Rozdział 2

148 24 34
                                    

Wściekła, a zarazem rozczarowana, wstaję i szybko biorę do ręki kluczyk, który zostawił mi Fisher. Biegnę za nim, na szczęście w ostatniej chwili udało mi się go dogonić.

- Panie Fisher - krzyknęłam, na co on się odwrócił w moją stronę, szeroko się uśmiechając.

- Coś się stało? - niech zgadnę, jest przekonany że się zgodzę. Hah, po moim trupie.

- Zostawiłeś coś - wepchnęłam mu do ręki kluczyk i przybliżyłam się do niego - wiesz gdzie możesz sobie go wsadzić?

- Nie - przybliżył się do mnie jeszcze bliżej, przez co dzieliły nas milimetry.

- Już ci wyjaśniam - odsunęłam się od niego i skrzyżowałam ręce na piersi - do tego swojego wielkiego tyłka, na pewno sprawi ci więcej przyjemności niż ja - na moje słowa zaczął się śmiać.

Sama głośno parsknęłam śmiechem i kolejny raz się do niego przybliżyłam.

- Myślisz że jestem taka głupia? - wyjęłam z kieszeni dyktafon i pomachałam mu przed twarzą - jak tak bardzo potrzebujesz rozrywki, to wynajmij sobie dziwki, na pewno będziesz zadowolony - już miałam z powrotem wrócić do restauracji, jednak nie odpuszczę mu tak łatwo - a prawie bym zapomniała lepiej trzymaj się ode mnie i mojej firmy z daleka bo gorzko tego pożałujesz - przesłałam mu niewidzialnego całusa, a następnie napięcie się odwróciłam, zostawiając go samego.

Czegoś takiego się nie spodziewałam, ale z jednej strony to dobrze. Przynajmniej nasza firma, nie dostała się w ręce męskiej dziwki. Zabawna sytuacja, muszę się tym koniecznie pochwalić Robertowi.

Jednak co ja teraz zrobię? To jest naprawdę świetne pytanie, na pewno nie mogę wrócić do domu i powiedzieć tego ojcu, wpadłby w szał a także kolejny raz powiedział, że nie powinnam była łączyć naszych firm.

Płacę za kolację i wino, a następnie opuszczam budynek. Mimo godziny dziewiętnastej, jest jeszcze piękne słońce i dość wysoka temperatura, jak na połowę września. Skoro nie mogę jak na razie wrócić do domu, pojadę na zakupy, to będzie najlepsze rozwiązanie, a później na kilka drinków.

Kocham zakupy, chyba jak każda kobieta. Mogłabym spędzić wiele godzin w galerii, jednak tym razem mam mało czasu. Kupiłam jedynie fuksjową sukienkę, na długi rękaw, z wyciętymi plecami. Będzie idealna na dzisiejszy wypad, do clubu. Dawno tam byłam, przyda mi się czasami taka odskocznia od problemów.

Mój czarny bentley, zatrzymuję się pod jednym z najlepszych clubów w całej Atlancie. Proszę szofera, aby po mnie przyjechał po północy i nic nie mówił mojemu ojcu. Wchodzę do budynku, przez co przyciągam wzrok wielu osób, szczególnie mężczyzn. Jednak nie zwracam zbytnio na to uwagę i kieruję się w stronę baru. Zajmuję miejsce i proszę kelnera o kolejkę wódki.

Nie lubię jak ktoś pije w dużych ilościach i przeklina, ale mimo to sama robię to, dość często. Czasami upicie się to jedyna możliwość, aby zapomnieć o swoich problemach.

Gdy wypijam ostatni kieliszek, proszę kelnera o kolejną kolejkę. Nie muszę długo czekać. Szybko opróżniam kolejny. Wracają do mnie wspomnienia, szczególnie jedno, dość zabawne.

Wściekła wpadam do naszej rezydencji, mocno trzaskając drzwiami. Nie interesuje mnie nic, jedynie co chcę, to znaleźć tą dziwkę, pożałuje tego. W salonie, natykam się na Paula, który chce się ze mną przywitać, wściekła odpycham go i uderzam w plecy.

- Gdzie ona jest?! - krzyknęłam rzucając na sofę torbę i płaszcz.

- Co się dzieje? - do pomieszczenia wpadł mój brat.

PromisesWhere stories live. Discover now