~28~ Back to normal.

2.2K 151 24
                                        

Po dość długiej rozmowie oboje zapadli w błogi sen. Kiedy Betty się obudziła, stwierdziła, że żadne środki nasenne nie działają tak dobrze jak obecność Jugheada, który w tym momencie przecierał zaspane oczy i próbował wyłączyć brzęczący budzik.

-Betts, błagam cię, nie mów mi, że chcesz dzisiaj iść do szkoły.

-Nie inaczej, Juggie. I ty idziesz ze mną. Musisz trochę nadrobić, bo inaczej nie zdasz. Zwijaj się z tego łóżka, zwijaj!

-Betty, jestem wykończony. Przez całą noc tropiłem groźnego intruza, pamiętasz? Odrobina snu to będzie dla mnie błogosławieństwo. - Wymamrotał Jughead, zarzucając na głowę kołdrę, którą Betty zaraz ściągnęła.

-Trudno. Jakoś wytrzymasz te parę godzin i pójdziesz spać, jak wrócimy. Zbieraj stąd swój tyłek, natychmiast! - Zakrzyknęła wesoło Betty, zaczynając gilgotać chłopaka.

-No dobra, dobra! Już wstaję. Tylko błagam, zrób mi jakąś porządną kawę, kochanie.

-To da się załatwić. I kiedy przyjdę tu za pięć minut, masz już być gotowy do szkoły.

-Dobrze, mamo.

•••

-Odwiozę cię do szkoły i skoczę szybko po swoje rzeczy do przyczepy. Albo poczekasz tu na mnie chwilę i zaraz po ciebie przyjadę. - Powiedział Jughead głosem nieznoszącym sprzeciwu. Zapomniał jednak, że na pewnej osobie wcale to nie robi wrażenia.

-Gadaj zdrów, Jones. Jedziemy do ciebie i nie będziemy tracić czasu na jakieś twoje brewerie. Nie dyskutuj ze mną! Nie ma mowy, że puszczę cię tam samego. - Powiedziała groźnie Betty.

-Jesteś nieznośna, Coop.

-Też cię kocham, Juggie. - Uśmiechnęła się słodko dziewczyna i wstała od stołu, żeby pozmywać po śniadaniu.

•••

Wizyta w domu Jugheada nie przyniosła jakiś większych rewelacji. Wokół przyczepy cały czas kręcili się technicy, szukając jakiś śladów włamywacza. Podali mu jednak rzeczy, o które poprosił i para szybko odjechała z miejsca zdarzenia. Kiedy pojawili się pod szkołą, Betty zauważyła, że Jughead robi się coraz bardziej nerwowy.

-Hej, Juggie. Co jest?

-Kiedy ostatni raz tutaj byłem, myślałem tylko o tobie i o tym, że chcę się zabić. - Wyjaśnił trochę kulawo.

-Cóż za przypadek. - Wymamrotała speszona dziewczyna.

-No i pewnie połowa osób cały czas uważa mnie za świnię bez serca. Jak myślisz, co powiedzą, kiedy pokażemy się tam razem?

-Nic. A co mieliby powiedzieć? To nie ich sprawa. Nie przejmuj się tak, Juggie. Wszystko będzie okej. - Powiedziała pogodnie Betty i pocałowała go krótko w usta.

-Mam nadzieję, Betts. Mam nadzieję.

•••

Oczywiście dostrzegali dziwne spojrzenia, kiedy przemierzali korytarze, trzymając się za ręce, ale nikt nie zwrócił im uwagi. Podczas pierwszej lekcji Jughead został wezwany do dyrektora.

-Panie Jones, wreszcie się pan pojawił w naszej placówce. Wiem, że jest pan pełnoletni, ale obowiązują tu jakieś zasady, a pan je wszystkie omija.

-Przepraszam, panie dyrektorze, ale ostatnio miałem ciężki okres w życiu. Obiecuję, że tak długa przerwa więcej się nie powtórzy. - Srogo wyglądający dyrektor uśmiechnął się po chwili.

-Doszły mnie słuchy, że uratowałeś jakąś dziewczynę przed tym Czarną Zarazą. Jesteś dobrym chłopakiem, Jones, dlatego daruję ci te nieobecności, ale musisz nadrobić materiał.

-Oczywiście, panie dyrektorze. Dziękuję bardzo.

Kiedy wyszedł z gabinetu, akurat zaczęła się przerwa i chłopak dostrzegł Betty, biegnącą niczym strzała w jego kierunku.

