13.

1.7K 108 30
                                    

- Idziemy popływać! - krzyknął, jeśli dobrze pamiętam, Taehyung, kiedy zjedliśmy ze smakiem smażone kiełbaski.

Każdy z nich jest już trochę podpity, ja wypiłam jedynie puszkę piwa.

- Idziemy! - przytaknął mu z entuzjazmem Chan, na co wszyscy zaczęli się śmiać.

- Nie utopcie się - prychnął rozbawiony Bin. On wypił tylko jakieś dwie puszki, bo obiecał sobie, że będzie miał na mnie oko.

- Idziesz z nami! - młodszy szturchnął go tak, że temu prawie wypadła z rąk komórka.

- Właśnie, Oppa! - dołączyła się Miyeon, ciągnąc chłopaka za rękę, na co brunet się zaśmiał. - Whee, Lea! Chodźcie!

- Ja zostaję - posłałam mojej przyjaciółce uśmiech, a ta pokręciła głową z dezaprobatą.

- Jungkook, ty chodź z nami - odezwała się do Azjaty siedzącego naprzeciw mnie.

Koreańczyk wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę, na co ja oblizałam wargi, z deka speszona. Odwróciłam wzrok, patrząc na siedzącego obok mnie JunHoe.

- Na pewno nie chcesz iść? - zapytał, również na mnie spoglądając. - Chodź ze mną, Lea. Nie daj się prosić~.

Przewróciłam oczami, ale w sumie... Przyznam, że chłopak wydaje się naprawdę spoko i nawet zaczynam go lubić. Oczywiście, jako kolegę.

- Nie, dzięki - pokręciłam głową, jednak posyłając mu uśmiech, a Jungkook'a nawet nie zaszczyczając spojrzeniem.

- Szkoda - westchnął, wstając. - Możesz mi upiec jeszcze kiełbaski - puścił mi oczko, na co parsknęłam, i odszedł ze znajomymi w kierunku rzeki.

- Po co ona tu jest - prychnęła ta cała JinHee, zarzucając włosami i ruszyła za resztą. A właściwie za Jungkook'iem.

Dobra, powiem szczerze, że nawet mu współczuję tego, że ewidentnie jej się podoba.

**

Kiedy wszyscy wyszli z wody, stwierdzili, że są wykończeni, więc zebraliśmy się do namiotów i po prostu poszliśmy spać.

Ja zasnęłam na może trzy godziny i obudziłam się, bo zaczęłam się pocić i zrobiło mi się strasznie duszno. Postanowiłam więc, że trochę się przewietrzę; w tym celu wyszłam cicho z namiotu, czując przy okazji, że kręci mi się w głowie.

Próbując iść w miarę prosto, powoli szłam w stronę wody; chciałam usiąść na brzegu i tam spokojnie odetchnąć.

Boże, zaraz umrę.

Powoli doszłam do upragnionego miejsca i usiadłam na trawie, opierając czoło na rękach, które ułożyłam na podciągniętych do klatki piersiowej kolanach.

Czy to przez te kiełbaski?

- Wszystko w porządku? - usłyszałam znienawidzony przeze mnie głos, na co jęknęłam, jakże zadowolona z jego obecności w tym momencie.

- Tak - mruknęłam i poczułam, jak siada obok mnie. - Czego ty znowu chcesz?

- Jak ty mnie lubisz - prychnął sarkastycznie.

- Nie mam do tego powodu. Więc? Czemu znowu jesteś tam gdzie ja?

- Natura wzywała. I nie wiedziałem, że to ty - na jego słowa prychnęłam. - Czemu ty mnie tak nienawidzisz, Lea? - westchnął, a ja podniosłam głowę, patrząc na niego.

- Przypomnij sobie nasze pierwsze spotkanie - mruknęłam, spoglądając na chłopaka, który opierał się na dłoniach z odchyloną głową i zamkniętymi oczami.

- Nie pozwoliłem nam zginąć - uśmiechnął się, na co ja przewróciłam oczami.

- Mówię o tym, co zrobiłeś wcześniej. Automatycznie nie lubię takich ludzi, Jungkook.

- Nie klepnąłem cię w tyłek po to, żeby cię wkurzyć.

- Może po to, żebyśmy się poznali? - prychnęłam sarkastycznie.

- Coś w ten deseń - znowu uniósł kąciki ust, otwierając oczy i również na mnie patrząc.

- Potem, w domu, mogłeś sobie darować - odwróciłam głowę, by spojrzeć przed siebie, na wodę.

- Oj no, nie przesadzaj. Przecież nie zrobiłem ci nic takiego, tak? To ty mnie pobiłaś.

- Dlaczego ja w ogóle z tobą gadam - burknęłam cicho, po czym chciałam wstać, jednak uniemożliwiły mi to zawroty głowy, przez co z powrotem usiadłam.

- Wszystko ok? - brunet wyraźnie zaniepokoił się, przysuwając się obok mnie i kładąc rękę na moich plecach.

- Cudownie - odparłam, przymykając oczy.

- Może przyniosę ci wody i jakieś tabletki, co?

- Nie musisz... - zaczęłam, ale nie skończyłam, bo w tym momencie dźwięk motorów dobiegł do naszych uszu, a po chwili zauważyliśmy zbliżające się maszyny.

- Cholera - Jungkook złapał mnie za rękę, pomagając mi wstać.

Widząc co się dzieje, nie chciałam się odzywać, więc dałam się poprowadzić w jakieś krzaki, za którymi uklękliśmy, obserwując sytuację.

Wszyscy wyszli z namiotów, na wpół jeszcze śpiący.

- HanBin, NamJoon - odezwał się jeden z Azjatów, schodząc ze swojego motoru i zdejmując kask. - Dobrze was widzieć.

- Vice versa, AhIn - odparł ten drugi, ziewając. - Co tu robisz?

- Szukam Jungkook'a i zakładam, że jest z wami - motocyklista uśmiechnął się zwycięsko.

- Źle zakładasz - mruknął Kim. - Nie ma go z nami od co najmniej roku.

- Oho, czyli od was też uciekł? - zaśmiał się tamten. - Może teraz jednak się połączymy?

- Nie sądzę. No, jak widzisz... Młodego tu nie ma, możecie wracać.

- Jasne - zadrwił. - Jakby jednak się zjawił - wsiadł na motor. - Przekaż mu, że ja tak spraw nie zostawiam, więc niech lepiej wyjdzie ze swojej kryjówki, bo i tak go znajdę - po tych słowach ubrał kask i z całą swoją grupą ruszył w kierunku, z którego przed chwilą przyjechali.

- Miałam rację, że jesteś idiotą - mruknęłam, podnosząc się.

- Nie wiesz o co chodzi - warknął, zaciskając szczękę i, nie zaszczycając mnie spojrzeniem, ruszył do reszty.

- Nawet nie chcę - prychnęłam, przy czym skierowałam się tam, gdzie on.

No, to Bin ma ciekawie na tych wyjazdach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Udanego tygodnia 😪

Pain || BTSWhere stories live. Discover now