✎Rozdział pierwszy

239 13 4
                                    



Po wypiciu najlepszego kubka gorącej herbaty, jaki Wendy miała tylko okazje spróbować, udała się do swojego świeżo wynajętego pokoju w pensjonacie. Zostawiła tam tylko swoje rzeczy, wzięła szybki prysznic i założyła na siebie z powrotem swoją pidżamę. Przeczesała palcami swoje długie włosy i uśmiechając się niepewnie do swojego odbicia w lustrze, szepnęła

-Zabawę czas zacząć.

Zwinnym krokiem wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi, po czym udała się na zewnątrz. Pogoda w Storybrook była bardzo przyjemna. Lekki wiaterek delikatnie muskał jej twarz. Było dziś dość ciepło. Jej pierwszym krokiem było udanie się do pobliskiej biblioteki, aby tam przejrzeć i przeczytać najpewniej każdą książkę, jaka tylko wpadła jej do rąk. Uwielbiała czytać, myślami przenosiła się wtedy do innej krainy. Wcielała się w postacie z książek. Na chwilę mogła poczuć się kimś innym.

Maszerując żwawo przed siebie, mruczała pod nosem słowa do jej ulubionej piosenki, która właśnie rozbrzmiewała przez słuchawki, w jej uszach. Nagle pośród muzyki, usłyszała również wołanie. Odwróciła się na pięcie i zobaczyła chłopca, wyglądał na około 12 lat. Wendy zauważyła, że ów chłopiec przygląda jej się z dużym zdziwieniem wymalowanym na jego twarzy. Dopiero wtedy zrozumiała, iż jego wołanie, miało zwrócić jej uwagę. Wyciągnęła więc słuchawki z uszu i podeszła do niego.

-Coś się stało, młody? Zgubiłeś się? - zapytała z uśmiechem na ustach.

-Ja? Nie, ale Ty chyba już tak. – odparł, wciąż zdziwiony. –Jestem Henry. – dodał po chwili.

-Wendy, Wendy Darling. – dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę Henrego, jednak ten jej nie uścisnął.

-Czekaj ... - zawahał się. –Skoro jesteś Wendy to dlaczego nie widziałem Cię nigdy wcześniej? Mieszkasz w Nibylandii?

Blondynka roześmiała się.

-Powiedzmy. Urodziłam się w Londynie, a to już jakiś krok do zostania porwanym przez magiczny czarny Cień, nie prawda? – Wendy puściła oczko do Henrego.

Już miała zignorować chłopca i ruszyć dalej, kiedy ktoś dobiegł do ich dwójki. Była to kobieta około trzydziestki. Gdy tylko znalazła się obok Henrego, objęła go ramieniem i uśmiechnęła się do niego. Jednak tylko, gdy spojrzała na nastolatkę, uśmiech zniknął z jej twarzy.

-Jestem Emma, mama Henrego. Biologiczna. – oznajmiła, przyglądając się uważnie nowej towarzyszce swojego syna.

-Jestem Wendy, nie jestem mamą Henrego. Adoptowana. – odpowiedziała, sarkastycznie. „Co za popieprzone miasteczko" – pomyślała. –Henry, skoro znalazłeś swoją mamę, to ja będę się już zbierać. Miło było Cię poznać.

Szybkim krokiem odeszła, aby już dłużej nie przebywać z nowo poznanymi osobami. Słuchawki czym prędzej wróciły na swoje miejsce. Przyśpieszyła tempo, kiedy jej oczom ukazał się jej cel – biblioteka. Wendy miała nieodparte wrażenie, iż każdy mieszkaniec tego miasta uważnie jej się przygląda. Jedni ze zmartwieniem, inni z przerażeniem, jeszcze inni wydawali się kompletnie zdziwieni, faktem, iż mogą zobaczyć na ulicy, kogoś, kogo nie znają. Storybrook wydawało się Wendy bardzo dziwnym miejscem. Zauważyła, iż nie jest ono zbyt pozytywnie nastawione na turystów. Każdy tutaj wydawał się dość specyficzny jakby z innego świata. Po części bardzo ją to cieszyło. W końcu czuła się jak wśród swoich. Ona też nigdy nie pasowała do reszty.

Dotarła na miejsce. Pchnęła ciężkie, duże drzwi i weszła do środka. Od razu udała się do jednego z pobliskich regałów. Zamknęła oczy i opuszkami palców przejechała po książkach znajdujących się na półce. Zatrzymała się nagle, otworzyła oczy i wybrała tę lekturę, która znajdowała się pod jej ręką. Po czym zajęła miejsce przy stole i zagłębiła się w lekturę.

Lost in NeverlandWhere stories live. Discover now