Minęły trzy miesiące. Dziewczyna była wykończona, codziennie prała zakrwawione stroje Zimowego Żołnierza, opatrywała jego rany, uspokajała przed czyszczeniem pamięci przez co wiele razy trafiała do skrzydła szpitalnego. Jedzenie dla niego sama musiała odbierać ze stołówki narażając się na złośliwości ze strony agentów. Natomiast jej porcje o wiele się zmniejszyły. Schudła, do tego jej ciało było bardzo osłabione.
Mimo to, co trzeci dzień zabierano ją do laboratorium. Czasem kończyło się to tylko chwilowymi drgawkami i ogromnym bólem, a czasem przez pół nocy tamowała krwotok z nosa. Nawet raz przez halucynacje udało jej się uderzyć Bucky'ego. A on jej oddał. Metalową pięścią.
Aczkolwiek oprócz tego jednego przypadku, gdy wracała ledwo żywa opiekował się nią. Kładł ostrożnie na łóżku, przykrywał kocem. Oddawał większą część swojego obiadu. Nikt w jego obecności nie mógł nawet na nią krzywo spojrzeć.
A co do trybu Zimowego Żołnierza... Przynajmniej dowiedziała się, co oni z nim wyprawiają. Najgorsze było to, że ona nie miała na to wpływu. Gdyby okazała jakąkolwiek formę sprzeciwu, ucierpiałaby nie tylko ona. Po kryjomu starała się przypominać mu w delikatny sposób jakieś informacje. Zdarzało mu się mieć przebłyski dawnego siebie. Zazwyczaj blisko terminu czyszczenia pamięci. To uświadczało ją w przekonaniu, iż w nim nadal żył James Barnes. Po prostu był zagłuszany przez Zimowego Żołnierza.
Pewnego razu składała ubrania mężczyzny, a on siedział na pryczy. Za półtorej godziny znowu miał mieć reset. Tego dnia był... Tak ludzki. Jak dotąd nie przypominała sobie, aby był tak bardzo otwarty jak wtedy.
-El... - usłyszała.
Spojrzała na Bucky'ego pytająco.
-Czy mogę cię o coś prosić? - zerknął na nią niepewnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
-Oczywiście - odrzekła siadając przy nim.
-Jeżeli mieliby nas rozdzielić... A ja bym nie pamiętał... Obiecasz, że o mnie nie zapomnisz? - spytał z nadzieją spuszczając wzrok.
Elena złapała go za prawdziwą dłoń i pogładziła.
-Obiecuję... - mężczyzna delikatnie się uśmiechnął i wystawił mały palec.
-Przyjaciele?
Dziewczyna zaśmiała się cicho i złączyła ich palce.
-Przyjaciele - odpowiedziała pewnie.
Brunet oparł się o ścianę unosząc wzrok na sufit.
-Zaśpiewasz mi? - szepnął zamykając oczy.
Elena zaczęła nucić mu jakąś piosenkę. Gładziła go uspokajająco po dłoni. Wiedziała, jak bardzo denerwował się na elektrowstrząsy. Kto by się nie bał takiego bólu?Uśmiechnęła się na wspomnienie tego dnia. Powstała między nimi wyjątkowa więź przypieczętowana tą obietnicą. On znalazł osobę, która nie ocenia go ze względu na to co robi i kim jest, a ona znalazła kogoś, kto zawsze ją wysłucha, czasem coś doradzi.
Właśnie ścieliła jego, chociaż mogłaby śmiało powiedzieć, że często ich wspólną, pryczę, gdy nagle drzwi celi gwałtownie się otworzyły. Dziewczyna spojrzała zaskoczona na Bucky'ego stojącego w drzwiach.
-Bucky? - spytała niepewnie, choć jego wzrok rozwiał wszystkie jej wątpliwości.
Pusty i zimny.Zaczął do niej podchodzić. Elena widząc jak powoli wyjmuje ukryty nóż spanikowała. O co mu chodzi? Wyminęła go i rzuciła się szybko w stronę drzwi. Niestety w ostatnim momencie szarpnął ją mocno za ramię. Wpadła na jego tors. Próbowała go odepchnąć, lecz Zimowy Żołnierz zacisnął metalowe palce na jej nadgarstkach powodując przy tym nie mały ból. Nie mając szans podała się, mężczyzna przerzucił ją przez ramię i wyszedł z celi.
Szedł z nią korytarzem, aż znaleźli się na zewnątrz. Biel śniegu oślepiła ją na moment, przez co zasłoniła oczy. Bucky rzucił ją na ziemię tuż przy pułkowniku. Skuliła się z zimna i uniosła wzrok na Karpova.
-No proszę, jesteś wolna. Na nic się już nie przydasz szumowino - uniósł brwi i uśmiechnął się z pogardą. Dziewczyna nic nie rozumiejąc wpatrywała się w mężczyzne i pocierając ramiona.
-No już! Precz! - krzyknął kopiąc ją.
Elena wstała chwiejnie i prędko pobiegła w las. Mróz szczypał ją w bose stopy. Dyszała ciężko nie mając siły na nic. Nie, żeby była super sportowcem, ale te trzy miesiące zrobiły z niej kompletny wrak. Skóra robiła się coraz czerwieńsza, a ból był coraz silniejszy.Gdy oddaliła się wystarczająco od bazy usiadła przy drzewie. Zrobił to specjalnie. Nie ma żadnych szans, aby przeżyła. Umrze jak nie z głodu, to z zimna. Wystraszona rozejrzała się wokół. Wszędzie drzewa. Żadnego domu. Pusto. Z jej oczu zaczęły spływać łzy. Nogi odmawiały posłuszeństwa. Ubranie miała już całe przemoczone, a chłodny, nocny wiatr nie pomagał.
Nie była zła, że Bucky bez słowa pozwolił ją wyrzucić, znowu namieszali mu w głowie, raniła ją bardziej rozłąka. Robiło jej się przykro na myśl o tym, że go opuściła. Wiedziała, że była dla niego pewnym wsparciem, tak jak on dla niej. Już się nie zobaczą. On ma ten przywilej, że wymarzą mu pamięć i zapomni o tym. Dziewczyna będzie żyła z tą świadomością. Zanosiła się głośnym płaczem z bezradności.
Coraz bardziej traciła kontakt z rzeczywistością. Czuła się jak pod wpływem narkotyków. Wiele razy próbowała wstać, lecz za każdym razem upadała twarzą w śnieg. Ostatnim co zobaczyła przed zamknięciem oczu była ciemna, rosła postać zbliżająca się do niej.

YOU ARE READING
Skowronek || Avengers
RandomElena przybywa do Nowego Jorku. Jej historia zacznie nabierać więcej barw, gdy pewien miliarder wprowadzi ją w świat superbohaterów.