Emily Blake powraca 1

403 21 20
                                    

Leżałam w celi z rękami założonymi pod karkiem. Nudziło mi się tu cholernie i w mojej głowie zaczęło się rodzić coraz więcej niebezpiecznych pomysłów. Oh, więzienie mi nie służy, na wolności byłam normalniejsza. Tutaj życie wyglądało inaczej, ale w sumie dość szybko zdążyłam się przyzwyczaić. Na początku byłam „nowa", więc dziewczyny chciały traktować mnie jak ścierwo, ale pierwsze kilka dni wystarczyło, żeby przekonały się, że ze mną się po prostu nie zaczyna.

- Blondi, masz trzy sekundy, idziemy na obiad - poinformował mnie oschłym tonem strażnik, więc poderwałam się tak szybko, jak nigdy i ustawiłam przy ścianie tak, jak trzeba. Przez remont jednej części budynku posiłki mieliśmy razem z męską częścią i dzięki temu mogłam gadać z Nathanem. To było dość spoko ze strony Wilcoxa, że umieścił nas jednak w jednym więzieniu. W ogóle spodziewałam się, że dostanę dłuższy wyrok, więc tak, czy tak nie było co narzekać.

- A co ty kombinujesz, że taka posłuszna? - prychnął klawisz, zakuwając mnie w kajdanki i wyprowadzając z pomieszczenia.

- Po prostu jestem wyjątkowo głodna, Joey - odparłam normalnie. Ten strażnik był jednym z tych, którzy traktowali nas jednak jak ludzi. Z wyższością, ale jak ludzi.

- Uważaj, bo ci uwierzę... Będę miał na ciebie oko.

- Skoro aż tak ci się podobam, to powiedz otwarcie, a nie obserwuj mnie, bo ci jeszcze stanie przez to wszystko - zaśmiałam się, na co pokręcił głową i popchnął mnie przed siebie, dość brutalnie, ale mało mnie to przejęło.

- Zrobiłbym ci coś za te pyskówki, ale to było naprawdę dobre - przyznał, na co się uśmiechnęłam.

- Wiem, jestem zajebista - skomentowałam i ustawiłam się w kolejce po jedzenie, bo mężczyzna puścił mnie wolno. Czekałam chwilę i zobaczyłam obok siebie przestraszoną dziewczynę, która najpewniej musiała tu trafić niedawno.

- Przepraszam, but ci się rozwiązał - powiedziała do mnie, a ja spojrzałam w dół.

- Widzę, możesz zawiązać - odparłam, ale się nie ruszyła. - Jesteś szara, a ja pomarańczowa, musisz zrozumieć zasady, masz się słuchać - dodałam, ale nie byłam za ostra. Babeczka i tak miała trudno. Schyliła się i zawiązała mi sznurówkę, a potem wstała, a ja się do niej przybliżyłam. - Dobrze łapiesz. Mała rada, jeżeli chcesz tu przeżyć w spokoju odsiadkę to omijaj pomarańczowych szerokim łukiem. Większość jest dość popierdolona - szepnęłam.

- Dziękuję - odparła dość przerażona.

Odebrałam swoją porcje i odszukałam Nathana wzrokiem. Siedział przy stoliku, gdzie nie było już miejsca, ale jakoś mi to nie przeszkadzało, wiec udałam się w tamtym kierunku.

- Szaraki, wypierdalać - dźgnęłam widelcem jakiś lamusów z niezaostrzonego w plecy.

- Laska, weź mi nie mów, co mam rob... - zaczął facet, obracając się, ale gdy zobaczył z kim rozmawia od razu się zaciął.

- Mówiłeś coś? - spytałam ostro, ale on nic nie odpowiedział, tylko zwolnił moje miejsce, a ja popatrzyłam na rozbawionego Nathana.

- Jesteś niemożliwa - stwierdził, przybijając mi piątkę.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. To było aż niewiarygodne jaka mieszanka ludzi potrafiła się znaleźć w pomieszczeniu. Nie dość, że my byliśmy skuci cały czas podczas przebywania poza celą, a szaraki nie, to praktycznie każdy był innej rasy i kultury i to było dość dziwne, ale widziałam w życiu już wiele rzeczy. I nagle stało się coś bardzo dziwnego. Jedna z grupy dziewczyn, które mi się przypatrywały, wstała i podeszła.

Covered In BloodWhere stories live. Discover now