Rozdział pierwszy

54 2 2
                                    


Padało. Jechałam samochodem przez ruchliwe ulice porannego miasta, pomimo, że była bardzo wczesna godzina świat już prawie wybudził się z nocnego pomruku. Duże krople uderzało miarowo w okno, zasłaniając mi widok zza szyby. Między mną, a mamą była cisza. Zniecierpliwiona odpaliłam radio, a samochód wypełnił w mig dźwięk muzyki. 

- Nie denerwuj się, będzie dobrze. - wreszcie jako pierwsza przemówiła mama, nie odwracając wzorku od jezdni. 

- Nie denerwuje się. - odparłam, opierając głowę na dłoni. - Po prostu nie lubię takich chwil. 

- Właśnie widzę. - lekko się uśmiechała mówiąc to. - Będziesz robić to co kochasz i wreszcie przestaniesz syfić tymi farbami w domu, liczę że tam się wyszalejesz malarsko. 

- Może. 

Resztę drogi już nic do siebie nie mówiłyśmy. Chyba, nie było o czym  gadać skoro wszystkie papiery były już załatwione, a ja nie jestem w humorze typowo.

Czuje się tak fatalnie, co jak co ale nikt nie lubi wpadać do szkoły dwa miesiące po rozpoczęciu semestru, dodatkowo wpadnę tam dosłownie bo jestem już cholernie spóźniona. Z tego co wiem, teraz są jakieś zajęcia ze sztuki więc sądzę, że nie będę musiała się wysilać żeby to nadrobić. Mamka przystaje samochodem, ja szybko wysiadam, zanim jednak zamknę drzwi słyszę, że bardzo mnie kocha i życzy powodzenia. 

Tup 

Tup 

Tup 

Przebieram nogami i już jestem na górze wyremontowanych schodów. Wchodząc do budynku uderza we mnie zapach starej szkoły połączony z nutką załamania emocjonalnego. Niedaleko widzę sprzątaczkę krzątającą  się po korytarzu wiec podbijam do niej i pytam o drogę do klasy 27. Biegnę dalej pod wskazany mi adres. 

Cholera jak wysoko, kurwa jakieś jebane 4 piętro 

Wpadam na korytarz i analizując numerki znajduję salę 27. Pociągam za klamkę, która ani drgnie, więc dalej szarpie się z tym dziadostwem, aż wrzeszczcie klamka otwiera mi drzwi do sali. Wpadłam tam jak burza do niewielkiej sali w kolorze oliwkowym i słonego karmelu. 

- Dzień Dobry. - odzywam się pierwsza i wieszam mój wzrok na postaci wysokiego mężczyzny, który akurat stał obok ciemnozielonej tablicy i coś zapisywał. 

- Witaj, ty pewnie jesteś tą nową, myślałam, że już nas nie zaszczycisz. - odłożył wszystko co trzymał w ręku na biurko i zachęcił ruchem dłoni żebym wyszła przed klasę i coś o sobie powiedziała. 

- No hejka wszystkim, więc jestem Maude, mam 17 lat i przyjechałam z Brighton. Lubię malować i oglądać anime więc to chyba wszystko. - zakończyłam swój jakże wyczerpujący monolog i uśmiechnęłam się półgębkiem kierując swój wzrok na nauczyciela. 

- Miło Cię poznać Maude, ja nazywam się Vincent Johnson  i zapraszam do trzeciego rzędu bo chyba tylko tam zostało wolne miejsce. - lekko się wychylił, czy aby czegoś nie pokręcił. 

Także tam skierowałam swoje kroki w krzywych trampkach z motywem zeberki. Usiadłam obok jakieś dziewczyny, w krótkich czerwony włosach. Miała mocny makijaż, a ubrana była na czarno. 

- Hejka, masz może długopis. - zagaiłam pierwsza. 

- Cześć, nie właśnie też od kogoś wyżule. - i odwróciła się do jakiś dziewczyn za nami. Z tego co usłyszałam, miały oby dwie na imię Juliet. Jedna blondynka, a druga brunetka w okularach. Po tym jak już zdobyłam długopis mogłam zapisywać jakieś tam notatki. Co jakiś czas wzrok mój i Vincenta się krzyżował. 

Po całym dniu zajęć marzyłam już tylko o tym aby położyć się do łóżka, przytulić do mojego Bonifacego i iść spać. 

Jutro znowu czeka mnie cholernie ciężki dzień. 


_____________________________________________________________________________

bosze, to co ja tu teraz pisze jest tak słabe, że płaczę jak to czytam ;-; 

help meeeeee

~ 580 słów, ale żal, miało być więcej ;-; ~ 


Połączyła nas sztalugaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant