Rozdział 51

3.1K 252 25
                                    

Magnus otworzył białe i gładkie w dotyku drzwi. Przepuścił do środka Nocnego Łowcę, który wyglądał na nieznacznie spokojniejszego. Ukoiło to nerwy martwiącego się Magnusa.

Czarownik cieszył się, że dawno, dawno temu postanowił wziąć przykład z Camille, i urządzić sobie mieszkania położone w różnych państwach. Tak na wszelki wypadek i na wypadek spontanicznych wakacji. Ten przypadek... Był tym i tym w jednym.

- Tutaj nas nie znajdą - powiedział Bane, zdejmując czarną kamizelkę ze swoich barków. Zawiesił ubranie na złote wieszaki, ozdabiające część białej ściany. Akurat te jego mieszkanie było w jasnych barwach.

- Tia...

Magnus rozglądnął się za Alekiem. Nie widząc go przy sobie - krótkim korytarzem podążył w stronę salonu.

Ściany w tamtym pomieszczeniu były beżowe. Przechodziły przez dany kolor ciemniejsze szlaczki i zdobienia. Kanapa stojąca pod ścianą była pomarańczowa, a przed nią na równoległej ścianie stał biały regał, a na nim czarna, lśniącą po powierzchni i duża plazma. Całość pomieszczenia dekorowały jeszcze pojedyncze, małe stołki, stoliki i niektóre meble w brązowych odcieniach. Jedna ze ścian była szybą, pokazującą ciekawy widok na wieżowce Tokio. Ich okna fascynująco błyszczały, ulice rozciągające się pod nimi były zatłoczone od aut i ludzi.

Na środku salonu na podłodze znajdował się puchaty, przyjemny w dotyku i pachnący lawendą dywan w kolorze toffi. Stała na nim zguba Magnusa, wpatrzona w krajobraz widniejący za szklaną ścianą.

Czarownik powoli podszedł od tyłu do swojego chłopaka. Najpierw chuchnął na kark Aleca, dając mu znak o swojej obecności. Łowca mruknął cicho i porozumiewawczo. Czarownik objął więc Aleca w pasie, przyklejając się mocno do jego pleców, bioder, pośladków i ud. Brodę zaś umiejscowił na ramieniu Łowcy.

- Ładne widoki? - szepnął Magnus, również zapatrzony w wysokie wieżowce.

- Oczywiście - odparł równie cicho Alec.

Dwójka stała tak przez jakiś czas. Wpatrzeni w majestatyczne obrazy dużego i głośnego miasta, mocno do siebie przytuleni. Alec kreślił palcem wzorki na przedramieniu Magnusa, które obejmowało go w pasie a czarownik przymykał oczy, czasami całując skroń Łowcy.

Magnus czuł serce Aleca przez jego plecy. Biło spokojnie, równomiernie i w tym samym rytmie, co serce w klatce piersiowej Bane'a. Kociooki nie miał co do tego wątpliwości.

- A teraz powiedz... - zaczął po jakimś czasie Magnus, mocniej przytulając się do Aleca. - Co się stało?

Łowca w odpowiedzi westchnął. Głośno, wyraźnie i z dobrze słyszalnym niezadowoleniem, a wręcz rozczarowaniem. Magnus pogłaskał dłońmi jego brzuch.

- Wszystko... - mruknął z dezaprobatą, i swoją dalszą wypowiedź mówił właśnie zachrypniętym, markotnym i po prostu smutnym tonem. - Najpierw rodzice. Znowu powiedzieli Underhillowi żeby mnie śledził. I znowu im przekazał, że byłem u ciebie na noc... I rozmawiałem z rodzicami...

- Rozmawiałeś? - wtrącił się nagle Magnus. - A to, to od czego było? - pocałował czule bok twarzy Aleca, mając na myśli ranę, która jeszcze niecałą godzinę temu zdobiła ten policzek.

- Ojciec mnie uderzył - wzruszył ramionami jak mógł, podczas uniemożliwiającego mu ruchy, wtulonego w jego plecy Magnusa. - Bo nie chciałem cię obrazić. Nie zrobię tego drugi raz. Mówiłem ci - oświadczył z powagą.

Ta powaga i wręcz obietnica zawarta w tych słowach obudziła kąciki ust Magnusa, które zaczęły pnąć się w górę. Azjata nie odezwał się, czekając na ciąg dalszy wypowiedzi Aleca.

𝕎𝕒𝕣 𝕆𝕗 ℍ𝕖𝕒𝕣𝕥𝕤Where stories live. Discover now