20.

645 54 19
                                    

Gdy nadszedł czwartek, nadeszła również świadomość o konieczności powrotu. Ostatnie kilka dni przepełnione kąśliwymi - ale jakże ociekającymi miłością - uwagami pani Oh dotyczącymi zazwyczaj lenistwa lub nieporadności Sehuna oraz najzwyklejszą na świecie rodzinną atmosferą miały się skończyć, co oznaczało kolejne kilka miesięcy szkoły i prób jak najbardziej skutecznego unikania kobiety, z którą musiałam mieszkać jeszcze przez następny rok.

Tak jak każdego przedpołudnia, pomagałam mamie mojego przyjaciela przygotowywać obiad, w międzyczasie rozmawiając z nią o mniej lub bardziej poważnych tematach. Właśnie w ten sposób wyobrażałam sobie prawidłową relację matki z córką. Właśnie tego mi brakowało.

- Wiem, że zapewne nie będziesz chciała o tym rozmawiać, ale to pytanie męczy mnie od dłuższego czasu. Jak się miewa Gyehyang? - pani Oh spojrzała na mnie, nie przerywając mieszania warzyw na patelni. - Cokolwiek się zmieniło?

Słysząc imię wdowy po moim ojcu, omal nie wypuściłam noża z dłoni. Cicho odchrząknęłam i odłożyłam narzędzie na blat.

- Wszystko jest tak samo. Domyśla się pani, że ona już zapewne nigdy się nie zmieni. Najwidoczniej tak miało być - podniosłam wzrok znad stołu - a ja nie mogę się temu sprzeciwić. Muszę to wszystko akceptować, ale kto wie, może ona sprawi, że znowu spotkam się z moim ojcem.

- Nawet tak nie mów, Sunnie. Jeśli za rok nie zobaczę jak razem z Sehunem przychodzisz do tego domu i narzekasz na to, jaki głupi on jest, obiecuję, że cię znajdę i ukatrupię. Od początku nie przepadałam za Gyehyang, mówiłam Sungchulowi, żeby się opamiętał, ale był za bardzo zakochany i nie widział jej wad. Że też wytrzymał z nią prawie dwadzieścia pięć lat...

- Najwidoczniej miłość odbiera zdolność logicznego myślenia. Świat byłby spokojniejszy, gdyby mój ojciec opamiętał się w odpowiedniej chwili - znowu zaczęłam kroić tę nieszczęsną paprykę.

- Ale wtedy Sehun nie miałby takiej przyjaciółki i nikt by go nie pilnował. Nie chcę nawet myśleć o tym jak ta niedojda próbowałaby myśleć. Pomijając już fakt, że...

- Wróciliśmy - do kuchni wszedł mój przyjaciel, trzymając dużą reklamówkę z zakupami. - Kupiliśmy wszystko, tato jeszcze robi coś przy samochodzie. Młoda, musimy porozmawiać, ale to nie teraz.

- Gdybyś chciał się jej oświadczyć czy coś w tym stylu, poczekaj do stycznia. Nie chcę, żeby mój młodszy syn trafił za kratki - kobieta zabrała nóż z mojej ręki. - Idźcie teraz. Takie rzeczy lepiej załatwiać przed obiadem. Szczególnie, że Sehun je dwa razy więcej, gdy jest na kogoś zły.

Dwudziestodwulatek zignorował uwagę swojej mamy i wywlókł mnie z kuchni, nie zważając na to, co mówiłam po drodze. O co mogło mu chodzić? Zatrzymał się dopiero w swoim pokoju, gdzie kazał mi usiąść na łóżku.

- Na sto procent będziesz na mnie wściekła, ale uprzedzę cię i powiem, że to jest coś, na co nie mam wpływu - z jego twarzy nie znikała ta poważna mina, do której nie zdążyłam się przyzwyczaić nawet po kilku latach przyjaźni. A to nie sprawiało, że czułam się jakkolwiek uspokojona.

- O co chodzi? - zmarszczyłam lekko czoło, starając się w myślach wykluczyć najmniej prawdopodobne opcje.

- Muszę tu zostać jeszcze kilka dni. Dasz radę wrócić sama?

- Zabrzmiałeś, jakbyśmy byli w innym kraju, z którego trzeba lecieć z trzema przesiadkami. Potrafię o siebie zadbać, nie mam pięciu lat. Dlaczego musisz zostać? - korzystając z okazji poprawiłam kucyk, w który miałam związane włosy.

- Mój brat jutro wieczorem ma przyjechać. Nie widzieliśmy się od dwóch lat i nagadał rodzicom, że się za mną stęsknił - westchnął Sehun, siadając obok mnie. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo chciałem tego uniknąć.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Kde žijí příběhy. Začni objevovat