3. Wykład

7.3K 168 24
                                    

Po cichu wymknęłaś się ze swojego pokoju, ciężkie wojskowe buty niosąc w dłoni. Rozejrzałaś się uważnie po korytarzu, nasłuchując, czy nikt się nie zbliża, ale wyglądało na to, że cała wieża już śpi. Ruszyłaś więc spiesznie w stronę głównego wejścia, ciesząc się, że wreszcie możesz się wyrwać i zrobić coś, z czego twój tata może i nie będzie początkowo zbyt zadowolony, ale w końcu i tak zacznie być dumny, że ma tak zdolną córeczkę.
Przemykałaś cicho przez kolejne piętra wieży, nie korzystając z wind, by nie obudzić mieszkańców hałasem.
Byłaś już bardzo blisko drzwi wejściowych, gdy nagle pewien dźwięk zmroził ci krew w żyłach.
- T.I. co ty robisz? – usłyszałaś za swoimi plecami. Zwiesiłaś głowę, zdając sobie sprawę, że twoja pierwsza misja skończyła się fiaskiem, zanim jeszcze na dobre się rozpoczęła. Odwróciłaś się z miną zbitego spaniela.
- Wujku – zaczęłaś cicho, starając się brzmieć jak najbardziej niewinnie.
- Gdzie ty się wybierałaś o tej porze, młoda damo? I to jeszcze tak ubrana? – zapytał spokojnym, acz potępiającym tonem.
- Eeee....
- Na misję, tak? Bo na strój randkowy to mi to nie wygląda... – obrzucił cię poważnym spojrzeniem. – Powiedz mi, co powiedziałby twój ojciec, gdybyś nie wróciła?
- Wujku, ale przecież nic się nie stało! Nie mów tacie, proszę – jęknęłaś. – No przecież nigdzie nie poszłam...
- Ale miałaś zamiar – stwierdził twardo. – Trudno, trzeba ponieść konsekwencje... Idziemy! – wskazał ci zejście na dolne poziomy, gdzie mieściły się tak uwielbiane przez twojego tatę laboratoria i pracownie.
Weszliście do jednej z nich, gdzie spośród porozrzucanych części zbroi Iron-Mana dochodziły was odgłosy spawania.
- Tony, masz chwilę?
- O co chodzi, Steve? – zobaczyłaś, jak twój tata podnosi się z klęczek i zdejmuje okulary ochronne. Jego oczy natychmiast zwęziły się niebezpiecznie, gdy zobaczył cię obok Kapitana w wielce wymownym stroju. – Co ty znów wymyśliłaś? – zapytał ostro.
- Nic, tato, naprawdę nic się nie stało!
- Tylko dlatego, że udało mi się ją w porę powstrzymać. Najwyraźniej postanowiła urządzić sobie jakąś małą samotną eskapadę bez twojej wiedzy i pozwolenia – odparł ponuro Rogers, patrząc na ciebie spod oka.
- T.I.! Szlaban na treningi z Natashą! – syknął rozzłoszczony Tony, podchodząc do ciebie groźna miną. – Wiem, że brakuje ci mamy, skarbie, A Nat niestety ci imponuje, ale nie możesz brać z niej przykładu!
- Niby dlaczego nie? – zezłościłaś się.
- Bo możesz zginąć!
- Ciocia nadal żyje! – syknęłaś. – Poza tym mieszkam pod jednym dachem w Avengersami i chcę być taka jak wy!
- Wykluczone! – zaprotestował ostro Steve. – Pomyśl choć przez chwilę o tym, jak twój tata by się czuł, gdybyś nie wróciła z którejś z naszych misji! Myślisz, że byłoby mu łatwo? Ma już tylko ciebie, więc dlaczego za wszelką cenę chcesz pozbawić go szczęścia? I nie mówię już nawet o twojej śmierci, lecz o trwałym kalectwie, które przykułoby cię na resztę życia do łóżka. Chciałabyś patrzeć na niego i nie móc się ruszyć? Nie móc powiedzieć mu, jak bardzo ci przykro i jak bardzo go kochasz? Chciałabyś tak niemo patrzeć na jego ból? Wyobrażasz sobie tak własnego ojca? Bo ja nie potrafię. Znam Toniego i wiem, jak silny potrafi być, ale nie zniósłby czegoś tak okrutnego. On cię przecież kocha!
- Gdyby mnie kochał, pozwoliłby mi na treningi z ciocią! – żachnęłaś się.
- Przecież cię kocham, T.I. – mruknął cicho Stark, obejmując cię czule. – I właśnie dlatego tak bardzo o ciebie się boję, rozumiesz? Po śmierci twojej mamy jest mi jeszcze ciężej, więc błagam, nie skazuj mnie na ponowne cierpienie po twojej stracie! Jesteś moją iskierką, która daje mi szczęście. Nie gaś jej, proszę!
Pół godziny później podobnego smędzenia w końcu dałaś za wygraną.
- Oh, no już dobrze! – warknęłaś, machając niecierpliwie ręką, żeby wreszcie dali ci spokój. – Żadnych innych misji... Pójdę już spać...
- Słodkich snów, księżniczko – powiedział czule Tony, gdy byłaś już przy drzwiach. Burknęłaś coś tylko niewyraźnie pod nosem i ruszyłaś zła do swojego pokoju. Nie widziałaś już więc, jak ta dwójka przybiła sobie radośnie piątki.
- Dzięki, Friday – mruknął uradowany Tony.

Marvel one shots |ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz