Rozdział XXI

2.8K 231 11
                                    

Magnus

    Wiedział, że teoretycznie, powinno mu być ciepło, ale mimo wszystko trząsł się jak osika. To pewnie to zbudziło Alexandra.
 - Magnus? - Zapytał zaspanym głosem. - Cały się trzęsiesz. Wszystko w porządku?
- Chyba nie. - Wyszeptał i bardziej nakrył się kołdrą. Alec przyłożył mu rękę do czoła.
 - Masz gorączkę. - Stwierdził i zsunął się łóżka. - Przyniosę ci coś.
    Magnus wielbił ziemię, po której stąpał Alec. Dobrze, że już kiedyś widział, gdzie chowa wszystkie leki, bo inaczej Magnus, jak nic, skonałby w tym łóżku.
- Weź to. - Rozkazał, gdy tylko znów się pojawił w pokoju. - Powinno zbić temperaturę. - Azjata połknął tabletkę i z powrotem położył się na poduszce. 
- Od razu wiedziałem, że szlafrok i deszcz nie idą ze sobą w parze. - Zażartował. - Nie martw się tak o mnie, Alexandrze. To nic poważnego.
- No nie wiem. - Alec położył się obok, nadal drżącego Magnusa. - Nie mam doświadczenia w opiece chorymi. - Zmusił się do uśmiechu. Magnus naprawdę widział szczere zmartwienie na twarzy chłopaka.
- Po prostu mnie przytul i chodźmy dalej spać.
- Chodź bliżej, ogrzeję cię. - Alec przyciągnął go maksymalnie do siebie, tak że Azjata, już prawie na nim leżał.
Przez chwilę, przez jego umysł, przeszła myśl, że tak właściwie, to ten spacer w deszczu nie był znowuż, aż tak złą opcją, skoro sam Alexander ma zamiar się nim opiekować.

