkasz. Papyrus lekko dyszy, a ty musisz się zatrzymać i wypić połowę butelki wody.

-JESTEŚ GOTOWA NA KOLEJNE KÓŁKO?

Twoje nogi i płuca krzyczą w proteście, ale wygląda na tak podekscytowanego, że nie możesz się powstrzymać, więc kiwasz głową.
-J-jasne... chodźmy!

Kiedy biegniesz po raz drugi, jesteś znacznie wolniejsza, a twoje zmęczenie zmusza cię do chodzenia i truchtania zamiast biegania. Ocierasz pot z twarzy koszulką, gdy zbliżasz się do Papyrusa, który już dawno dobiegł do mety. Mięśnie w twoich nogach lekko drżą.
-Przepraszam, nie jestem dość wytrzymała.

-JESTEŚ BARDZO PODOBNA DO MOJEGO BRATA, ALE TY PRZYNAJMNIEJ PRÓBUJESZ, A ON STARA SIĘ TYLKO, GDY O TO POPROSISZ.- klepie cię po głowie jak dziecko, a ty się uśmiechasz. -JESTEŚ NAJLEPSZA.

-Dzięki Pap.- Wygląda na to, że próba przezwiska jest słuszna, ponieważ jego oczodoły znów napełniają się radością.

-WOWIE, JUŻ JESTEŚMY NA NASZYM ETAPIE PRZYJAŹNI, W KTÓRYM DAJEMY SOBIE PRZEZWISKA?- otula cię w kolejnym ogromnym uścisku, nie martwiąc się potem.
-MUSZĘ WYMYŚLIĆ DLA CIEBIE NAJLEPSZE PRZEZWISKO JAKIE SŁYSZAŁAŚ!

Ciepłe uczucie rozkwita w twojej klatce piersiowej. -Byłoby naprawdę wspaniale.- śmiejesz się.

Przyjaźń. Nigdy nie spodziewałaś się, że twoim pierwszym przyjacielem w tym mieście będzie szkielet. Ale samo nazwanie cię przez kogoś przyjacielem, prawie wystarcza, abyś się rozpłakała ze szczęścia. Tak bardzo za tym tęskniłaś.

Nie jest za późno - Sans x ReaderWhere stories live. Discover now