-Juggie! Co się dzieje, czego chciał dyrektor? - Zapytała, zarzucając mu ręce na szyję.

-Spokojnie, Betts. Wszystko jest okej. Weatherbee był trochę zły, że tak długo mnie nie było, ale mi odpuścił. Nie musisz się tak o mnie martwić.

-O ciebie? Jugheadzie Jones, ty jesteś w chronicznym zagrożeniu swoją własną głupotą. MUSZĘ się o ciebie martwić. - Powiedziała Betty, a Jughead przewrócił oczami.

-Powiedziała panna, która śpi z moim zdjęciem pod poduszką.

-Ej, wcale nie! - Krzyknęła dziewczyna, uderzając go lekko w pierś. - I co to ma w ogóle do rzeczy?

-To, że nie możesz beze mnie przetrwać, skarbie. - Rzucił chłopak, całując ją w usta, żeby zagłuszyć kolejną falę protestu.

•••

-Hejjj, gołąbeczki. Jak tam pierwszy dzień w szkole spędzony raaazem? - Zapytał Kevin podczas lunchu, podchodząc do ich stolika.

-Świetnie, Kev. Oprócz tego, że wszyscy przewiercają nas wzrokiem, to jest zajebiście. - Westchnął Jughead, nabijając na widelec pomidorka z sałatki Betty.

-Ołłł. Jugheadzie Jones, od kiedy ty jesz warzywa? - Rzuciła Veronica, również przysiadając się do przyjaciół.

-Pomidor to prawie nie warzywo. Zresztą, zwykle jest w burgerze. - Powiedział Jughead, wskazując głową na swój posiłek.

-Juggie, masz zjeść to wszystko. - Betty obrzuciła jego tacę oceniającym spojrzeniem. Leżał tam burger i frytki. - Jesteś dużym chłopcem, powinieneś jeść dużo więcej. Kiedyś pożerałeś na lunch pięć takich porcji.

-Kiedyś też nie byłem zmuszony obżerać ciebie, bo miałem jakąś kasę od ojca. A teraz z racji moich superbohaterskich wypraw nie byłem w pracy od dłuższego czasu i nawet nie wiem, czy mnie jeszcze nie wywalili.

-Jug, wiesz, że możesz zostać i być u mnie. I objadać mnie ile chcesz. Moich rodziców za bardzo to nie obejdzie.

-Nie będę cię wykorzystywać, Betts. Kiedy tylko złapią tego zwyrola, będę musiał postarać się ogarnąć z powrotem swoje życie na właściwe tory. A to oznacza dużo pracy.

-Jug, jeśli chcesz, mój tata może cię zatrudnić w swojej spółce. Pracowałbyś w soboty i czasem po szkole. Wiem, że już ci to proponowałem, ale zastanów się nad tym. I to byłaby pewnie głównie praca biurowa, bo mój tata nie ma głowy do tych wszystkich wyliczeń i papierów, więc nie wymęczyłbyś się tak bardzo. - Powiedział Archie, obejmując Veronicę ramionami.

-Naprawdę, Arch, doceniam twoją inicjatywę, ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Mój i twój tata mają nieciekawą historię, podobno mój oszukał twojego ojca i po tym wszystkim uciekł do Toledo. Nie wiem, czy twój tata mógłby mi zaufać. - Rzucił Jughead, chowając się w sobie.

-Jug. Ty nie jesteś twoim ojcem. Znam cię na tyle dobrze, że wiem, że nigdy nie zrobiłbyś czegoś takiego. Jesteś uczciwy do szpiku kości. Czasem mnie aż to przeraża, na przykład kiedy zorientujesz się, że ekspedientka wydała ci za dużo i wracasz się dwa kilometry, żeby to oddać. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że mógłbyś pozbawić nas chociaż grosza.

-Spróbuj, Juggie. - Zachęcała Betty. - Czyny twojego taty nie powinny wpływać na to, co teraz robisz. Daj sobie szansę, kochanie. Zajmij się pracą i przestań tak obsesyjnie myśleć o Czarnej Zarazie. Proszę. Nie chcę, żeby on cię skrzywdził. - Wyszeptała dziewczyna, czując łzy zbierające się pod powiekami.

-Spokojnie, Betts. Nikt już nie skrzywdzi ani mnie, ani ciebie. Przysięgam, kochanie. Przysięgam.

Unforgivable//BugheadМесто, где живут истории. Откройте их для себя