Jewel in a collection [banana fish]

403 19 0
                                    

Eiji rozglądał się po wielkiej sali, której ponad połowę zajmowało akwarium od sufitu do podłogi. Sztuczne światło przebijające wodę rzucało chybotliwe, niebieskie odblaski na przeciwległą ścianę. Dino Golzine- światowej klasy filantrop, naukowiec i swoisty bóg współczesnej oceanografii po raz pierwszy zgodził się, by ktoś obcy obejrzał, sfotografował i w dodatku napisał artykuł o jego owianej tajemnicą wielkiej kolekcji morskiej flory i fauny, która zajmowała całą piwnicę jego gigantycznej willi na wybrzeżu Florydy. Eiji nie wierzył we własne szczęście, gdy Ibe-san poprosił go o pomoc przy zdjęciach. Zwiedzili wiele podobnych sal, jednak żadna nie była równie wielka, a akwarium tak imponujące. W poprzednich pomieszczeniach mieściły się po dwa, czasem trzy mniejsze, podświetlone akwaria, w których pływały stworzenia ze wszystkich stron świata.

- A oto klejnot w kolekcji pana Golzine, jedyny okaz w rękach człowieka- powiedział przewodnik, wskazując dumnie wodę.

Akwarium wydawało się puste. Oprócz kilku kolorowych gupików i niewielkiego rekina młota wnętrze zbiornika zajmowały tylko estetyczne formacje skalne i falujące rośliny.

- Przepraszam, ale tu nic nie ma- zauważył Eiji nieśmiało.

Wąsaty mężczyzna w średnim wieku, przedstawiający się jako doktor Mannerheim, zmarszczył brwi.

- Wybaczą panowie na chwilę.- Odwrócił się i wszedł za czarną zasłonę osłaniającą wejście usytuowane między ścianą a szkłem. Eiji zdołał jeszcze usłyszeć, jak doktor mamrocze gniewnie pod nosem: - Głupie, uparte stworzenie.

Gdy kroki Mannerheima ucichły, zza największej skały wychyliła się ostrożnie piękna, jasnowłosa istota. Jej, a właściwie jego, sądząc po nagim torsie, gdy wychynął do połowy zza skały, szmaragdowe oczy lśniły inteligencją, a twarz wyrażała nieufne zaciekawienie. Patrzył wprost na Eijiego i zdawał się w jakiś niewytłumaczalny sposób przyzywać go ku sobie. Okumura nie był w stanie oderwać od niego wzroku, chciał podejść, dotknąć, poznać istotę, gdyż mimo podobnym do ludzkich kształtów podwodny chłopak nie był człowiekiem. Żaden człowiek nie posiadał tak delikatnych, jakby płynnych rysów, tak złotych włosów otulających miękką kaskadą łabędzią, bladą szyję. Skóra chłopaka biła ulotnym, bladym blaskiem, który kumulował się w samym środku atramentowych źrenic i mamił zmysły. Eiji podszedł powoli do szkła i przyłożył do niego rękę. Blondyn przekręcił głowę z konsternacją, ale po krótkim zawahaniu i zerknięciu na Ibe-san, który zamarł, jak w transie kołysząc się lekko na piętach i przyciskając aparat po piersi, podpłynął do szyby i również przyłożył do niej dłoń. Granatowe łuski syreniego ogona lśniły jaśniej od diamentów.

- Piękny- wyszeptał Eiji.

Syren uśmiechnął się tajemniczo i wskazując na białą plakietkę, przypiętą do bordowego swetra Eijiego, poruszył bezgłośnie ustami, choć Eiji mógłby przysiąc, że chłopak powtórzył jego imię.

Nagle syren odskoczył od szyby i przyciągnął do siebie dłonie, jakby coś go oparzyło. W krystalicznie czystej wodzie pojawiła się nikła, czerwona mgiełka.

- Proszę natychmiast odsunąć się od szyby!- krzyknął Mannerheim.

Eiji odskoczył i potrząsnął głową. Czuł się zamroczony, trochę kręciło mu się w głowie. Ibe-san upadł do tyłu. Wyglądał na jeszcze bardziej oszołomionego.

- Co... się stało?- zapytał Shunichi z podłogi.

Doktor dyszał ciężko, trzymał niedużego, szarego pilota z kilkunastoma kolorowymi przyciskami. Jeden z nich przytrzymywał wciśnięty.

- Najmocniej panów przepraszam. Nasz okaz jeszcze nie jest przyzwyczajony do widoku ludzi. To jego mechanizm obronny. Dezorientuje ofiarę, by zaatakować lub uciec. Zza szyby jest to oczywiście bezpieczne i nic nikomu nie grozi, lecz może się panom nieco kręcić w głowie. Wszystkie nieprzyjemności miną za kilka minut.

Eiji spojrzał na wykrzywioną bólem twarz syrena. Wciąż nie potrafił do końca uwierzyć w to, co widzi. Mistyczna istota była tuż przed nim. Realna i żywa.

- Proszę, przejdźmy do następnej sali. Pan Golzine nie życzy sobie żadnych zdjęć tego okazu. Mam nadzieję, że zastosują się panowie do jego woli.

- Oczywiście- zapewnił Shunichi, wstając.

Doktor poprowadził ich do kolejnego pomieszczenia. Całe jestestwo Eijiego krzyczało, żeby zawrócił i znów spojrzał na syrena, ba, żeby go wypuścił z tej małej, dusznej klatki. To nie było jego miejsce. Eiji to czuł. Syren potrzebował wolności, przestrzeni. Nie był zwierzątkiem, które można trzymać w domu. Był inteligentny, niemal ludzki, a może nawet ich przewyższał. Nie można było trzymać go w akwarium, bo czymże się to różniło od niewolnictwa? Ale co mógł zrobić? Był tylko nastolatkiem, a pan Golzine światową sławą. Nie mógł zrobić nic i właśnie to go najbardziej bolało.

Under the Moon |ᴍᴜʟᴛɪғᴀɴᴅᴏᴍ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs ᴠᴏʟ.2|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz