43

3.6K 195 7
                                    

Dziewczyna podeszła do Rogersa siedzącego przy stole i nerwowo stukającego palcami o blat.
-Wykorzystali to, że nas nie było - westchnęła opadając na krzesło obok.
-Coś tu nie gra - stwierdził cicho blondyn - Nie zabiliby go. Jest zbyt cenny dla Hydry.


Natasha weszła do pomieszczenia i położyła na stole telefon.
-Stark zaraz tu będzie - powiedziała i skierowała się do wyjścia.
Nagle usłyszeli z góry głośne jęki. Zaskoczony Steve spojrzał na Elenę i wstał.
-Ja to sprawdzę - zatrzymała mężczyznę, sama wbiegając po schodach.


Zajrzała do pokoju, gdzie przebywał Bucky. Zamarła, widząc dzieci skaczące po obolałym brunecie.
-Ej! - z trudem zdjęła Anastazję i Henry'ego stawiając ich na ziemi - ładnie to tak męczyć wujka?
-Daj spokój, to tylko dzieci - wyjęczał James.
-Wujek Buck opowiadał o pistoletach i czerwonym niemcu - Henry spojrzał na Elenę ze skruchą.
-Już ci lepiej? - zwróciła się do bruneta unosząc brew.
-O wiele - Bucky uniósł kąciki ust, lecz po chwili skrzywił się i syknął z bólu.
-Widać... - pogładziła jego czoło, odgarniając kosmyki włosów z twarzy.
-Możecie tu siedzieć, ale bez skakania, ok? - kucnęła przy dzieciach, pocierając ich ramiona.
-Będę chronić wujka! - Anastazja uśmiechnęła się szeroko i wtuliła się w metalową rękę mężczyzny.
Chłopiec naburmuszył się i obrażony poszedł szukać Thora.


Dziewczyna udała się  na zewnątrz, gdzie czekała już wszyscy Avengers. Zostawiać dziecko przy Bucky'm w obecnym stanie było dość ryzykowne. Ból mógł sprawić, że nie zapanuje nad sobą i zrobi krzywdę dziewczynce. Aczkolwiek nie miała serca ani wyrzucać Any, ani pozbawiać Jamesa radości, którą ujrzała w jego oczach.


Przed domem wylądował Stark w swojej czerwono złotej zbroi. Stali w milczeniu, mierząc się spojrzeniami.
-Tony - zaczął Steve - potrzebujemy twojej pomocy.
-Ach tak? - prychnął miliarder - najpierw pomagacie przestępcy, a potem błagacie o pomoc...
-Daj już spokój - warknęła Natasha - tu nie chodzi teraz o kłótnie. Nie wiemy, ile mamy czasu.
-Zabił moich rodziców - wycedził Tony.
-Nie był sobą... - westchnął Steve.
-Proszę - wyszeptała Elena - wiem, że jestem dla ciebie nikim, ale zrób to dla nich. To, co było należy do przeszłości. Chcesz zniżać się do poziomu Hydry? Jeśli służysz dobru i jesteś jednym z Avengers, masz szanse to udowodnić.


Stark zdjął maskę i utkwił wzrok w dziewczynie. Zmrużył oczy, dokładnie wszystko analizując.
-Dobrze, ale robię to nie dla niego, a dla ciebie, abyś mi wybaczyła - odparł podchodząc do werandy.
Elena uśmiechnęła się i uścisnęła go mocno.
-Dziękuję...
Tony wszedł do środka, kierując się na górę.
-Nieźle, młoda - Clint poklepał ją po ramieniu.

Skowronek || Avengers Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt