[5] Aria

4 0 0
                                    

{Poniedziałek 6:00}

Obudził mnie budzik. Zdenerwowana od razu go wyłączyłam i przetarłam oczy. Sprawdziłam telefon-nikt nic nie napisał. Zrobiło mi się trochę smutno, ale starałam się być silna. Wstałam z łóżka i poszłam zrobić sobie śniadanie. Nie wspominałam jeszcze, że nie mam taty. Zginął przez upadek z konia. Dziwne jest to, że mama pozwala mi jeszcze jeździć. Ale wróćmy do tematu. Mamy nie było, pojechała do pracy. Zrobiłam sobie owsiankę, którą szybko zjadłam i poszłam się ubrać. Włożyłam pomarańczową bluzę z koniem i czarne jeansy. Umyłam zęby, rozczesałam i wyprostowałam włosy. Pomalowałam lekko rzęsy i nałożyłam puder. Wyprowadziłam psa na dwór, spakowałam książki i ładowarkę, a do ręki wzięłam telefon. Założyłam czarne superstary i wyszłam z domu. Zamknęłam dom na klucz i poszłam w kierunku szkoły. Włożyłam słuchawki do uszu i szłam dosyć szybkim krokiem. Weszłam do szkoły. Dzień jak co dzień. Nic nowego się nie wydarzyło. Wychodząc ze szkoły zaczepił mnie Karol.
-Julka, czemu się nie odzywałaś? Stało się coś?-
-Ehh, po prostu... Wiesz... Aurelia...-
-Taak, zaraz do niej pojedziemy. Słuchaj. Spotkamy się pod twoim domem o 17.-
-Okej, to ja już idę. P-pa.-
Odeszłam. Byłam bardzo przygnębiona i smutna. Wróciłam do domu, rzuciłam plecak na podłogę i poszłam płakać w poduszkę. Nagle zadzwonił telefon. Obcy numer. Odebrałam.
-Halo?-
-Dzień dobry, jest pani siostrą Aurelii Bojczuk?-
-Przyjaciółką.-
-Dobrze. Dzwonimy ze szpitala, mamy dla pani dobrą wiadomość. Aurelii powraca pamięć.-
-Oh, naprawdę? Dziękuję! Niedługo tam będę!-
Rozłączyli się. Było już koło 17, więc wyszłam z domu żegnając się z mamą i wsiadając do samochodu crusha.

Do szpitala mieliśmy 3km. Dotarliśmy tam w 20 minut, były ogromne korki. Szybkim krokiem weszliśmy do pokoju, w którym leżała przyjaciółka. Wyglądała lepiej niż wczoraj. Miała błyszczące, niebieskie oczy, i ciemniejszą skórę. Podeszłam i ją przytuliłam.
-Co ty robisz? Kim ty jesteś?-
Miałam łzy w oczach. Odpowiedziałam jej:
-Jestem Julka Lipska.-
-Julka... Czekaj, chyba cię kojarzę.-
Spojrzałam na nią z nadzieją.
-Powiedz o sobie coś więcej. Albo nie. Powiedz mi coś o mnie! Kim jestem?-
-Masz na imię Aurelia. Na nazwisko masz Bojczuk. Mieszkasz w Opolu. Jeździsz konno. Dzierżawisz gniadą klacz Arię. Trenujecie skoki. Coś więcej?-
-Aria...Aria! Gdzie ona jest? Chcę ją przytulić! Ciebie też! Jula!-
Przytuliła mnie. Poczułam ciepło. Poczułam się kochana. Było mi tak przyjemnie...
-Niestety, nie wiem czy jest taka możliwość. Rodzice prawdopodobnie zabronią ci wsiadać na konie jak to było ze mną. Teraz ma złamaną nogę...-
-Cooo? Ah tak, pamiętam. Skoki są piękne. Aria jest piękna. Proszę, zabierzcie mnie do stajni.-
Do pokoju wszedł lekarz. Słyszał naszą rozmowę i odparł:
-Niestety, Aurelko, posiedzisz w szpitalu minimum 2 miesiące.-
-Ale... Ja chcę do stajni! Co z moim koniem?-
-Nic na to nie poraradzimy. Zaraz będziesz mieć badania. Pora na was, dzieciaki.-
Wyszliśmy ze smutkiem z pokoju. Nie odzywaliśmy się do siebie. Po wejściu do auta zgadałam go:
-No i co teraz?-
-Jak to co? Do stajni nie mamy czasu, odwiozę cię do domu. Jutro zobaczymy co się wydarzy.-
-Ok...-
Pojechaliśmy. Na dworze było ciemno. Latarnie oświetlały drogę. Na ulicach było pusto, od czasu do czasu po chodniku chodziło parę osób. Dojechaliśmy pod mój dom.

-To tutaj. Do zobaczenia, skarbie.-
Pocałował mnie. Czułam się świetnie. Nie docierało do mnie, że mój crush mnie kocha. Byłam w szoku. Wyszłam z samochodu i pomachałam mu. Wchodząc do domu usłyszałam złą matkę:
-Gdzieś ty była? Chodź no tu, siadaj. Zjedz kolację. Widziałam jak się z Karolem całowałaś. Nie tłumacz się, dziecko. Może w konću chłopa znajdziesz.-
Przemilczałam to i zjadłam niedobry rosół. Wstałam od stołu i pobiegłam na górę. Pouczyłam się trochę fizyki i biologii, poszłam się umyć i położyłam się do łóżka. Nawet nie sprawdzałam telefonu. Szybko zapadłam w sen.

Mówiłeś...Where stories live. Discover now