Rozdział 10

5.2K 411 201
                                    

~Alec~
Fray i dwójka mojego rodzeństwa szybko ulotniła się z domu Magnusa, gdy tylko wręczył im on jakąś czarną fiolkę, przeznaczoną najpewniej dla tego wampira, któremu coś odbija. Cóż, nie dziwię mu się. Tak się kończy przebywanie w obecności Clary Fray. Ciekawe, kiedy Jace oszaleje.

- Widzę, że masz swój łuk i strzały - odezwał się Magnus, wciąż podchodząc do mnie małymi kroczkami. Naprawdę nie miałem pojęcia, o co mu chodzi. I dlatego, ja małymi kroczkami cofałem się do tyłu. - Bardzo dobrze, bo przydadzą się dzisiaj.

- Jeśli nie przestaniesz do mnie podchodzić, to naprawdę okażą się bardzo przydatne - oświadczyłem lekko poddenerwowany.

Chciałem sięgnąć ręką po jedną ze strzał, ale zorientowałem się, że twarda ściana przeszkodziła mi w dalszej ucieczce. A Magnus wciąż się uśmiechał i wciąż podchodził...

~Magnus~
Spojrzałem z rozbawieniem na Alexandra, który przyparty plecami do ściany zamknął mocno oczy. Na jego bladej twarzy malował się strach i gniew, ale wyglądało na to, że resztkami sił próbował zachować obojętną mimikę.

Zauważyłem też, że jego dłonie przyklejone do ściany lekko drżą. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, że zobaczyłbym Alexandra bezbronnego i przypartego do muru.

A ja podchodziłem do niego tylko z tego powodu, ponieważ chciałem zabrać z niego małą gałązkę, która wkręciła się w jego czarne loczki, sprawiając, że miało się wrażenie jakby przez drogę do mnie biegł.

Szybko zabrałem cienkiego patyczka z głowy Alexandra i odsunąłem się znacznie.

- Alexandrze... - zacząłem, starając się powstrzymać chichot, który pchał mi się na język. - Możesz już otworzyć o...

Nie mogłem dokończyć, gdyż zamknąłem usta wtedy, gdy Alexander momentalnie przystąpił do samoobrony. W jednej sekundzie kompletnie zmienił swoją postawę.

Teraz stał przede mną poważny Nocny Łowca celujący do mnie ze swojego łuku, z twarzą wyrażającą tylko i wyłącznie to, że nawet nie zadrżał by, gdyby wypuścił strzałę. Która wbiła by się z impetem w moje czoło...

- Ja tylko chciałem zabrać z twojej głowy gałązkę... - wyszeptałem z najdelikatniejszym uśmiechem na ustach i uniosłem odrobinę rękę, w której dzierżyłem ową gałązkę.

Mimo świadomości bliskiej śmierci, nie mogłem oprzeć się poczuciu, iż Alexander jest nieziemsko seksowny podczas ataku.

Chłopak, gdy spojrzał na gałązkę w mojej dłoni, zaczął powoli opuszczać swój łuk. Ja w tym czasie patrzyłem się na jego umięśnione, napięte ręce, wyobrażając sobie, jakie musiałoby być uczucie, gdybym się znalazł w tych objęciach...

W końcu Nocny Łowca schował strzałę do kołczanu, łuk zawiesił na swych plecach, a mój język nie powstrzymał się od pewnego komentarza...

- Jesteś kurewsko seksowny z tym łukiem... - i nie dość, że to powiedziałem, to mój głos autentycznie postanowił uwodzicielsko mruczeć.

Czasami ja sam nie panuję nad swoim ciałem. Cóż, w obecności kogoś tak gorącego to trudne...

Alexander mimo wszystko - spojrzał się na mnie jak na totalnego idiotę który gada bzdury. Wypraszam sobie!

- No co? - uśmiechnąłem się zalotnie. - Taka prawda.

Tym razem Nocny Łowca odpowiedział mi w postacie zirytowanego, zniecierpliwionego, majestatycznego przewrócenia oczami.

***
- Najedzony? - spytałem wesoło Alexandra, z którym jadłem posiłek przy stole.

Musimy się najeść, zanim pójdziemy w las. A może potem zabiorę go jeszcze do jakiejś kawiarni...

𝕎𝕒𝕣 𝕆𝕗 ℍ𝕖𝕒𝕣𝕥𝕤Where stories live. Discover now