05 | LITERATURA

176 19 2
                                    


                Pewnego niedzielnego popołudnia, kiedy pogoda była zaskakująco ładna, w końcu zobaczyłem Harry'ego. Siedział na parkowej ławce niedaleko stacji metra Embankment i czytał książkę. Jego włosy były ukryte pod ciemną czapką, a wokół siebie miał owinięty ciemny, gruby płaszcz pomimo ostrego słońca. Na stopach miał wysokie buty, na które naciągnięte były czarne dżinsy. Wyglądał tak spokojnie — zupełnie jakby nic poza światem przedstawionym w książce się nie liczyło.

— Niall Horan. — Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.

— Cześć, Harry — przywitałem się nieśmiało. Uśmiechnął się i poklepał miejsce obok siebie, abym usiadł, co od razu zrobiłem.

— Co chwilę się spotykamy — zauważył, wkładając zakładkę pomiędzy strony lektury.

Pokiwałem głową, za co od razu mentalnie się kopnąłem. Chłopak jedynie zachichotał, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

— C-co czytałeś? — Próbowałem zmienić temat. Jego odpowiedź mnie zaskoczyła.

— „Dumę i Uprzedzenie".

— Naprawdę?

Byłem zaskoczony jego gustem literackim. Odwrócił książkę, żebym mógł zobaczyć okładkę. Było to dość stare wydanie — boki stron pożółkły, a tytuł był zapisany błyszczącą czcionką.

— Czytałeś ją? — spytał, przejeżdżając kciukiem po oprawie.

— N-nie bardzo lubię czytać, ale czytałem to na lekcję — wytłumaczyłem, jąkając się. Chłopak pokiwał głową.

— Lubię ją — oznajmił prosto, zaczynając stukać palcami o książkę. — Umysł Elizabeth Bennet jest fascynujący.

Przygryzłem wargę.

— Nie zgadzasz się? — pociągnął, patrząc na mnie z zainteresowaniem.

— Cóż, czasami Elizabeth jest bardzo upartą postacią. Zupełnie jakby nie mogła zrozumieć, czego chce, więc staje się złośliwa — wyraziłem moje zdanie, w końcu odważając się popatrzeć mu w oczy.

Zielone.

Przez chwilę marszczył brwi, ale po chwili powoli pokiwał głową, jakby rozmyślał nad moją odpowiedzią.

— Masz rację, ale wszyscy mamy swoje wady. Pan Darcy też nie sprawia wrażenia łatwego do polubienia.

Skinąłem.

— Zgadzam się, on też ma wady.

Tuż po tym zapadła cisza. Kiedy zaczynała robić się niekomfortowa, Harry nagle się odezwał.

— Lubię cię, Niallu Horanie. Jesteś miły, taki prawdziwy. — Zarumieniłem się pomimo faktu, że jego słowa były czysto przyjacielskie, jednak nie mogłem zacząć myśleć o niczym innym.

— Ja ciebie też lubię — przyznałem cicho, spuszczając wzrok i zaczynając przygryzać paznokcie.

— Porozmawiajmy znowu — poprosił nagle. — Tutaj o dziesiątej we wtorek.

— Okej.

Harry wstał z książką w ręce i popatrzył na mnie w dół.

— Do zobaczenia, Niallu Horanie — powiedział, nim odszedł.

— Żegnaj, Harry — szepnąłem, chociaż już go nie było.

COLOUR ━ NARRYDonde viven las historias. Descúbrelo ahora