11. don't you know you're everything I have?

2.3K 365 347
                                    


a/n: #maraton

postanowiłam, że skoro mam jutro urodziny, to i wam zrobię prezent z tej okazji haha; (pst. teraz nie jestem tak pewna tego rozdziału jak wcześniej, cri) ah! najłatwiej przebrnąć przez rozdział przy piosence podanej w mediach, enjoy! 

***

Yoongi, zanim przyszedł na wolontariat, od zawsze wiedział, że chciał zostać lekarzem.

Nie brzydziła go krew, cięte rany ani flaki na wierzchu. Obecnie był nawet na rezydenturze w tutejszym szpitalu, tyle że w innym jego budynku, a na specjalizację wybrał sobie kardiochirurgię. Jego kumpel Hoseok wyśmiewał go wtedy, że będzie specjalistą i ludzkim otwieraczem do czyichś serc, ale Yoongi naprawdę chciał pomagać innym. Przecinanie medyczną piłą klatek piersiowych i grzebanie ludziom po narządach, to niewielkie obrzydzenie, przy dobrze przeprowadzonej operacji i szczęśliwym zakończeniu. Ponadto, Yoongi był niezwykle spostrzegawczym człowiekiem, co ułatwiało mu w ustalaniu szybkich i trafnych diagnoz, co mogło jedynie wróżyć mu wybitną karierę przyszłego kardiochirurga.

***

Taehyung się rozpłakał.

Po tym, gdy w jego ramionach zemdlał Jungkook, uprzednio owocnie uderzając głową o twardy lód - Taehyung czuł się jak najgorsza kanalia świata, pozwalając mu na to wszystko, co go dzisiaj spotkało. Powinien przecież wykazać się chociaż gramem rozsądku, winien mu mimo wszystko zabronić takich atrakcji z racji tego, że Jungkook przecież na chwilę obecną nie był w pełni sprawnym nastolatkiem.

Na Boga! Był przecież niewidomy!

Ledwie kilkanaście tygodni wcześniej sam Taehyung uczył go od nowa chodzić i ubierać się, a teraz jak ostatni szaleniec pozwolił mu jeździć na lodowisku. Czując, jak niemal krztusił się łzami nad nieprzytomnym króliczkiem, nie dał się też odsunąć innym od jego wiotkiego ciała. Nie zarejestrował nawet momentu, gdy w Centrum Kultury i na lodowisku pojawiła się już kompletna drużyna hokejowa, w której niegdyś i Jungkook brał czynny udział.

Dwaj bliżsi koledzy Jungkooka - Changkyun i Jaebum - najpierw z wymalowaną paniką na swoich twarzach, podjechali do nieprzytomnego przyjaciela i sprawdzając mu puls, niemal natychmiast zabrali ciemnowłosego z lodu, aby zaraz ułożyć go na pobliskiej kanapie, która znajdowała się obok ich szatni.

Bogum pomógł pozbierać się Taehyungowi i Yoongiemu jednocześnie, zaś Daehyun ogarniał z lodowiska Jimina, który opierając się o nieznajomego, z wyrzutami sumienia spojrzał na otoczonego młodego chłopca przez niewielką grupę osób, przygryzając przy tym swoją pulchną wargę.

— Nawaliliśmy jak gówniarze, mój Boże — pisnął Jimin nie swoim głosem, zresztą o wiele wyżej niż zazwyczaj.

— Rozumem to się nie popisaliście, ale nie martw się — odpowiedział Daehyun, który z wdziękiem docierając do bandy, przepuścił zaraz Jimina przodem. — Jungkookie to swój chłop, nie urwie wam łbów za parę siniaków.

Pokrzepiająco klepnął go w plecy i odsunął się od niego, aby zaraz odnaleźć całego winowajcę tego zamieszania, czyli Yugyeoma, który aktualnie siedział obok Taehyunga i równie rzewnie, jak on, płakał nad Jungkookiem.

— Teraz ryczysz? — zbeształ go starszy i uderzając go w potylicę, zaraz podciągnął go do pionu i odsunął od reszty osób, aby na osobności mu przemówić do rozsądku.

— Pewnie go boli! A co będzie, jak teraz straci coś innego? S-słuch? Smak, węch, r-rozum, cokolwiek innego? A jak wybił sobie z-ząbki? — zaryczany Taehyung na nowo jeszcze mocniej się rozpłakał, głaskając przy tym Jungkooka po całej buzi, przy okazji delikatnie opuszkami palców muskając jego ładnie zarysowaną szczękę.

beauty ; jjk x kthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz