Część 4.

1.3K 204 202
                                    

Jeszcze trochę mało magicznie, ale w końcu, trzeba się pozbyć Scotta z ff XD

Miłego! ♥

Perspektywa: Dylan.

Obudził mnie dźwięk telefon, który spowodował, że moja głowa doszczętnie eksplodowała. Burknąłem dość głośno, zakrywając banię poduszką, ale komórka wciąż dzwoniła, nie dając za wygraną. Leniwie i z wściekłością szukałem jej dłonią, aż w końcu znalazłem i dopiero teraz ogarnąłem, że to nie budzik, ale połączenie.

Co za nienormalny człowiek dzwoni o tak nieludzkiej godzinie? 

- Czego... - warknąłem zirytowany, bo naprawdę chciało mi się spać i ledwo żyłem. Co jak co, ale dzisiejszy dzień zdecydowanie będzie ciężki do przeżycia, zwłaszcza, że czeka mnie aranżacja wnętrza i poszukiwanie dekoratora. Mam tyle do zrobienia, a jeszcze leżę w łóżku. 

- Stary, żyjesz? - spytał się przejęty moim stanem Scott. - Napierdzielam dzwonkiem już chyba z pół godziny, walę w drzwi, też nic, aż w końcu pogoniła mnie jakaś szurnięta, stara baba z laską twierdząc, że jestem wandalem i chcę się tu włamać. - dodał, ale gadał, a właściwie trajkotał tak szybko, że połowy z tego nie rozumiałem. 

- Zaraz, zaraz, zaraz... Na spokojnie jeszcze raz wszystko mi opowiedz... - powiedziałem, próbując jakoś pookładać wątki w swojej głowie. Usiadłem na łóżku, przeczesując włosy dłonią. Chciało mi się pić, ale prócz wódy nie mam nic innego, a nie będę wstawiony od rana. Muszę sobie również przypomnieć, co się wczoraj stało, bo urwał mi się film po tym, jak wciągnąłem ten kosmiczny proszek od Scotta.

- Rusz dupsko i otwórz mi te piekielne drzwi. Mam poważny problem, a Ty kurwa śpisz. - zaczął się pieklić Scott, a ja nie czaiłem, o co mu chodzi. 

- Kretynie, jest ósma rano... - stwierdziłem, będąc pewnym swojej wypowiedzi, bo zawsze o tej samej porze się budziłem. Wstałem niepewnie z łóżka, szukając swoich kapci, ale nigdzie ich nie znalazłem, podobnie, jak szlafroka. Pewnie zostały w kartonie. 

- Jest cieciu siedemnasta po południu. - powiedział, a ja otworzyłem usta ze zdziwienia. Spojrzałem szybko na zegarek w telefonie i faktycznie, było nawet chwilę po piątej. Jakim cudem spałem tak długo? Musiałem ostro zabalować. 

Zajebiście. Znowu nic dzisiaj nie zrobię.

- Kurwa... - burknąłem i zacząłem kierować się na dół. Schodzenie po schodach było w tym momencie dla mnie ekstremalnie trudnym wyzwaniem. 

- Otwieraj te jebane drzwi, nosz kurwa mać. - zaczął się denerwować, a ja nie wiedziałem, o co chodzi. Przecież się nie pali, kosmici nie atakują, ani żadne wściekłe tornado nie plądruje miasta. 

- No idę kurwa. - warknąłem, a gdy tylko przekręciłem zamek, Scott wparował do środka z takim impetem, że popchnął mnie na tyle mocno, że wpadłem w wieszak stojący obok i przewróciłem się wraz z nim, lądując na przedmiocie okrakiem.

Auć. Moje jaja!!!

- Przestań ruchać ten wieszak i skup się. - zaczął się znowu pieklić, a ja spojrzałem się na gościa niepewnie. Scott zamknął drzwi na klucz, po czym pozasłaniał okna starymi zasłonami, które były już w tym lokalu. Wkurzyłem się na to, że panoszy się po moim domu i na złość jemu otworzyłem drzwi. W całym domu było ciemno jak w dupie, bo ten debil odwalał jakiś szajs z zasłonami. Scott usiadł na kanapie i zaczął się denerwować.

- Stary, czy Ty możesz mi wyjaśnić, co tu się odpierdala i dlaczego gwałciłeś moje drzwi wraz z klamką? Jak tak lubisz w dupę, to Ci zaraz znajdę chłopaka. - spytałem, a on rozejrzał się dookoła, a gdy coś stuknęło w okolicach piwnicy, ten pisnął wystraszony i wyciągnął z kieszeni pistolet. - Hej, hej, hej, spokojnie! - przestraszyłem się, a adrenalina, która zagościła w moim ciele pobudziła mnie na tyle, że i nawet głowa przestała mnie boleć, choć możliwe, że boli nadal, ale ja po prostu nie zwracam na to uwagi. - Skąd Ty masz broń i w coś Ty się wjebał?!

Jesteś moją bajką ✔ | DylmasWhere stories live. Discover now