[4]

1.9K 78 6
                                    

Los Angeles nie jest takie złe. Jestem na zachodnim wybrzeżu od miesiąca. W końcu zaczyna się układać. Mamy praca jest dobrze płatna. Starcza nam na wszystkie nasze potrzeby oraz mamy czas dla siebie. Wieczory są dla nas takimi momentami. Siadamy razem do kolacji i opowiadamy sobie nawzajem, co się wydarzy tego dnia. Zawsze ceniłam każdą chwilę spędzoną z mamą. Od kilku lat jest najważniejszym człowiekiem w moim życiu. To mój wzór do naśladowania. W Charleston bardzo dużo pracowała, aby nas utrzymać. Wracała do domu zmęczona, ale zawsze znajdowała czas, aby zapytać, jak minął mi dzień. Mimo że za prawie każdym razem słyszała podobną odpowiedź, umiała mi doradzić, podnieść na duchu. Jestem jej za to strasznie wdzięczna. W końcu jej obietnice, że wszystko się ułoży, zaczęły się wypełniać, mimo że przestałam w pewnym momencie w nie wierzyć.

Szkoła też nie jest zła. Cieszę się, że mam tam kogoś z kim mogę porozmawiać. Molly, Emma i Evelin stały mi się bardzo bliskie. Spędzamy ze sobą codziennie po pół dnia od miesiąca, czasem też w soboty się widzimy i po lekcjach, więc to naturalne, że mamy dobre relacje. Ufają mi, ja im trochę. Jestem z ciebie dumna, że odważyłam się z nimi zakolegować. Tutaj w Kalifornii są całkiem inni ludzie niż w Karolinie Północnej. Pomagają sobie, wspierają. Są życzliwi i mili. W szkole zauważyłam, że klasa stara się, abym dobrze się czuła razem z nimi. Podchodzą porozmawiać. Nikt nie wstydzi się poprosić o pomoc czy przyznać się do błędów. Nie przypadkiem to miasto nazywa się Miastem Aniołów. 

Z takimi myślami przemierzałam korytarze szkoły. Zaraz miałam mieć zajęcia z języka francuskiego. To jeden z nielicznych przedmiotów, z którym nie mam problemów. Nawet wychodzę trochę ponad poziom grupy. Dzięki temu nie czuję się zagubiona na lekcjach. Siedzę sama w ławce. Jest siedem osób w naszej grupie. Reszta osób z klasy wybrała do nauki język niemiecki jak Evelin, rosyjski jak Emma lub hiszpański jak Molly. 

Sala od francuskiego znajdowała się na drugim końcu szkoły, w najgłębszym jej zakamarku. Jest na poddaszu, więc w sali są skosy na suficie. Dodaje to przytulności temu miejscu. Pani Zaslow postarała się bardzo, aby panowała w pomieszczeniu przyjemna atmosfera. Zawiesiła zasłony, ponaklejała plakaty dotyczące języka i Francji. Na jej biurku stoi duży wazon z kolorowymi kwiatami. 

Do dzwonka na lekcje zostało jeszcze kilka minut, kiedy doszłam pod salę. Nie było jeszcze nikogo znajomego, więc samotnie usiadłam na ławce pod salą, czekając jak ktoś się pojawi. I po chwili ktoś zawitał do tego zakątka. Korytarzem szli Jack i Zach. Podeszli do dużego parapetu, znajdującego się blisko mnie. Z plecaków wyjęli zeszyty i szybko zaczęli coś przepisywać. Zapewne któraś tleniona blondynka z naszej klasy dała im pracę domową z nadzieją na randkę, która nie nadejdzie. Tacy oni są, nie umawiają się z nikim ze szkoły. Obserwowałam ich zdziwiona. Co chwila oglądali się za siebie, jakby bali się zostać przyłapani. Podobno oni niczego się nie boją i wszystko mają w głębokim poważaniu.. 

Nagle na korytarzu pojawiła się kolejna postać. To ten trzecioklasista, kolega Daniela i chłopaków. Christian albo Cordian, nie pamiętam jego imienia. Koledzy z mojej klasy musieli go nie zauważyć, bo przestraszyli się, kiedy blondyn pociągnął ich do góry za kołnierze ciemnych bluz. 

-Co porabiacie? - puścił ich i wziął do ręki jeden z zeszytów leżących na parapecie. Miny Zacha i Jacka były bezcenne. Zdenerwowanie i wstyd malował się na ich twarzach. - Serio, matmę spisujecie? - spytał z kpiną blondyn. Albo to było zażenowanie. Nie mogłam rozróżnić.

-No wiesz, jak nam z nią idzie. - bronił się Jack. 

-Wattson może nas nie przepuścić. - dodał sfrustrowany Zach. Nerwowo drapał się po karku. 

-Dzisiaj u mnie chłopczyki. Coś trzeba z wami zrobić. - oznajmił surowym tonem blondyn. Odłożył czyjś zeszyt na parapet z powrotem i odszedł. 

Chwila, co? Cordian, czy jak mu tam, matkuje Zachowi i Jackowi? Przecież to niedorzeczne, nie podobne do nich. Przecież do piątka nieuków, którym na niczym nie zależy. Nie wiedzą co to empatia, ani odpowiedzialność. Tak powtarza mi Molly. I inni też coś podobnego mówili. Coś mi tu nie pasuję. 

