✎Rozdział trzeci

199 12 3
                                    



Wendy leżała aktualnie na barierce, na pokładzie Jolly Rogera. Wybrała sobie dość niebezpieczna pozycje do odpoczynku, jednak nie przeszkadzało jej to. Wszyscy szykowali się do podróży. Zabierali ze sobą dość dużą ilość broni, co dziwiło nieco blondynkę, aczkolwiek postanowiła nie ingerować w wybory dorosłych. Ona napełniła swój plecak natomiast ogromną ilością soku pomarańczowego i jej ulubionych octowych chipsów. „W końcu, jedziemy na survival" pomyślała, popijając napój, do którego ukradkiem dolała odrobinę rumu, ukradzionego spod pokładu. Choć w uszach miała słuchawki, nie włączyła żadnej piosenki. Zrobiła to po to, aby przysłuchiwać się, trwającej aktualnie kłótni między jej szefem - Panem Goldem a kapitanem statku - Hookiem.

-Dobrze wiesz, że to jest nie możliwe, aby ona była tym, za kogo się podaje. Oboje znamy Pana - Rumple wycedził przez zęby. -Nie bądź idiotą, piracie.

-Aj staruszku, przeżyłem już swoje i wiem, że mnie na tym, ani na żadnym innym świecie już nie zaskoczy.

-Choć raz pokieruj się rozsądkiem. Chcesz wkroczyć na jego teren, wepchnąć mu ja do rąk i potem co?

-A potem żyli długo i szczęśliwe - Hook puścił oczko, po czym odszedł.

Jako ostatni na statku pojawili się Henry, wraz z Emmą. Mimo protestów wielu osób chłopiec nie dał za wygraną i razem z nimi postanowił udać się do Nibylandii. Od razu poszedł przywitać się z Wendy i usiadł obok niej.

-Cieszysz się, prawda? - zapytał z ekscytacją w głosie.

-Tak, pewnie - mruknęła od niechcenia. - Jak planujemy się tam dostać? - blondynka była bardzo sceptycznie nastawiona, na tą wyprawę w nieznane, tym bardziej, iż nie do końca wierzyła ona w cel ich podróży.

-To oczywiste. Hook wypłynie trochę dalej statkiem, a następnie wyzuci do morza magiczną fasolkę, którą hoduje w Storybrook nasz olbrzym. Dzięki niej możemy podróżować między krainami, a my dziś wybierzemy się właśnie do Twojego domu - klasnął w ręce, uradowany.

-Masz racje, młody. To oczywiste!

-Nie cieszysz się?

-Nie do końca wiem, czy mam z czego. Z tego, co opowiadałeś mi o Panie, nie jest on najgrzeczniejszy chłopcem na wyspie.

-To prawda, Piotruś Pan to najbardziej perfidny drań, jakiego znam - Hook wtrącił, uśmiechając się. -Ale spokojnie, nie pozwolę mu Cię skrzywdzić, mała.

-To mnie pocieszyliście, nie ma co! - blondynka krzyknęła, uderzając lekko Henrego w ramie, po czym się zaśmiała .

Pirat oraz chłopiec byli zdecydowanie najbliższymi jej osobami w Storybrook. Kilian bardzo dbał o Wendy, pilnował jej, dbał o jej bezpieczeństwo. Był najlepszym przyjacielem, o jakim mogła marzyć. Cieszyła się, iż na swojej drodze spotkała kogoś takiego. Henry natomiast zawsze potrafił poprawić jej humor, nie zależnie od tego, jak się czuła, wystarczyło jedno słowo, aby na jej twarzy zagościł uśmiech. Tutaj, w Storybrook czuła się szczęśliwa, a przynajmniej tak myślała, na samym początku. Jednak gdy emocje już opadły, doszła do wniosku, iż to nie jest jej dom. Nie jest to miejsce, w którym czuje się w 100% sobą. Choć cały pomysł z tajemniczą wyprawą do Nibylandii wydawał się jej okropnie dziwny i nieprawdopodobny, miała w sercu cichą nadzieję, iż będzie się mylić i naprawdę dotrą oni do celu. Wszyscy ostrzegali ją jednak przed Panem. Chłopcem, który wymienił własnego syna na młodość, porwał Henrego, po czym próbował go zabić, rozbijał bez mrugnięcia okiem statki, które przypływały do jego wyspy. Ale czy Wendy to obchodziło? Nie. Śmierć była dla niej czymś naturalnym, taka była kolej rzeczy. Dlatego też wszystkie złe czyny Petera nie przyprawiały jej o zwroty głowy, nie bała się ani tego, co robił, ani jego samego. Jednej tylko rzeczy nie potrafiła pojąć – jak ona mogłaby być z kimś takim?

Lost in NeverlandWhere stories live. Discover now