Czy tego chciałam!

21 2 2
                                    


~(Sorana)~

Nie obchodziło mnie nic oprócz tego gdzie jest Vincent.  Gdy nagle zobaczyłam jaka byłam głupia i co zrobiłam. Poczułam się słabo, zaczęłam uciekać albo przynajmniej próbować uciec przed prawdą. Wleciałam do lasu i na pierwszym wystającym korzeniu potknęłam   się i poleciałam jak długa.

Szybko wstałam i biegłam dalej. Zatrzymałam się dosłownie na sekundę i wyczarowałam sobie piękną srebrną zbroję, niestety nie mogłam się nią zachwycać musiałam uciec memu przeznaczeniu jeżeli  w ogóle się da.  Pędziłam dalej jak na złość uderzyłam w drzewo, gdy się obudziłam wszyscy stali w kole. Stali nad mną.  Wstałam, wszyscy, których znam czyli Aquin, Vincent,  Malaga, a nawet Koral wołali do mnie.

- Zabijemy Cię! Dopadniemy Cię!-

Wyglądało to strasznie! Później każdy po kolei wypowiadał swoje pretensje, wszystko przeciwko mnie.

-Jesteś najgorszą matką na świecie. Jestem od Ciebie lepszy. Od wszystkich lepszy. Uważasz, że kim dla Ciebie jestem, uważasz, że Cię kocham!-

Ostatnie słowo Vincenta mocno mnie uraziło.

- Myślisz, że możesz sobie mną pomiatać. Na początku starałam się Ciebie tolerować, myślałam, że to przez mnie. Myliłam się to twoja wina! Jesteś NAJGORSZA!  Najgorsza!-

Wykrzyczała mi prosto w twarz Aquin. Po czym tak jak mój syn rozpłynęła się w powietrzu.

- Uważasz, że wszystkimi możesz rządzić. Prawda jest taka, że wiedziałaś, że twój syn jest taki przemądrzały jak ty i nikogo nie znajdzie dlatego zmusiłaś mnie żebym z nim była. -

Powiedziała z żalem.

- Jestem Koral!! Czy naprawdę tak trudno to zrozumieć, no tak głupi nic nie rozumieją. Myślisz, że jak odbierzesz innym życie to będziesz najlepsza niestety nie wylądujesz za to na śmietniku!-

Wszystkie te słowa były bardzo ostre, ale najbardziej zabolało mnie to, że wszystko było prawdziwe. 

Gdy ostatnia postać zniknęła pobiegłam dalej. Gdy biegłam ciągle widziałam jak ścigają mnie cienie moich najbliższych.  Miałam dziwne głosy w głowie.

- Zabij się, zgiń -

Mówiły. 

Nagle przed sobą zobaczyłam przed sobą klif o mało co nie spadłam.  Cienie znikały i pojawiały się mówiąc przenikliwymi głosami. Szybko zawiesiłam linę nad drzewem i zaplątałam pętle. Nie kontrolowałam swoich ruchów. Wszystko mnie przytłaczało. Zbijało mnie w jedność. Nagle wszystko zbijało się w całość wszystkie historie, które  zdawały się zniknąć na zawsze jak i cząstki mnie, które dawno już umarły wskrzesiły się. Czułam się okropnie wszystko mnie bolało, ale najbardziej serce, byłam teraz w pełni świadoma, że byłam najgorszą klaczą w całej historii świata i nie mogę już nic zrobić. 

Nic.

Zacisnęłam pętle w okół szyi ostatkiem sił. Wyczerpana 9 dniowym biegiem bez wody bez jedzenia, zawisłam w powietrzu. Zaczęłam dusić się już nie mogłam złapać powietrza. 

Nagle wszystko zniknęło, ból fizyczny jak i psychiczny, głosy w głowie i przytłoczenie. Panicznie zaczęłam wyrywać się z ucisku sznura lecz było za późno. Moje serce przestało bić, zamknęłam moje myśli, serce i oczy na zawsze. 

Nastąpił koniec mojego marnego życia.

Koniec na zawsze.

Dopiero teraz dotarło do mnie, że źle wychowałam Vincenta, że źle zrobiłam próbując zabić tego biednego Korala, że źle zrobiłam namawiając Malagę do ożenienia się z Vincentem. Źle wykorzystałam moje życie, bardzo źle.

Z głębinWhere stories live. Discover now