~~~Leon~~~

61 6 2
                                    

Przyszłość
Zabrali ją. Światło mojego wszechświata zniknęło. Czemu mnie tak katujesz, Boże? Jestem wszak tylko cierpiącą duszą, czym zasłużyłem na te tortury? To przez to znalazłem się na dnie mrocznej otchłani piekieł. Jak mogę dać upust wściekłości? Kiedy wiesz, że twoje serce ocieka gorzkim syropem żałości i gniewu? Czy może mieć korzenie u początków rzeczy tak prostej, jak samotność? Czy jest w stanie się ujawnić w słonych łzach wypływających z niewinnych oczu zranionej duszy? Może. Teraz jestem taką duszyczką, która po cichutku wysyła pokorne błagania o pamiętanie o jej obecności. Chce uszczknąć choć skrawka tej tak zwanej miłości, o której mówi cały świat jak jest długi i szeroki. Niby prosta prośba, a jednak tak nieosiągalna. Czy to tak wiele prosić o odrobinę szczęścia? O jeden promyk światła w pogrążonym w ciemności świecie mojej rzeczywistości. Tak, jestem samotny, ale chyba to właśnie jest mój los, moja niedola winna. Nie znajdę ukojenia na tej ziemi, te gwiazdy nie oznaczą drogi mojego nędznego życia, powietrze nie ukoi ognia palącego moją duszę. Jestem bezradny, zagubiony, oślepia mnie mgła wspomnień, których nie da się wymazać z mojej głowy. Próbuję żyć, oddychać, cieszyć się tym światem, jak gdyby nic się nie działo, ale nikt nie dokona niemożliwego. Płomień nadziei w moim sercu już dawno zgasł, nie ma dla mnie ratunku od bezkresnego obliwionu czeluści piekielnych. Taki mój los, moje przeznaczenie zapisane eony temu. Tak miało być. Miała być mi odebrana. Już nigdy nie ucieszę oka jej widokiem. Nie usłyszę głosu mojej anielicy. Cóż wiec zostaje mnie, nędznemu wędrowcowi bez celu podróży? Samotność. Cierpienie. Noc. Krew wypływająca z ran zadanych mojej duszy. A na końcu po prostu śmierć.

Listy Greckiego PorucznikaWhere stories live. Discover now