✎Rozdział drugi

210 13 5
                                    







Ostatnie parę dni Wendy spędziła na czytaniu i wielu długich rozmowach z Henrym. Przebrnęła już przez książkę, podarowaną przez chłopca, a także każdą opublikowana wersje Piotrusia Pana, jaka tylko istniała na ziemi. Im więcej czasu poświęcała lekturze, tym bardziej zastanawiała się nad wszystkim, co ją otacza? Zbieg okoliczności co do imienia i nazwiska, nie zaskakiwał jej aż tak. Głównie skupiła się na osobowości, na różnicach oraz podobieństwach. Wendy opisywana w książkach była kochanym dzieckiem, posiadała dwójkę braci Johna i Michaela. Cała trójka wraz z rodzicami i psem, który robił za nianię, tworzyli zgraną i szczęśliwą rodzinę. Główna bohaterka bajki była dość odważna, młoda dziewczyna, która bardzo nie chciała dorosnąć. Wydawało się, iż nie bała się ona niczego. Dla Zaginionych Chłopców była oparciem, ich „mamą". Czytała im bajki, rozmawiała z nimi, opiekowała się. Te wszystkie ceny i czyny ni jak miały się do tego, jak czuła się "prawdziwa" Wendy oraz jak postrzegała samą siebie.

- Powiedz mi, za jakiego człowieka Ty się uważasz? Jakie są Twoje mocne strony? Co lubisz robić? Opowiedz mi o wszystkim, co przyjdzie Ci na myśl - mężczyzna spytał.

Wendy wciąż próbując rozszyfrować cały jej pobyt tutaj, postanowiła udać się do miejscowego psychologa, który według Henrego, był tak naprawdę Świerszczem.

- Myślę, że jestem raczej osoba nieśmiałą, mam duży problem, aby otworzyć się przed kimś. Bardzo ciężko jest mi wyjść poza moją strefę komfortu - blondynka odpowiedziała, zgodnie z prawdą.

- Zważając na Twoją sytuacje to zrozumiałe, iż masz problemy z opowiadaniem o sobie, pozbawieniem nowych ludzi. Grunt to nie zamykać się w czterech ścianach, powoli robić krok do przodu, ale nie zmuszać się, nie robić niczego na siłę - Jimmy uśmiechnął się do niej przyjaźnie.

- Czuje na sobie dość dużą presję - nastolatka opuściła głowę i zaczęła skubać lakier, który i tak już odchodził z jej paznokci.

- Czym ta presja jest spowodowana?

- Henrym - tutaj wstrzymała się chwile, jakby niepewna czy mówić dalej. -Henry ciągle opowiada mi o Piotrusiu Panie, Nibylandii, Zaginionych Chłopcach. - katem oka zauważyła, jak terapeuta uśmiecha się pod nosem. -Codziennie, po kilka razy, pyta mnie, czy coś sobie przypomniałam. Ciąga za sobą do restauracji, domu jego rodziny, znajomych, a zwłaszcza do sklepu Pana Golda.

- Czujesz presję dlatego, iż boisz się powiedzieć Henremu, iż jego teza jest nieprawdziwa? - zapytał, jakby lekko z nadzieją, co nieco zbiło dziewczynę z tropu.

- Wręcz przeciwnie. Wierze mu.

Kubek z herbatą, który Jimmy trzymał w ręce, upadł właśnie z impetem na podłogę, gdzie rozbił się na milion małych kawałków. Mężczyzna spojrzał na Wendy z niedowierzaniem i strachem. Przełknął głęboko ślinę w gardle, a następnie odkaszlnął i wrócił do poprzedniej pozycji.

-Wierzysz, iż jesteś postacią z bajki? - zapytał, zupełnie poważnie.

-Tak.

-Kiedy zdałaś sobie sprawę, iż to, co mówi Henry jest prawda?

Nastolatka zastanowiła się chwile. Przyszła tutaj tylko i wyłącznie z polecenia chłopca, mimo, iż bardzo nie chciała tutaj być, postanowiła, że zrobi mu tą przyjemność. Początkowo chciała po prostu porozmawiać z mężczyzną, o całej wierze Henrego w baśnie, dowiedzieć się czegoś więcej. Po chwili postanowiła jednak udawać, iż wierzy w każde jego słowa. Tak, też zrobiła. Jednak to pytanie, nieco ja zaskoczyło.

- Henry zabrał mnie do swojego zamku przy plaży. Opowiedział mi, jak Pan go porwał, a jego rodzina przypłynęła go uratować, opowiadał mi wiele rzeczy o Piotrusiu, o jaki tym jest, czego w życiu dokonał, o złych i dobrych rzeczach, choć tych drugich zdecydowanie jest mniej. Kiedy zaczął mówić o Nibylandii, poczułam się, jakbym już kiedyś słyszała o tym miejscu, jakby było ono moim prawdziwym domem.

Lost in NeverlandWhere stories live. Discover now