Dalsze obserwowanie chłopaków i rozmyślanie o nich przerwał mi męski głos wypowiadający moje imię. Odwróciłam głowę w tamtą stronę. Właśnie dosiadł się do mnie Ray McSlides.  

-Hej Megan. - przywitał się. 

Ray chodzi ze mną do klasy. Jest jednym z najprzystojniejszych chłopaków w klasie. Do tego gra w szkolnej drużynie koszykarskiej. Jest blondynem, którego kosmyki włosów zaczesane są do góry na żelu. Ma brązowe oczy i słodkie dołeczki na policzkach. Zastanawia mnie jego obecność tutaj. Nie uczęszcza na zajęcia z francuskiego. 

-Cześć. - odpowiedziałam nieśmiale. Wcześniej rozmawiał ze mną może ze cztery razy. I to jak dziewczyny były obok mnie. Czym zwróciłam jego uwagę na siebie? Przecież cheerleaderki, którymi się otacza, są dwa razy ładniejsze. 

-Co tak sama siedzisz? - zapytał. Wpatrywał się we mnie, co mnie trochę krępowało. Czułam się, jakby chciał wzrokiem mnie prześwietlić. Dlatego opuściłam wzrok na swoje buty. 

-Dopiero przyszłam. - skłamałam. Przecież nie powiem mu, jakiej sytuacji byłam świadkiem. Uzna mnie za jakąś chorą psychicznie. On również ostrzegał mnie przed chłopakami. Opowiadał, że kilka razy miał z nimi na pieńku i nie wspomina tego dobrze. Jego historię tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że powinnam przestać o nich myśleć i skupić się na nauce. 

-Tak w ogóle to ładnie dzisiaj wyglądasz. - powiedział. Skrępowałam się jeszcze bardziej. Już dawno nie słyszałam komplementu z ust chłopaka. Poczułam jak się czerwienię. Teraz tym bardziej nie miałam odwagi podnieść wzroku na Raya. 

-Dziękuję. - szepnęłam. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje. Ray musiał już iść. Pożegnał się ze mną i zapowiedział, że jeszcze podejdzie porozmawiać. Przytaknęłam mu zdezorientowana i patrzyłam jak odchodzi. 

To kolejna dziwna sytuacja dzisiaj. Ten tydzień zapowiada się bardzo ciekawie. Jeden z najlepszy zawodników szkolnej drużyny podszedł do mnie porozmawiać, nawet mnie skomplementował. Co on we mnie widzi? Jestem zwykłą dziewczyną. Nie jestem nawet ładna. Włosy muszę wiązać, aby nie było widać zniszczonych końcówek. Twarz codziennie tuszuję kosmetykami, aby dodać sobie pewności siebie. Bez makijażu nie wiem czy odważyłabym się wyjść do ludzi. Mam tyle niedoskonałości, które muszę tuszować. Nie rozumiem, czemu Ray się mną zainteresował. 

Kiedy przyszła pani Zaslow, weszłam za nią do klasy. Usiadłam sama w drugiej ławce pod oknem. Nauczycielka zaczęła prowadzić lekcję od razu. Jednak kilka minut, jakieś pięć, przerwało jej nagłe otwarcie drzwi. Do sali wszedł Jack Avery. On również uczy się francuskiego i uczęszcza na te zajęcia sam. Z tego co mi wiadomo, Zach wybrał nietrafnie niemiecki. 

-M. Avery est toujours en retard. (Pan Avery jak zawsze spóźniony) - skomentowała nauczycielka w obcym języku niezadowolona z postawy ucznia. 

-Excusez moi, professeur. J'étais au secrétariat pour régler une question importante. (Przepraszam panią profesor. Byłem w sekretariacie, aby załatwić ważną sprawę.) - odpowiedział w tym samym języku i usiadł na swoim miejscu. Również siedział sam. 

Pierwszy raz słyszałam, jak mówi po francusku. Nie spodziewałam się, że on potrafi powiedzieć coś więcej po tym języku niż podstawowe zwroty. Zawsze na lekcji siedzi cicho,  w ogóle się nie udziela (tak jak na pozostałych zajęciach). Obserwowałam go dyskretnie przez całą lekcję. Siedział przybity, zamyślony. Tak jak ja nie mógł skupić się na poleceniach nauczycielki. Tylko że ja stwarzałam pozory, że uważam i bezmyślnie przepisywałam wyrażenia z tablicy. Nie obchodziło mnie w tamtym momencie, co znaczą. Interesował mnie bardziej Jack. Lokowany blondyn jest dla mnie jak zakazany owoc. Chciałabym się o nim jak najwięcej dowiedzieć, ale nie mogę. Jeżeli ktokolwiek dowie się, że zajmuję sobie nim głowę, zjedzie mnie po całości. Miał mnie nie interesować. To chodzący problem. Muszę to w końcu zrozumieć. Nie chcę powtórki z rozrywki. Nie chcę znów stać się pośmiewiskiem. Tym razem z powodu tego idioty i jego kolegów. 

~~

Pisząc te wypowiedzi po francusku, korzystałam z Google Tłumacz, więc jeżeli są błędy bardzo przepraszam. Nie uczę się tego języka, dlatego zdałam się na internetowy tłumacz. 

Bad reputation || WHY DON'T WEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz