Rozdział drugi

55 1 0
                                    


I tak minęły pierwsze dni w tym podłym liceum. Z dziewczyną z ławki prawie nie rozmawiałam. Nadszedł już ten pożądany dzień, w którym poznałam pierwszą znajomą, i mimo wszystko była normalna, krótko mówiąc można było się z nią dogadać. Dość wysoka i szczupła z krótkimi czarnymi włosami i tak samo okularami, Natalie. To właśnie ona wkręciła mnie do paczki popapranych ludzi -  rudego dziecka, gościa w brylach i paru innych  laseczek, których nie odróżniam.  

a dziś, kroczę pewnym krokiem (z abbą na słuchawkach) przez korytarz, rzucam seksowne spojrzenia do szkolnych menów i przybijam piąteczkę elicie tej patologii...   później tylko słyszę budzika, który nie jest mi teraz potrzebny, ale przecież ksiądz za mnie nie wstanie o 6 rano, nawet pieseły jeszcze śpią. 

Poranna toaleta, mejkapnołmejkap i tyle mnie widzieli. Zarzucam na siebie długi musztardowy sweter, zielone spodnie i standardowo skarpetki z dzikim motywem - tym razem to tańczące awokado. Włosy spinam w dwa koczki i lecę coś wszamać. Amciu amciu z rana najważniejsze. Kawka w termos i do plecaka. Ubieram duże, białe słuchawki i tak wychodzę na przystanek. Przez niekończącą się drogę słyszę tylko ulubione piosenki i stukanie lakierowanych butów. Gdy już się znajduję na przystanku to czekam sobie i widzę tylko parę wydobywającą się z kubka. Czerwony autobus podjeżdża i tak jadę wśród tłumu ludzi na jedno z bardzo wielu skrzyżowań w tej dzielnicy. Tam przesiadam się na inny czerwony autobus, który ma przystanek niedaleko mojej szkoły. Jadę sobie w spokoju ducha i obserwuję ludzi zmęczonym wzrokiem. Nie mógł wsiąść akurat nikt inny, tylko on. 

o chuj, spierdalamy  - mówię do siebie w duchu i tak też robię. Plecak na plecy, łeb w drugą stronę i na koniec tego pojazdu. Odwracam delikatnie głowę, żeby sprawdzić czy się nie skapnął. Na szczęście nie, ale i tak całą drogę go obserwuję. Serio, nie chcę gadać z tym facetem. Jest jakiś jebnięty. 

Autobus staję i trzeba wysiąść z niego, przemykam drugimi drzwiami. I tak idę spokojnie chodnikiem, gdy ktoś nie łapię mnie za ramię. Niechętnie się obracam i ściągam słuchawki z uszu. 

- Dzień dobry - mówię tak smętnie, nadal trzymając uśmiech na twarzy. 

- Witaj, Maude - posyła mi tak miły i zajebisty uśmiech, że nawet hetero facet by na to poleciał - nie poznałaś mnie? Co ty na to, żebyśmy poszli razem do szkoły?

- Nie ma problemu. - zajebiście kurwa, jeszcze ciebie mi tu potrzeba 

I tak szliśmy przez chwilę w ciszy, w tym czasie wyłączyłam Internet i schowałam słuchawy. Widziałam tylko jak kątem oka mi się przygląda. 

- Jak Ci się podoba w naszej szkole? - zagaił tematem 

- Nie jest źle. Poznałam już pierwszych przyjaciół. - na wspomnienie o tych ludkach mimowolnie się szczerze uśmiechnęłam. 

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie jesteś sama jak to mają w zwyczaju nowi uczniowie. - zawiesił głos jakby się nad czymś zastanawiał. - Na lekcjach sztuki widziałem, że masz duży potencjał, czy nie chciałabyś dodatkowych lekcji żebyś mogła popracować nad perspektywą? 

- Na wszystkie propozycje związane ze sztuką jestem otwarta. 

- Tak myślałem, że się zgodzisz. Bo wiesz jak widzę, że ktoś jest takim nieoszlifowanym diamentem i proponuję takie zajęcia. - przy jego wypowiedzi nie brakowało gestykulacji, a później już tylko zamilkł, a ja mu tylko przytaknęłam po czym zaraz zapytałam. - Kiedy miałby się odbywać te zajęcia? - zwróciłam wzrok na jego promienną twarz. 

- Nie wiem jeszcze, co powiesz wstępnie o wtorku po zajęciach? 

- Chyba może być. 

I tak już bez słowa doszliśmy do starego budynku naszej szkoły, zaraz po przekroczeniu progu drzwi wejściowych każde z nas rozdzieliło się. W tłumie znalazłam moich znajomych i tak resztę dnia spędziłam z nimi, a zakręconego nauczyciela widziałam już tylko na jednej godzinie lekcyjnej. To był wyczerpujący dzień, bo kto się dobrze czuje po dwóch godzinach matematyk i geografii?!

Po przyjściu już do domu zrzuciłam z siebie buty, niewygodny cyckonosz i jeansy. Skocznym krokiem znalazłam się w pokoju gdzie przebrałam się w ulubiony dres i kapcie. Gdy rozpakowywałąm plecak i wysypywałam syf z niego na biurko, z mojego telefonu dobiegł dźwięk wiadomości. Napisała do mnie niska brunetka z grzywką. 

Rajdowiec Bombowiec: Ty pacz kto se jebnął tindera ahahahahah 

A załączniku link profilu Vincenta. Wowo facet serio jest bez pomysłu dla siebie. Przejrzałam cały i kurde nie ma aż tak szpetnej mordy jak w realu, co Internet robi z ludźmi. 

- Skarbie, chodź na obiad. - mamka z góry zawołała już chyba trzeci raz. Jak już zjadłam ten zacny posiłek, wróciłam do pokoju ale moją głowę przejęły już tylko myśli o projekcie na biolkę.

_______________________________________________________________________________

753 słowa, może być ale postaram się bardziej kiedyś tam bo zimno mnie tera

dozobaczyska i kolorowych  

Połączyła nas sztalugaWhere stories live. Discover now