Not beautiful, not dramatic [ao no exorcist]

632 16 9
                                    

Byłoby łatwiej, gdyby to nie był Bon. Gdyby to nie były jego słowa.

Jesteś potworem.

Nie zbliżaj się do mnie i moich przyjaciół.

Najlepiej by było, gdybyś się nigdy nie urodził.

Słowa uderzały jak kowalski młot, roztrzaskując jego serce na coraz to mniejsze i mniejsze fragmenty.

Mógł udawać, że wcale nie otaczają go niebieskie płomienie, że spiczaste uszy czy ogon to tylko dobra charakteryzacja. Trochę zbyt dobra. Przyzwyczaił się, naprawdę przyzwyczaił, że ludzie patrzą na niego z mieszaniną strachu i odrazy- nie było w tym nic obcego, przez piętnaście lat można przywyknąć.

Nie mógł jednak znieść jego oczu pełnym nienawiści. Tego było za dużo.

Chciał zniknąć, rozpłynąć się, umrzeć. Po prostu uwolnić świat od potwora.

A najgorsze było udawanie, że jest okej, kiedy wcale nie było. Nie było i to cholernie bolało, bo mogłoby być naprawdę, gdyby tylko nie te słowa. I chyba nie dawał rady.

- Rin?

Załkał i skulił się jeszcze bardziej, gdy ciepła dłoń Yukio pogładziła delikatnie jego plecy.

Jego obecność była przytłaczająca. Yukio nie był jak reszta, a jednak też się go bał. Gdyby Rin zagroził życiu kogokolwiek, nie miał wątpliwości, że brat strzeliłby do niego jak do psa... jak do potwora. I najtrudniejsze było uczucie wdzięczności, bo wiedział, że Yukio go powstrzyma.

- To już trzy dni. Musisz coś zjeść.

Aż trzy? A dopiero co się położył. Czy to możliwe, że nie odczuwał głodu przez trzy dni? Kolejny dowód, że coś z nim nie tak. Że jest z nim bardzo nie tak, w końcu nie jest nawet człowiekiem.

- Rin, proszę, porozmawiaj ze mną. Martwię się. Nic nie mówisz. Nie wiem nawet, co się dzieje- prosił Yukio zbolałym głosem. Nie próbował ukryć troski, strachu- pozwolił wszystkiemu, na co jako egzorcysta nie mógł sobie pozwolić, płynąć wraz ze słowami, bo jako brat mógł, a nawet powinien.

I to jeszcze bardziej raniło Rina, bo widział, słyszał, jaką krzywdę robi bratu, a jednocześnie chciał go skrzywdzić. Sam nie wiedział za co. Chciał krzywdzić wszystkich dookoła, aby tylko dali mu spokój i zostawili potwora. Mógłby im jeszcze zrobić krzywdę.

- Rin?

Jego ogon zadrżał, kiedy Yukio odgarnął go delikatnie na bok i usiadł w nogach łóżka.

- Shiemi o ciebie pytała. Powiedziałem, że jesteś chory. Chciała cię odwiedzić, ale to chyba nie najlepszy moment.- Westchnął.- Jeśli nie pójdziesz do szkoły do końca tygodnia, nauczyciele zaczną pytać. Nie dadzą się dłużej zbywać półsłówkami. Watykan też się zainteresuje. Możemy mieć kłopoty.

Możemy. Jakby wciąż byli jacyś my. Rin niemal się roześmiał. Do tego stopnia wysiłki brata wydawały mu się komiczne. Przecież odkąd wyciągnął miecz, nie było żadnego my. Może i wcześniej nie było. Może nigdy.

Chciał, żeby Yukio sobie poszedł. Chciał, żeby pozwolił mu dalej kulić się w skopanej, nieświeżej pościeli i zastanawiać, jak bardzo jest nienormalny. Chciał, żeby po prostu... po prostu Yukio go przytulił i powiedział, że będzie lepiej.

Sam już nie wiedział, czego chce.

A Yukio nadal siedział i chyba tylko patrzył. Ogon Rina znów lekko zadrgał, kiedy chłopak przykurczył mocniej nogi i wziął świszczący oddech.

