50

3.5K 183 7
                                    

Gdy drzwi windy się rozsunęły, Avengers na widok Barnesa szybko przybrali pozycje obronne. Steve uniósł uspokajająco dłonie.
-Już jest sobą - poinformował udając się w stronę swojego pokoju.


Stark podszedł do Eleny i położył jej dłoń na ramieniu.
-Przydzieliłem mordercy pokój - wyjaśnił, widząc pytający wzrok dziewczyny.
-Anthony! -syknęła Natasha.
Nerwowo zerknęła na Bucky'ego, aby upewnić się, czy nie zareaguje zbyt gwałtownie.

O dziwo, mężczyzna stał niewzruszony, jakby w ogóle tego nie usłyszał tego określenia.
-Dziękuje -mruknął cicho - i przepraszam. Za wszystko.

Tony uciszył go machnięciem ręki, kręcąc przy tym głową.
-No już, zmykaj, póki nie pamiętam, gdzie zostawiłem nowe rękawice. Jarvis, pokaż im drogę.
-Oczywiście, panie Stark -odparł komputerowy głos.

Na podłodze pojawiły się świecące linie, które prowadziły wgłąb korytarza.
Elena wyszła wraz z Bucky'm z salonu, gdy zatrzymał ich głos Wandy.
-Eli, chciałabyś wieczorem przyjść do mnie?
-Pewnie - dziewczyna uśmiechnęła się do wiedźmy -tylko...musze załatwić najpierw jedną sprawę...
-Nie ma problemu - Maximoff wzruszyła ramionami - poczekamy na ciebie.
Sharpe pokiwała z wdzięcznością głową. Złapała Jamesa za ręke i razem z nim ruszyła po jaskrawych liniach.

Szli w ciszy, lecz nie przeszkadzało im to. Milczenie nie było teraz niczym niekomfortowym. Wystarczało im poczucie bliskości drugiej osoby.

Po chwili dotarli do ciemnych, solidnych drzwi.
-Jarvis, otwórz drzwi do tego pokoju -dziewczyna położyła dłoń na klamce.

Rozległo się pstryknięcie, a drzwi uchyliły się.
-Dziękuje, Jarvis -uśmiechnęła się lekko, przepuszczając do środka Jamesa.
-Do usług, panno Sharpe.

Bucky rozejrzał się po pomieszczeniu. Od razu domyślił się, kto pomagał, w doborze wystroju. Meble, stylizowane na lata 40, w jasnych kolorach, obszerne okno ukazujące widok na Nowy Jork oraz świeżo pościelone łóżko.
-I jak? -Elena usiadła na materacu, podskakując na nim.
-Jest...pięknie - mężczyzna chodził po pokoju oglądając wszystko z zachwytem.

Przechodząc obok szafki, dostrzegł oprawione w starą ramkę, czarno białe zdjęcie. Wziął je do ręki, przyglądając mu się. On znał tych ludzi. Pamiętał ich jak przez mgłe. Rozpoznał Steve'a, ubranego w strój Kapitana Ameryki. Wokół niego stała grupa mężczyzn, również szeroko uśmiechniętych w stronę obiektywu.

Aczkolwiek jeden, był najbardziej roześmiany ze wszystkich. Stał obok Rogersa, opierając się na snajperce. Tak bardzo różnił się od obecnego mężczyzny. Buck pogładził szkło przykrywające fotografię. W rogu spostrzegł napisane pochyłym, niedbałym pismem "Dla Sierżanta Bucky'ego Barnesa od całego oddziału -Wyjące Komando". 

Dziewczyna zaciekawiona podeszła do niego i zajrzała mu przez ramię.
-O kurcze, z tym to nawet bym porozmawiała -wskazała palcem na postać Jamesa.
-Nawet? -mężczyzna prychnął, uśmiechając się - za mundurem panny sznurem.
-To ja prędzej sznur, niż tego pana.
-O ty, wredna... -odkładając zdjęcie, rzucił się w jej stronę.
Eli uchyliła się, wskakując na łóżko.

Złapała poduszkę i próbując się obronić, uderzała w Zimowego Żołnierza. Ten pociągnął ją za nogę, powalając na materac. Położył się obok i mocno przytulił ją jednocześnie obezwładniając.

Po jakiś 5 minutach szarpaniny, dziewczyna zmęczyła się i opadła w ramiona mężczyzny. Poczuła na lekko odsłoniętym brzuchu, ciepło jednej dłoni i chłód bijący od tej drugiej, który działał kojąco na jej rozgrzaną skórę.
- O co chodziło z tą sprawą? -mruknął, wtulając twarz we włosy dziewczyny.
-A co? -uniosła brew, zerkając w jego stronę.
-Nie wiem, czy mam się o ciebie martwić.

Bucky poczuł, jak Eli spięła mięśnie. Podniósł się, aby móc spojrzeć jej w oczy.
-Pojadę do nich. Czas najwyższy to zakończyć -westchnęła, ostatni raz uderzając poduszką w twarz Barnesa.

_________
Cześć!
W końcu nowy rozdział! Powody mojej nieobecności wymieniłam na moim profilu...także powracam jak Scott w Endgame!

Skowronek || Avengers Where stories live. Discover now