Alexander

    Tym razem spali aż do samego rana, a przynajmniej on spał, bo gdy otworzył oczy, dostrzegł Magnusa, leżącego obok, z telefonem w ręce i kotem na brzuchu.
- Jak się czujesz? - Od razu zapytał.
- Witaj Alexandrze, już lepiej, ale jeszcze nie do końca.
- Potrzebujesz czegoś? - Alec chciał mu jakoś pomóc. - Może coś ciepłego? Mogę zrobić śniadanie.
 - A nie spalisz kuchni? - Zażartował.
- Bardzo śmieszne. - Zwlekł się z łóżka. - Postaram się, ale najpierw pójdę się przebrać. Tylko chory ma przywilej spędzenia całego dnia w piżamie. - Błysnął zębami i już go nie było.
    Najszybciej jak się dało, ubrał się i zabrał z mieszkania najpotrzebniejsze rzeczy. Ruszył z powrotem do mieszkania Magnusa i stanął jak wryty. W salonie siedział chłopak. Bardzo przystojny, lecz dziwnie wyglądający. Gdy tylko dostrzegł jego, stojącego w progu, szeroko się uśmiechnął i podniósł się z kanapy.
- Ty pewnie jesteś Alexander?
 - Alec. - Odruchowo poprawił nieznajomego. - A ty kto?
- To Simon. - Znikąd pojawił się Magnus, opatulony, tym razem, ciepłym, puchowym szlafrokiem. - Mój przyjaciel, a zanim zapytasz kim jest ten ponurak w kuchni, powiem ci, że to Raphael.
- Miło mi. Chyba? - Alec nie wiedział co miałby w takiej sytuacji powiedzieć.
- Przyjechaliśmy bo Magnus napisał, że jest chory. - Simon tłumaczył ich obecność. - Nie wspomniał, jednak, że już ma opiekę
 - Nareszcie się od ciebie uwolnimy. - Do salonu wszedł niski, barczysty brunet. Z tonu jego głosu można było wyczytać, że wcale nie myśli tego co powiedział. - Raphael. - Podszedł do Aleca i podał mu dłoń, którą ten uściskał.
- Alec. Miło mi cię poznać - Uśmiechnął się delikatnie.
- Koniec tych pogaduszek, Raphik. - Simon stanął za mężczyzną i objął go  w pasie, jednocześnie całując w czubek głowy. - Magnus czeka na śniadanie, z resztą ja też już jestem głodny. Zjesz z nami? - Ostatnie słowa skierował do Aleca.
Chłopak spojrzał pytająco na Magnusa, a gdy ten zachęcająco pokiwał głową, odpowiedział.
- Jasne. Czemu nie. - Usiadł przy Magnusie i chwycił go, pod stołem, za rękę. - Jak się czujesz?
- Teraz, gdy mam przy sobie wszystkich najważniejszych, jest już lepiej. - Uśmiechnął się do Aleca. - Co dziś serwujesz Raphaelu?
- Jajecznicę i kakao. - Odburknął, siadając obok Simona. - Na nic innego nie było czasu. - Wziął kęsa, dokładnie go przeżuł i zapytał. - Dlaczego jesteś chory? Cóż żeś znowu wymyślił? - Patrzył na niego z kpiąco uniesioną brwią.
 - Można powiedzieć, że udałem się na spacer w deszczu.
- I zapomniałeś parasola? - Zapytał Simon.
- I ubrań... - Dodał Magnus.
- I ewidentnie , mózgu. - Skwitował Raphael.
    Alec siedział z nimi przy tym stole i nie mógł się nadziwić relacjom jakie były między nimi.
Simon wyglądał na roztargnionego nerda, który świata nie widzi poza komiksami i grami komputerowymi. Zupełnie różnił się od Raphaela, który w dopasowanym, ciemnym garniturze, wyglądał jak surowy biznesmen. Gdyby Alec miał z nim styczność w normalnej sytuacji, pewnie uznałby, że jego pesymistyczne podejście  do życia jest strasznie irytujące, ale gdy miał okazję poobserwować jak troszczy się o Magnusa i jak jego twarz zmienia się, łagodnieje, gdy patrzy na Simona, wiedział że to tylko pozory. Już na pierwszy rzut oka, można było dostrzec, że łączy ich ogromne uczucie.
Alec zastanawiał się skąd ta trójka się zna. Właściwie nie widział powodu, dla którego miałby nie zadać tego pytania.
- Skąd się znacie? Cała wasza trójka?
- To długa historia, ale w skrócie. - Zaczął Magnus, ale szybko przerwał mu Simon.
- Ze szkoły, a dokładnie z liceum.
- Chodziliśmy do jednej klasy. - Uzupełnił Magnus wskazując na Raphaela. - A Simon do rok młodszej.
- Przyczepił się do mnie  i nie chciał puścić. - Wtrącił się Raphael. - Został do teraz.
 - Właściwie, to nie bardzo było to skomplikowane. - Skwitował Alec.
- Ciekawszą resztę opowiem, gdy będziemy sami. - Magnus mrugnął do niego porozumiewawczo.
- No właśnie. - Raphael wstał od stołu. - Teraz, gdy wiemy, że nie jest z tobą aż tak źle, jak byśmy chcieli, możemy już iść.
- Trzymajcie się ciepło, zwłaszcza ty, Magnusie. - Simon również wstał od stołu i pomachał im na pożegnanie.
- No i zostaliśmy sami. - Skwitował Magnus, gdy za jego przyjaciółmi, zamknęły się drzwi.
- Oni zawsze są... Tacy? - Zapytał, nadal w szoku.
- Jacy? - Zmarszczył brwi. - Chodzi ci o to, że pojawiają się i znikają? Zawsze bałaganią w mojej kuchni? Raphael jest niemiły, a Simon zbyt szczęśliwy? - Zastanowił się chwilę. - Tak. - Wstał od stołu, by usadowić się, na kanapie. - Przyłączysz się do mnie?
- Jasne. - Alec usiadł blisko Azjaty, a ten oparł się o jego pierś, tak by Alec mógł objąć go ramionami.
- Co mamy dziś w planach?
- Zapewne nie idziesz do pracy, więc i ja mogę nie iść, a resztę musisz wymyślić sam.
- Świetnie. - Magnus klasnął w dłonie. - W takim razie zostaniemy na tej kanapie i będziemy się przytulać. Później pójdziemy do sypialni  i tam też będziemy się przytulać. Co ty na to?
- A co z tym? - Alec odwrócił Magnusa w swoją stronę i delikatnie pocałował w usta.
- To nie wchodzi w grę. - Odparł oddając pocałunek. - Jestem chory. Jeszcze bym cię zaraził. - Kontynuował, nadal muskając usta Aleca.
- A co jeśli mnie to nie przeszkadza? - Zapytał, między pocałunkami.
- W takim razie... -  Magnus odnalazł niebieskie spojrzenie. - Pocałuj mnie, Alexandrze.
- Przecież całuję. - Odparł nadal muskając jego warki.
- Ale tak naprawdę - Magnus usiadł na Alecu i złapał go za szyję. - Pocałuj mnie. - Alec spełnił jego życzenie. Wpił się w jego gorące usta. Nie przeszkadzało mu nawet, że Mags był taki gorący z powodu gorączki. Azjata zakończył pocałunek i zsunął się na tors chłopaka, by móc się do niego, na powrót, przytulić..
- Mówił ci już ktoś, że jesteś wspaniałą poduszką?
- Nie, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.

When hope and love has been lost // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz