AAH

650 39 0
                                    

Rozpocznij pisanie swojej opowieści

- Mam nadzieję, że będziecie częściej przyjeżdżać. - mama Kuby uściskała Lisę, żegnając się z nią. - Jesteś tutaj zawsze bardzo miłe widziana, nawet bez tego gagatka. - zażartowała i posłała jej ciepły uśmiech. - Bardzo dziękuje. Szczególnie za szarlotkę na wynos. - dziewczyna uniosła znacząco w górę zapakowane ciasto. - Dbaj o nią, bo masz tutaj naprawdę diament. - szepnęła do syna, kiedy przytulił ją na do widzenia. - Wiem, mamo. Będę. - zaśmiał się i otworzył drzwi od auta. Kiedy odjeżdżali Lisa obejrzała się jeszcze na dom i stojąca przed nim kobietę. - Naprawdę poczułam się jak w domu. - powiedziała do Kuby, gdy wyjechał na trasę do Warszawy. - Mówiłem ci, że mama nie gryzie i na pewno cię polubi. Podbiłaś jej serce na tyle, że poświęcała ci więcej uwagi niż mi. - zażartował, zerkając na nią. - Będziesz całą drogę trzymać to ciasto na kolanach? - zapytał, przyspieszając, aby zdążyć przejechać skrzyżowanie na zielonym. - Tak, bo jeździsz jak wariat i w bagażniku mogłoby z niego wiele nie zostać. Ewentualnie zjem je po drodze. - wzruszyła ramionami. - Zostaw mi chociaż kawałek. - poprosił tylko i skupił się na drodze. Dziewczyna ułożyła ostrożnie ciasto między stopami i wybiegnęła iPada, żeby zaplanować nadchodzący tydzień. - Znowu ci się koncerty zaczynają... - westchnęła, kopiując dane ze zsynchronizowanego kalendarza Google. - Póki co tylko weekendy, więc możesz jeździć ze mną. Teraz w środę tylko z Krzyśkiem lecimy na mecz, potem prosto na koncert i wracamy w poniedziałek. - Zbliża mi się sajgon w pracy, wiec chętnie się gdzieś wyrwę. Musimy pomyśleć nad tymi świetami, żeby ewentualnie zabookować przelot w dobrej cenie. - dodała jeszcze, rozpisując rzeczy do zrobienia. - Mama nam świąt nie odpuści, więc sprawdzaj wylot 27. grudnia. I powrót w Nowy Rok czy weźmiesz jeszcze ekstra dzień wolnego? - zapytał i zwolnił widząc przeszkodę na drodze. - Wolałabym nie, bo chcę wziąć home office i polecieć z Wami do Wielkiej Brytanii. - odpowiedziała, zaskakując Kubę. - Serio? Fantastycznie. - ucieszył się i pocałował ją w policzek, całkowicie zatrzymując auto. - Wypadek? - Lisa wychyliła głowę przez okno, widząc migające z daleka niebieskie światła kogutów. - Raczej... - westchnęła, kiedy minęła ich karetka na sygnale. - Nawet nie mam jak tego objechać. - zaczął się głośno zastanawiać nad objazdem i przeglądać nawigację. - Idę się przejść. - stwierdziła i odblokowała drzwi. - Tylko ostrożnie. - powiedział jakby dla zasady i wygodnie rozsiadł się w fotelu. Lisa odpaliła papierosa i minęła wolnym krokiem kilkanaście samochodów, idąc w kierunku miejsca wypadku. Kiedy zobaczyła mnóstwo rozbitego szkła, krew i elementy motocykla, to już wiedziała, ze szybko nie ruszą. Szczególnie, gdy jej uwagę przykuł rozkładany właśnie przez policję parawan. - Kuba, strasznie to wygląda. Ktoś zginął, jest dużo krwi. Długo postoimy. - zdała mu krótką relacje, Kiedy wróciła do auta. Kilka samochodów ich minęło, zawracając przez pole, ale siedząc w Porsche mogli tylko o tym pomarzyć. - Trudno, zdarza się. - westchnął zrezygnowany. Odpiął pas i usiadł w fotelu przodem do dziewczyny. 

Kiedy w końcu dotarli Warszawy zbliżała się północ, wiec zdecydowali się odebrać psa dopiero na drugi dzień. - Odbierzesz mnie jutro z pracy? - zapytała stojąc przed lustrem w łazience. - Mam trening o 18, więc nie bardzo. - patrzył jak dziewczyna zmywa makijaż. - Zawsze możesz podjechać ze mną, skoczysz na zakupy w centrum czy coś. - zaproponował i przecisnął się po swoją szczoteczkę do zębów. - Jasne. Może ogarnę jakąś kurtkę na zimę znajdę. - podała mu pastę. - Powinnam zrobić ten test na wszelki wypadek chyba, ale boję sięzepsuc sobie humor na cały dzień. - dodała, kiedy Kuba rzucił szybkie spojrzenie na opakowanie z testem ciążowym, które leżało na skraju szafki. - Niezależnie od wyniku będzie dobrze, wiesz o tym? - upewnił się. - Chyba nigdy tak w swoim życiu nie czekałam na okres. - próbowała zażartować, ale kiepsko jej to wyszło. Chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale wydał z siebie tylko niezrozumiały bełkot i dodatkowo opryskał ją pastą. - Że co słucham? - skrzywiła się i wytarła wierzchem dłoni policzek. Pokręcił głową i przepłukał usta. Lisa uniosła tylko brwi i bez komentarza poszła do sypialni. Chłopak dołączył do niej chwilę później. - Zimne nogi masz! - kopnęła go w łydkę, gdy się do niej przytulił. - Czego wierzgasz.., ogrzej mnie, a nie... - oburzył się i oparł głowę na ręku, kładąc sie na boku. - Nie marudź. - przewróciła oczami i przysunęła się do niego. - Wiesz, wracając jeszcze do poprzedniego tematu... Kiedyś dziecko nie byłoby złym pomysłem. Może za rok lub dwa? Ale jeżeli będzie wcześniej, to naprawdę nie zostaniesz z tym sama. - pocałował ją w czoło i objął ramieniem. - Na razie nie chcę o tym myśleć. - ucięła krótko i zamknęła oczy. - Jasne, dobranoc dzieciaku. - wplótł palce w jej włosy i delikatnie drapał skórę głowy,  a co dziewczyna zareagowała cichym mruknięciem. Sam jeszcze długo leżał wpatrując się w ciemność, rozmyślając o ostatniej rozmowie.

PotrzebnyWhere stories live. Discover now