ten

228 28 12
                                    

Céline jadła chipsy i przeglądała oferty pracy. W dłoni trzymała butelkę piwa bezalkoholowego, bo choć miała wielką ochotę się upić, to wiedziała, że przy poszukiwaniu pracy jest to co najmniej fatalny pomysł. Z jej szczęściem pewnie pod wpływem procentów wysłałaby podanie na stanowisko operatora wózka widłowego, choć przenigdy nie siedziała za kierownicą takiego sprzętu. Leżała więc na łóżku w ulubionych, rozciągniętych dresach i starała się nie pokruszyć chipsami na świeżo wypraną pościel.

Gdy właśnie wkładała niesamowicie wielką garść przekąski do ust i miała ją popić piwem, usłyszała odgłos dzwonka do drzwi. Nie miała zamiaru otwierać. Mimo, że dziennikarze już powoli dawali za wygraną, nieliczni nadal próbowali zdobyć choć najmniejszy kontakt z byłą narzeczoną Burrowa. Więc jedynie wygodniej ułożyła się na pościeli i w dalszym ciągu mechanicznie przesuwała kolejne oferty pracy. Jednak człowiek po drugiej stronie drzwi wyraźnie nie odpuszczał. Natarczywy, głośny dźwięk dzwonka, który powoli zaczął wiercić jej dziurę w głowie kazał jej zsunąć się z łóżka na podłogę i niechętnie ruszyć do drzwi, wciąż z butelką piwa w ręce (już dawno przestała dbać o pozory). Ziewnęła i otworzyła drzwi, nawet nie zaglądając wcześniej przez kamery, kto śmiał zakłócić jej spokój. Jakież było jej zaskoczenie, gdy oprócz chłodnego powietrza uderzył w nią widok, którego z pewnością się nie spodziewała.

William Burrow miał na sobie błękitną koszulkę, która świetnie opinała jego doskonale zbudowany tors i ramiona, a na nią narzucił niedbale czarną, dżinsową kurtkę. Gdy ją zobaczył, jego ciemne oczy rozbłysły (a może tylko tak jej się wydawało), a on sam przeczesał nerwowo krótkie, kręcone włosy.

Céline mocniej zabiło serce, a dłonie zaczęły się jej niebezpiecznie pocić. Uświadomiła sobie, że była ubrana w stare, poprzecierane w niektórych miejscach dresy, przetłuszczające się włosy miała związane w niedbałego koka, a w jej dłoni jakby nigdy nic znajdowała się butelka piwa. Odłożyła ją na stojącą niedaleko szafkę, przedtem robiąc ostatni, duży łyk. Mimo, że według producenta napój nie miał w sobie za grosz alkoholu, to miała nadzieję, że sam jego smak doda jej odwagi.

– Zapomniałem odwołać ślubu. – Usłyszała jego ciepły, lekko drżący głos.

Objęła się ramionami, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Powinna go wpuścić do domu? W końcu prawnie ten dom był w połowie jego, a w jej moralności on i tak należał do niego w całości. Ile miała trwać ta rozmowa? Powinna zaproponować coś do picia? Czy tylko chciał ją poinformować o odwołaniu ślubu i odejść na zawsze? Miała nadzieję, że nie. Ale co tu robił?

– Zamierzasz to zrobić? – szepnęła, a w zamian została odurzona jego bliskością.

Znów był na wyciągnięcie jej ręki, a jego usta były na jej ustach i wiedziała, że tak powinno być zawsze. Wiedziała, że nigdy nie powinna z tego rezygnować, kiedy on nie rezygnował z niej, z przetłuszczającymi się włosami i z ustami smakującymi chipsami paprykowymi i chmielem. Czuła się wyjątkowo w jego ramionach, kiedy na zewnątrz było zimno, mimo, że termometr pokazywał temperaturę dziesięciu stopni, a jego usta były takie ciepłe.

Pociągnęła go za poły kurtki, wprowadzając siebie i jego do ich domu. To już na zawsze będzie ich dom i Céline myślała tylko o tym, że to wszystko wraca do normy. Że normą jest ona z nim, jej ręce w jego włosach i jego na jej szyi, i wspólne oddechy. Przeszły ją dreszcze, kiedy poczuła gorące powietrze wypuszczane w jego ust, gdy wyszeptał:

– Cieszę się, że wróciłem do domu.

Uśmiechnęła się, kładąc dłoń na jego delikatnym, błyszczącym policzku.

– Też się cieszę.

Leżeli obok siebie na sofie, czując obezwładniającą bliskość. Patrzyli sobie w oczy dokładnie w ten sam sposób, co trzy lata temu, kiedy spotkali się na koncercie w rodzinnym kraju Céline i poczuli, że ten drugi ktoś jest wyjątkowy.

Złoto Kinabalu ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz