5.

980 58 86
                                    

- Pamiętaj, że jutro masz do mnie przyjść o piątej - powiedziała Yoojin po raz dwudziesty drugi tego dnia, na co znowu odpowiedziałam jedynie głośnym westchnięciem.

- Ciężko byłoby o tym zapomnieć - burknęłam pod nosem, pakując swoje rzeczy do torby. - Muszę jeszcze jej oznajmić, że będzie miała święty spokój. Szkoda tylko, że tak krótki. Lepiej byłoby dla nas obu, gdybyśmy zerwały kontakt.

- To dlaczego się od niej nie wyprowadzisz, Sunghee? Sama mi opowiadałaś o tym, jak Sehun proponował ci wspólne mieszkanie. Wprowadziłabyś się do niego, znalazłabyś jakąś pracę, wszystko byłoby dobrze - Yoojin spojrzała na mnie, marszcząc przy tym czoło.

- Dopóki nie jestem pełnoletnia, nie mogę się od niej wyprowadzić. Chyba że sama mnie wywali z domu - wyszłyśmy z klasy i od razu poszłyśmy w stronę szafek, żeby wziąć z nich swoje rzeczy. - No i nie chcę wwalać się Sehunowi na głowę. I tak nie ma wiele miejsca w swoim mieszkaniu.

Szczerze mówiąc, sama nie wiedziałam ile było prawdy w tym, co wypływało z moich ust niczym niezaprzeczalne fakty. Może podświadomie wierzyłam w nagłą zmianę kobiety i jej powrót do bycia kochającą matką sprzed wypadku. Może nienawidziłam jej do tego stopnia, że nie potrafiłam bez niej żyć. Może czułam, że nie poradzę sobie w samodzielnym życiu. Może chciałam udowodnić wszystkim jak bardzo silna jestem. Może szukałam pretekstu do tego, aby nie czuć się dobrze z samą sobą. Może chciałam pozostać tam, gdzie coś przypominało mi o ojcu. Jedynym czego mi brakowało była pewność odnośnie własnych przekonań. Chociaż momentami zastanawiałam się dlaczego ona wciąż mnie przy sobie trzymała i jeszcze nie kazała mi się od niej wyprowadzić. Skoro aż tak jej zawadzałam, wyrzucenie mnie na bruk jak psa tylko przyniosłoby jej korzyści. 

Niekiedy z bólem wracały wspomnienia o tym, jak było dawniej. O tym, jak wyglądał jej szczery uśmiech. O tym, jak szczęśliwa była nasza rodzina. To słodkie cierpienie przeszywało moje serce, ściskało w gardle, zdawało się być esencją tego, co musiałam przejść w życiu, aby być w stanie docenić szczęście, które zdobędę w przyszłości. Napawałam się nim za każdym razem, czasem celowo kierując swoje myśli właśnie na te tory, spijałam je jakby dawało mi dalszą możliwość egzystowania na tym jakże nie do końca sprawiedliwym świecie. Wtedy w pewnym stopniu byłam wdzięczna matce za to, że jeszcze się mnie nie pozbyła, chociaż mogła zrobić to już dawno przy rzucaniu pierwszych irracjonalnych oskarżeń odnośnie spowodowania wypadku. Lecz nigdy nie byłabym w stanie wybaczyć jej zniszczenia wszystkich rzeczy, które należały do mojego ojca. Na własne oczy widziałam jak paliła ubrania, darła notatniki, rozbijała wszystkie perfumy, łamała jego kolekcję płyt. Pamiętam ten okropny zapach, drażniący nos i gardło, ten przeraźliwy szloch, przypominający w swej odrazie śmiech szaleńca czy skowyt psa. Czy właśnie tak zachowałaby się kochająca żona po stracie męża? Czy prawdziwa matka pozwoliłaby swojemu dziecku na oglądanie tego ohydnego przedstawienia? Dziecku, które wciąż niemal idealizowało swojego ojca i nie całkowicie rozumiało co właśnie działo się dookoła niego. Dziecku, któremu nagle odebrano najważniejszą osobę w życiu.

Trzy lata później byłam już praktycznie sama, skoro na tę kobietę nie mogłam liczyć w żadnym stopniu. Nie tego chciałby ojciec. Ona odebrała mi nawet to, na co on liczyłby najbardziej.

- Dzisiaj biorę się za pieczenie tego ciasta, które ci obiecałam - Yoojin wyrwała mnie z zamyślenia, zupełnie się nim nie przejmując. - Muszę jeszcze jutro zrobić dakgalbi z przepisu mojej babci, bo ponoć ten kuzyn uwielbia kurczaka, a skoro moja mama ma dwie lewe ręce do gotowania to wszystko spadło na mnie. Mam nadzieję, że zdążę do czwartej z tym wszystkim.

