[40]

1.1K 60 5
                                    

Powiedzieć, że nie stresowałam się przed dzisiejszym dniem, to jak nie powiedzieć nic. Nie mogłam spać w nocy. Denerwowałam się, bo nie umiałam przewidzieć jak będzie wyglądał ten dzień. Pierwszy dzień szkolny odkąd pokłóciłam się z dziewczynami. Nie wiedziałam, ile plotek zdążyły już rozprowadzić, ani jaką taktykę przybrały. Nie wiedziałam, jak przygotować się na to, co zastanę w budynku szkoły. W myślach próbowałam wyobrazić sobie, jak to może wyglądać, ale za każdym razem kończyło się to tragicznie. Najchętniej nigdzie bym nie szła. 

Punktualnie wpół do ósmej zajechał pod mój dom Corbyn. Razem z Zachiem równocześnie wyszliśmy na zewnątrz i wsiedliśmy do auta. W środku już czekała reszta ekipy. Jack też przeszedł burzliwy weekend. Przeprowadził  z matką prawdziwą, szczerą rozmowę. Powiedział jej o wszystkim (oprócz zespołu), a i ona zdobyła się na prawdę i wyjaśniła mu, jak sytuacja wyglądała z jej punktu widzenia. Po kilku godzinach pogodzili się. Jestem dumna z chłopaka, że zdobył się na tak ważną rzecz i jego relacje z mamą znaczenie się poprawiły. 

Kilka minut później dojechaliśmy pod naszą szkołę. W czasie drogi chłopaki dodawali mi otuchy i starali podnieść na duchu. Niestety, nie ważne jak bardzo by się starali, ja z tyłu głowy wciąż miałam myśli o szkole i tym co mnie czeka. Przecież z kim ja teraz będę siedzieć jak nie z Molly? Jack siedzi z Zachiem, a ja jestem skazana na samotność w większości przypadków. 

Corbyn zaparkował na parkingu szkolnym. Kilku nastolatków, którzy akurat tam byli, spojrzeli w naszą stronę. Zaczęliśmy po kolei wysiadać. Niezręcznie się czułam z tym, że ludzie się na mnie patrzą. Jack zaraz znalazł się obok mnie i objął w pasie. 

-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - szepnął mi do ucha, na co się uśmiechnęłam. Wierzył we mnie. 

Całą ekipą ruszyliśmy w stronę wejścia do szkoły. Obejmowana przez swojego chłopaka i w towarzystwie przyjaciół poczułam pewność siebie. W tamtej chwili nie myślałam o tym, co sądzą o mnie mijane osoby. Liczyło się to, że jestem z ważnymi dla mnie osobami - nic więcej. 

Rozeszliśmy się na końcu korytarza. Daniel, Jonah i Corbyn poszli na swoje lekcje, prawdopodobnie, a my we troje zostaliśmy pod salą od matematyki, w której za kilka minut mieliśmy zaczynać lekcje. Po przeciwnej stronie korytarza stały skłócone ze mną dziewczyny, Ray oraz jakaś brunetka, którą pierwszy raz widziałam na oczy. Szybko znalazły kogoś na moje miejsce. Jakby wzrok mógł zabić, właśnie dokonałyby mojego zabójstwa. Szeptały nowej komentarze zapewne na mój temat. Zrobiło mi się trochę smutno, że już pewnie rozpowiadają niestworzone historię na mój temat. Jednak Jack i Zach zaraz przypomnieli mi o sobie. 

-Idziemy dzisiaj wieczorem do Makeny? - spytał mnie mój chłopak nieustannie obejmujący mnie. 

-Będziemy opijać jej związek z Danielem. - podjarał się Zach. 

-Wait, to oni są razem? - zdziwiłam się. Nikt mi o tym wcześniej nie powiedział. 

-Wczoraj w końcu Daniel się jej spytał. Ile można było czekać? - oburzył się Zach. - Straciłam 15 dolców przez niego. 

-Z kim się założyłeś? 

-Z Corbynem. Ale może uda mi się odkuć. Tylko Jonah musi zacząć chodzić z Tate w tym miesiącu. 

Zaśmiałam się z ich zachowania. Odstawiają za kasę kiedy kto z kim zacznie chodzić. 

-Nas też obstawialiście? 

-Tak. I tu ja wygrałem 20 dolarów. Corbyn obstawiał, że stchórzysz i nie spytasz się Meg na imprezie Daniela. 

Dalszą rozmowę o zakładach Zacha i Corbyna przerwał nam dzwonek. Weszliśmy do klasy ostatni, abym mogła wypatrzeć sobie dobre miejsce na czas tej lekcji. Nie chciałam nikogo podsiadać, więc czekałam aż każdy zajmie swoje miejsce, a ja usiądę tam gdzie zostanie wolne. Na moje szczęście cała przedostatnia ławka przed Zachiem i Jackiem była wolna. Wcześniej siedziały tu Aspen i Chloe, klasowe plastiki, których dzisiaj nie było w domu. Podwalały kiedyś do chłopaków, ale z marnym skutkiem. 

Bad reputation || WHY DON'T WEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz