/2/

346 20 6
                                    

Cisza. Cisza przerywana tylko cichymi odgłosami urządzeń. Nieznana ciecz z każdą kroplą tworzyła coraz większą kałuże na zimnej podłodze, leniwie brudząc cały pokój. Kroplówka raczej nie doczeka się w tym stuleciu naprawy. Różnorakie maszyny cicho piszczały dając o sobie znać co chwilę. Ciemne pomieszczenie oświetlały tylko pojedyńcze diody, migające w różnych kolorach tęczy. Sam pokój był nieduży. Z każdego rogu zaglądały kamery. Jedynym wyjściem z tej pułapki były potężne, mosiężne drzwi, zapewne i tak zamknięte na trzy spusty. Z przegrzanych urządzeń ulatywały kłębki pary, wprawiając kurz w szalony taniec. Naprzeciwko drzwi stał duży fotel lekarski. Tysiące kabelków plątało się wokół metalowych części. Niektóre, wplątane w przesiąknięte krwią bandaże, toczyły drogę przez cały pokój. Swoją drogę zaczynały w pracujących bez przerwy maszynach, zaś kończyły się przy bladym ciele. Ktoś mógłby pomyśleć, iż człowieczek ten zmarł niedawno, jednak klatka piersiowa delikatnie unosiła się pod białym materiałem. Blond włosy delikatnie otaczały alabastrową szyję. Dawnej rumiane policzki i ustka teraz pokryte były wręcz trupią bielą, a w niektórych miejscach nawet drobnymi rozcięciami. Gdyby ktokolwiek mógł wejść do główki blondyna znalazł by tysiące pytań i tylko jedno marzenie - uciec stąd lub umrzeć. Cóż, było to tylko marzenie, zbyt dalekie od prawdy i rzeczywistości.
Nagle, zakłócając tą "wieczną" ciszę, do ciemnego pomieszczenia weszła pewna osoba, wpuszczając przy okazji do pokoju światło z jasnego korytarza. Nikłe jednak nadzieje, ogromne drzwi błyskawicznie wręcz zamknęły się za chłopakiem z głośnym hukiem. Krocząc cicho podszedł do małej osóbki na fotelu. Brunet uśmiechnął się lekko, głaszcząc delikatnie policzek blondyna.
- Hej Feliks......
Szept odbił się od ścian, nie oddając innej odpowiedzi niż echo. Litwin przez chwilę obserwował chłopaka z smutnym uśmiechem, jednak po chwili zaczął sprawdzać sprawność maszyn. Tylko po to tu był. By Polak nie umarł. By podtrzymywać jego życie, często nawet na krawędzi z  śmiercią. Nikt nie pytał się czy łamało mu to serce czy nie, taka była jego robota. Strach pomyśleć nawet co mogło by się stać Polsce gdyby brunet sprzeciwił zadaniom z góry. Chorzy psychopaci....
Chłopak drgnął lekko na samą myśl o tych potworach. Przecież to byli normalni ludzie.... Przynajmniej niektórzy. Cóż, po tym wszystkim co On im zrobił, na pewno nie mógł być człowiekiem, nawet chorym psychicznie.
Brunet wymienił zawartość kroplówki nie zwracając uwagi na zepsute części, sprawdził czy wszystkie kable są podpięte tam gdzie mają być i przysiadł obok. Czy żałował tego co zrobił ? Nikt pewnie nie wie. Kochał Polaka od dawna jako on sam, nawet gdy jego lud go nienawidził. Z trudem przyjął fakt że blondynek oddał swoje serce komuś innemu. Dlaczego ? Przecież to ten zdrajca go tak wiele razy ranił, poniżał i krytykował. Przecież się nienawidzili. Ich relacja była zatruta grzechem, zdradą i niezgodą. Więc dlaczego, po tym wszystkim co on zrobił Polaczkowi, nadal chciał go kochać, być z nim i oddać się mu całym ? Dlaczego nie mógł to być owy Litwin, który uwielbiał blondyna, walczył dla niego i z nim tracił potęgę. Przecież to on go kochał... Racja, popełnił błąd, dzięki któremu Feliks był teraz tutaj, cierpiąc zapewne katusze, jednak samo patrzenie na blondynka sprawiało mu ból i przykrość. Nie chciał tego, został zmuszony. Ale kto mu uwierzy ? Raczej już nie zielonooki Słowianin... Chłopak pogłaskał policzek blodnyna. Delikatnie ciepła skóra przypominała o iskrącym się życiu Polaka. Brunet westchnął cicho. Nagle rozmyślania chłopaka przerwało gwałtowne otworzenie drzwi. Litwin cudem chyba tylko z strachu nie spadł z swojego siedzenia. Momentalnie wyprostował się jak struna. Fakt, może nie chciał tego robić, jednak strach był większy. To domeną Feliksa była odwaga, nie jego. Brunet patrzył się w podłogę nie chcąc zniechęcić owej strasznej osoby do siebie, zwłaszcza że mógł nawet zginąć lub gorzej. Polsce mogło by się coś stać.
- Jak miewa się nasz.... Pacjent ?
Zimny głos odbył się od scian z nutką rozbawienia. Co jak co, ale z tą rodziną chłopak miał zbyt dużo do czynienia i nie chciał znów wiedzieć do czego są zdolni.
- D-dobrze, dalej jest utrzymany w tym stanie.
Chłopak próbował się nie trząść ze strachu, chociaż mroczna aura otaczała go odbierając mu resztki odwagi. Nagle poczuł zimną dłoń na swojej głowie i aż zamarł na chwilę.
- coś się stało Litwo ? Chyba mnie nie okłamujesz prawda ? Chcesz pokoju i szczęśliwej przyszłości ?
W pokoju zrobiło się wręcz lodowacie zimno. Jeśli się zbuntuje i nie zgodzi pewnie źle skończy.
- t-tak chcę....
Cichy śmiech rozległ się po pomieszczeniu.
- cieszę się iż tak jest. Odejdź, spotkamy się w wschodnim gabinecie.
Brunet wyszedł zostawiając blondyna sam na sam z tym potworem.

* * * * * *
Albinos uśmiechnął się omijając nieznane mu i nigdy nie widziane osoby ja ulicy. Berlin dudniał życiem, był całkowicie inny niż go zapamiętał z dawnych czasów. Ciekawe tylko czy jego brat dalej mieszka w tym samym miejscu. Oczywiście, pokazanie się jako osoby znów żywej nie było zbyt mądrym pomysłem, jednak było jedynym dobrym na teraźniejsze możliwości chłopaka. Jego przyjaciele nie chcieli się z nim skontaktować, twierdząc pewnie, że to głupie żarty lub jakaś awaria. Co prawda chłopak mógł poeksperymentować z nowymi "zdolnościami z zaświatów", jednak fakt iż policja mogła go złapać zanim zdążył cokolwiek zrobić była niezbyt miła. Tak więc zatem czerwonooki szedł jak gdyby nigdy nic przez ulicę niemieckiej stolicy, nie martwiąc się o to czy zwróci czyjąś uwagę czy nie. Musiał działać i pomóc swojemu chucherku, nieważne na skutki ujemne dla niego. Po dłuższym czasie znalazł się przed dobrze znanym mu domem. Był trochę odnowiony jednak wyglądał nadal bardzo podobnie do dawnego miejsca zamieszkania. Widać wspomnienia nie opuściły jego braciszka. Prusak wszedł na działkę. Ledwo przekroczył furtkę, został zaatakowany przez włochate, jakże cudowne małe demony, czyli psy jego brata. Czyli jednak to tu. Już z większą pewnością podszedł do drzwi drapiąc za uchem jednego z pupili. Dzwonek rozbrzmiał w całym domu. W kilka sekund drzwi otworzyły się z cichym trzaskiem zamka ukazując brązową czuprynę.
- Si~- ?
Włoch widząc biało włosego zamarł na chwilę. Gilbert uśmiechnął się. Oczywiście, czego mógł się spodziewać.
- jest West ?
Brunet próbując nie zacząć płakać ze strachu i niedowierzając pewnie ze zdziwienia kiwnął tylko głową. Wszedł do środka zostawiając otwarte drzwi, co Niemiec uznał za zaproszenie do środka.
- L-ludwig ktoś do ciebie...
Blondyn po kilku minutach pojawił się w korytarzu.
- Ja-
Wzrok obu braci skrzyżował się na chwilę, przez co zapadła cisza. Biało włosy uśmiechnął się widząc po tak długiej rozłące młodszego brata, zaś Ludwig uświadomił sobie, iż dzień którego tak bardzo oczekiwał od dawna wreszcie nadszedł.
- ...Bruder ...?
Gilbert podszedł do brata i przytulił go jak to zwykł gdy ten był młodszy. O dziwo, Niemiec był od niego wyższy.
- no a jak chyba nie duch.
Albinos poklepał po ramieniu blondyna, zauważając coś dziwnego.
- ludwig nie rozklejaj się ej no to nie aż tak długo było ! Przecież nie jesteś kobietą !
/   /   /    /    /    /    /   /   /    /    /    /  

Przepraszam że późno i dawno nie było, dość dużo mam na głowie po prostu 😅. Za podzieke i przebaczenie macie tu rozdzialik. Jak myślicie kto jest zleceniodawcą Litwy ?

Nie zapomnij... [Zawieszone]Where stories live. Discover now