Kiwnęłam głową, wychodząc z Choi ze szkoły. Niemal od razu włożyłam dłonie do kieszeni, chcąc chociaż w ten sposób je trochę zagrzać. Początek lutego wciąż oznaczał to, na zewnątrz było chłodniej, niż chciałaby tego większość ludzi. Jednak należałam do tej nieszczęsnej mniejszości, pragnącej jak najdłuższej zimy i jak najkrótszego lata. Po prostu znacznie bardziej podobała mi się wizja siedzenia pod kocem, picia gorącego, słodkiego kakao i słuchania świątecznych piosenek podczas rozgrzewania się po spacerze w kolejny mroźny wieczór. Biorąc pod uwagę zbliżającą się przerwę pomiędzy klasami, szykowały mi się dwa tygodnie, które mogłam całkowicie spędzić z Sehunem i może wyjechać z nim do jego rodziców na kilka dni tak, jak to było w zeszłym roku. A ona nie musiała o tym wiedzieć.

- Jeśli cokolwiek schrzanisz to nie zawaham się tego skomentować - westchnęłam, poprawiając torbę na ramieniu. - W ogóle to jestem ciekawa jak Baekhyunowi poszło na tym sprawdzianie. Dziwne, że pan Kim go nie przyłapał na ściąganiu, skoro on siedział praktycznie tuż przed nim.

- Może faktycznie dzieje się coś złego. Kto wie? Co jeśli ten cudowny Kim Junmyeon ma problemy sercowe i jedynie młoda dusza wrażliwej uczennicy będzie w stanie wyrwać go z tego cierpienia? - przesadnie rozmarzony i przesłodzony głos mojej przyjaciółki przyprawiłby o mdłości nawet największą miłośniczkę tandetnych romansów. Lekko się uśmiechnęłam, uświadamiając sobie jak bardzo puste byłoby moje życie bez Yoojin, bo przecież to właśnie ona nadawała jemu jakichkolwiek kolorów podczas tej szarej, nudnej rzeczywistości w szkole.

- Wiem, że bardzo byś tego chciała, ale niestety muszę cię rozczarować. Wątpię, żeby on gustował w takich małolatach jak my. Nie wygląda na pedofila - kątem oka spojrzałam na Yoojin, która zrobiła minę obrażonego dziecka.

- Jak już to efebofila - żachnęła się. - Ile razy mam ci tłumaczyć różnice pomiędzy pedofilią, hebefil...

- Chciałam się tylko podroczyć - szturchnęłam ją lekko, przez co Choi nieznacznie się zachwiała.

- Ignorantka - fuknęła, udając jeszcze bardziej obrażoną. - I na dodatek jeszcze agresywna. Dlaczego ja się w ogóle z tobą zadaję? Przecież równie dobrze mogłabym przyjaźnić się z Baekhyunem.

- Bo mnie uwielbiasz i beze mnie nie ogarniałabyś koreańskiego i plastyki - przewróciłam ostentacyjnie oczami, a na twarzy Choi ponownie pojawił się ten szeroki uśmiech. Dziewczyna natychmiast mnie przytuliła tak mocno, że omal nie zostałam przez nią uduszona.

- Dlatego tworzymy najbardziej zgrany duet w całej szkole. Ty mi pomagasz z tymi durnotkami, a ja tłumaczę ci jak wykorzystywać wzór na deltę i pamiętać o tym, żeby usuwać minus, gdy podnosi się coś do kwadratu - pisnęła, kolejny raz wypominając mi ten jeden idiotyczny błąd popełniony dawno temu. - No i jeszcze przypominam ci o tym jak bardzo istotna jest kombinatoryka, gdy chcesz wyliczyć na ile sposobów wytwórnia może umieścić teasery z członkami zespołu przed comebackiem.

- Trzysta sześćdziesiąt dwa tysiące osiemset osiemdziesiąt, jeśli jest ich dziewięciu. Ciężko byłoby tego nie zapamiętać, gdy gadałaś mi o tym przez dwa tygodnie - uwolniłam się z uścisku przyjaciółki, który sprawił, że poczułam się trochę niekomfortowo. Nawet pomimo naszej kilkuletniej znajomości, wciąż nie do końca przyzwyczaiłam się do nagłego przytulania jakie dosyć często fundowała mi Yoojin. Ale to było dobre, przecież dzięki temu nie będę musiała się od tego odzwyczajać, gdy nagle zerwie nam się kontakt. A życie jest nieprzewidywalne i nikt nie wie, kiedy dokładnie nadejdzie koniec naszej znajomości.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Where stories live. Discover now