Rozdział 1

174 21 27
                                    

Nadal ciężko mi uwierzyć, że możemy stracić nasz majątek, a raczej wielką fortunę. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić życia bez willi, w której się wychowałam od dziecka i jest cząstką mnie. Zdecydowanie, miliony na koncie nie są teraz takie ważne, jak ten dom, nie pozwolę abyśmy go stracili. Nigdy.

Poprawiam usta, krwistoczerwoną szminką, którą odkładam na drewnianą toaletkę. Spoglądam jeszcze raz w odbicie, po mimo nie przespanej nocy, wyglądam świetnie.

Wchodzę do jadali, gdzie są już wszyscy i zaczynają jeść śniadanie.

- Fallon, wreszcie raczyłaś się pojawić - zajęłam swoje miejsce przy stole, nie zwracając uwagi na docinki i wszelkie komentarze mojego ojca.

- Też się cieszę, że cię widzę tatusiu - powiedziałam najbardziej sarkastycznie jak tylko mogłam, a następnie upiłam łyk kawy i zabrałam się za jedzenie jajecznicy.

Atmosfera była dość napięta, jednak tak jest za każdym razem gdy mamy jakiś problem. Mimo że jesteśmy rodziną, w takich sytuacjach potrafimy być dla siebie naprawdę okropni. Ciężko mi to pojąć i choćbym bardzo chciała, nie umiem tego zmienić. Nas albo się kocha albo nienawidzi, nie można być pomiędzy.

- Znalazłaś już sposób jak wyciągniesz nas z kłopotów? - niezręczną ciszę, przerwał mój ojciec, który bacznie zaczął mi się przyglądać.

- Myślałam - upiłam kolejny łyk kawy - i wydaje mi się że najlepszym rozwiązaniem będzie sprzedać firmę i podzielić to na każdego z nas, wtedy nikt nie ucierpi

- To jest oczywiste

- Skoro tak, to dlaczego sam tego nie możesz zrobić? - za trzy, dwa, jeden...

- Bo jesteś jej współwłaścicielką! - krzyknął, uderzając w stół, na co Crystial lekko podskoczyła. Wcale jej się nie dziwię.

- Mimo to, to jest twoja firma - kontynuowałam - ale skoro tak bardzo chcesz, spotkam się dzisiaj z trzema inwestorami i przedstawię im naszą ofertę

Na jego twarzy pojawiło się zadowolenie. W końcu, zawsze może na mnie liczyć. Gorzej, jeśli żaden z moich inwestorów, nie będzie zainteresowany naszym imperium. Wtedy mogę się pożegnać z połową majątku Walker.

- To świetnie, mamy miesiąc, w przeciwnym razie możemy się pożegnać ze wszystkim - to musi się udać.

- Spokojnie musi się uda, w przeciwnym razie wymyślę coś innego - mówię spokojnie i mu się przyglądam.

Uśmiecha się pod nosem, co uwydatnia jego dołeczki w policzkach. Mimo iż ma już pięćdziesiąt lat i włosy coraz bardziej siwe, jest wciąż przystojny i pełen uroku. Cieszę się że po mimo swojego wybuchowego charakteru, po tylu latach w końcu kogoś znalazł i jest szczęśliwy. Jestem pewna że kocha ją, tak mocno jak nas.

- Robert, a ty co o tym wszystkim myślisz? - zwróciłam się do brata z uśmiechem i poprawiłam kosmyki włosów, które opadły mi na twarz.

- Na początku - zawiesił głos i zaczął mi się bacznie przyglądać - w pięknym kolorze masz koszulę, niech zgadnę Gucci?

Serdecznie się do niego uśmiechnęłam. Kocham go, po mimo tego że różni nas tak wiele i często w bardzo wielu sprawach mamy inne zdanie. Jest dla mnie najważniejszą osobą i bardzo liczę się z jego zdaniem. W końcu to dzięki niemu się tak zmieniłam i przestałam być aż taką suką, dla wszystkich, szczególnie Cristal. Teraz widzę, że jest z naszym ojcem, bo go kocha.

- Ale wracając do sprawy z naszą firmą, to przykre że musimy ją sprzedać, gdyby było inne wyjście to jestem pewien że Fallon, by je znalazła - posłał mi krzepiące spojrzenie.

PromisesWhere stories live. Discover now