Tak będzie lepiej, powtarzał sobie, po prostu się stąd nie ruszysz, nikogo nie skrzywdzisz, Watykan rozkaże cię zabić i będzie po problemie.

Yukio nie będzie miał problemu. Shiemi nie będzie go miała. Bon nie będzie już musiał o nim myśleć i zastanawiać się, kiedy Rinowi odbije i postanowi kogoś zabić, kogoś dla niego ważnego.

- Rin, do cholery! Nie możesz tu zostać na zawsze, bo nigdy nie zostaniesz egzorcystą i nie pomścisz śmierci taty!

Rin aż pisnął. Yukio rzadko krzyczał, ale kiedy już to robił, jego głos był porażający. Dokładnie wiedział jak dobrać słowa, by uzyskać pożądany efekt. Tym razem jednak Rin nie wyskoczył z łóżka, gotowy pokonać wszystkie przeszkody, które dzielą go od uzyskania celu, a jedynie gwałtownie schował ogon pod siebie. To był odruch.

Ogon uderzył Yukio w twarz. Rin ledwo zdusił szloch.

Yukio powoli zbliżył dłoń do brzydkiego, czerwonego śladu przecinającego policzek, a upewniwszy się, że na palcach nie pozostały ślady krwi, znów skupił się na bracie, który, choć wydawało się to niemożliwe, skurczył się w sobie jeszcze bardziej.

- Przepraszam- wyłkał, a przynajmniej Yukio wydawało się, że właśnie to próbował powiedzieć Rin, bo równie dobrze mogło to być jakiekolwiek inne słowo.

- Rin. Wstawaj.

Tym razem Yukio mówił powoli i dosadnie. Jego słowa były twarde jak stal.

Rin nie słuchał. Nie chciał wstawać, nie chciał wyrwać się z tej matni. Chciał... chciał... żeby wszystko było prostsze. Ot tak, żeby problemy rozwiązały się choć raz bez jego udziału.

- Rin, proszę...

Yukio rzadko płakał. Nie teraz, nie kiedy był egzorcystą- nie mógł sobie pozwolić na łzy.

Rin powoli usiadł. Stawy rozprostowały się boleśnie, zastane od dni spędzonych w jednej pozycji. Spojrzał na brata. Na czerwoną pręgę na policzku, na podkrążone oczy, na łzy skapujące z brody na grzeczny, szary sweter. Spojrzał na Yukio i patrzył długo, dłużej niż zamierzał i może dłużej niż powinien. Chłopak wcale nie wyglądał dobrze- widocznie zmęczony, blady, wargi mu drżały.

Rin czuł wstyd. Sam był jednym z powodów, przez które Yukio został doprowadzony do takiego stanu. Nie odwrócił wzroku, tylko dlatego, że ich spojrzenia zlały się w jedno. W oczach bliźniaka Rin widział swoje rozdygotane, przerażone odbicie i był pewny, że w jego własnych źrenicach odbija się roztrzęsiony, blady obraz brata. Byli jak yin i yang- różni i podobni zarazem, przeciwieństwa i harmonia, jakby w dwóch ciałach zamknięto dwa aspekty jednej duszy.

Nawet nie wiedział, kiedy skończyli w swoich objęciach, kołysząc się lekko w przód i w tył, łkając jak małe, bezbronne dzieci. On mocno trzymał Yukio, Yukio mocno trzymał jego. Rin miał wrażenie, że gdy tylko zacznie ich dzielić przestrzeń, rozsypią się jak potłuczone szkło. Pozwalali, by łzy drugiego wsiąkały w ich ubrania, by jego głos tonął gdzieś między opiekuńczymi ramionami. Ogon Rina otaczał ich oboje, okulary Yukio wbijały się w ramię Rina.

Nie było w tym nic pięknego ani dramatycznego. Ani grama wzniosłości. Ot dwoje chłopców, których przerosła rzeczywistość.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak w ogóle to mam Twittera.

https://twitter.com/wandersmok?s=09

Nick ten sam co na wattpadzie.

Zapraszam.

Under the Moon |ᴍᴜʟᴛɪғᴀɴᴅᴏᴍ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs ᴠᴏʟ.2|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz