Rozdział 30

540 52 1
                                    

Harry Potter obudził się z powodu zimnego uścisku na swoim ramieniu. Podniósł zaspaną głowę, a następnie przetarł oczy, rozglądając się nieprzytomnie. Poszukał dłonią swoich okularów, macając na oślep po sofie. Po chwili zorientował się, że są na swoim miejscu. Poprawił je zgrabnie na nosie, a potem rozprostował obolałe plecy i kark. Kiedy doprowadził się do względnego porządku, przeniósł zaspany wzrok na stojącego nad nim Severusa Snape'a. Mężczyzna obserwował go swoimi zimnymi, czarnymi oczami, z wyrazem twarzy zupełnie nie do odgadnięcia.

- Która godzina? - jęknął obolały Potter, odruchowo sięgając dłonią do sztywnego karku. Severus szorstko odsunął się od chłopaka, który patrzył na niego teraz tymi wielkimi, zielonymi oczami.

- Jest trzecia, powinieneś udać się do siebie - oświadczył chłodno profesor, zmieniając kompres na czole Draco. Szata Severusa zaszeleściła nieprzyjemnie kiedy się pochylił. Harry zrozumiał, że kiedy on spał przy ciele chłopaka, Snape starannie się nim zajmował. Poczuł do siebie narastającą złość, za to, że znów stracił czujność.

- Nie. Zostanę - oświadczył twardo Potter, znowu wgapiając się w blondyna. Draco nie miał koszulki i był nakryty grubym, wełnianym kocem w kolorze burgundu. Najwidoczniej Severus uznał, że tak jest mu wygodniej. Pocił się nadal niemiłosiernie, ale jego oddech był miarowy. Nie pojękiwał już z bólu, ale co jakiś czas jego twarz wykrzywiał lekki grymas.

- Potter, on musi odpoczywać, a ty bardziej mi się przydasz wyspany - oświadczył chłodno Severus, pocierając swój krzywy nos. Harry zdążył zauważyć, że mężczyzna robi tak za każdym razem kiedy walczy z irytacją lub zmęczeniem. Niechętnie podniósł się z podłogi, zauważając, że jego nogi też niesamowicie zdrętwiały. Chwiejnie stanął o własnych siłach i po raz ostatni spojrzał na Draco.

- Wrócę rano - powiedział, zamyślając się na chwilę. Severus przewrócił oczami. Wyglądał na równie zmęczonego co Potter. Harry zgarbił się, czując bezużytecznym. Kiedy on spał, przyklejony do dłoni blondyna, to Severus działał i prawdopodobnie zapobiegał najgorszemu. Po plecach czarnego przeszedł niewytłumaczalny dreszcz. Było coś w tej szorstkiej postawie Severusa co sprawiało, że czuł chęć zostawienia Malfoya pod jego skrzydłami.

- Wrócisz po zajęciach - stwierdził dobitnie, mężczyzna, powodując tym samym u chłopaka niezadowolony grymas. Harry niecierpliwie przestąpił z nogi na nogę, jakby głęboko się nad czymś zastanawiając. W końcu skapitulował, przecierając roztrzepane włosy. - Dobranoc, panie Potter - dodał jeszcze pod nosem, kiedy chłopak niechętnie opuścił jego komnaty. Harry niemal biegł do dormitorium. Chciał jak najszybciej znaleźć się w łóżku, żeby szybciej się obudzić, szybciej skończyć zajęcia i szybciej być przy Malfoyu. Poczucie winy i irracjonalny strach o życie chłopaka, zupełnie go nie opuszczały. Towarzyszyły mu pod prysznicem, potem kiedy szedł z łazienki i wreszcie kiedy położył się do łóżka. Wypuścił ze świtem powietrze, walcząc ze zmęczeniem. Rozmyślał o tym, że nie zauważył jak Draco się trzęsie, jak robi się blady, a potem ogarnia go ból. Gdyby zareagował wcześniej... To była nierówna walka, bo jego oczy same się kleiły. Nawet nie zauważył kiedy zasnął. Potter ocknął się zmęczony bardziej niż w momencie, kiedy się kładł. Dodatkowo był zły. Po raz kolejny obwinił się za to, że myślał o czymś tak prymitywnym jak sen, kiedy Draco cierpiał. Co więcej był, bardziej sztywny i obolały. Okazało się, że przez cały czas spał w pozycji embrionalnej i mocno ściskał kołdrę pomiędzy udami.

- Harry... wyglądasz jak śmierć - powiedział zakłopotany Zabini, który najwidoczniej od jakiegoś czasu mu się przyglądał. Potter gorączkowo zeskoczył z łóżka i zaczął pośpiesznie szukać swojej szaty. Nagle przypomniało mu się, że ocierał nią wczoraj czoło Malfoya. Mimowolnie uśmiechnął się do siebie, nawet ciesząc, że sprawdzi stan Malfoya. I wtedy zobaczył niepożądany materiał odwieszony na wieszak w szafie. Jęknął zrezygnowany. Czasem przeklinał nadgorliwość skrzatów. - Potter do cholery, mówię do ciebie! - sarknął zirytowany Blaise, machając mu ręką przed oczami. Najwidoczniej nie lubił być ignorowany, ale Potterowi nie w głowie były dziś pogaduszki. Odgonił go jak niecierpliwą muchę. Zabini splótł ręce na swojej piersi i patrzył jak Potter szybko zbiera swoje rzeczy. - Masz zamiar cokolwiek dziś powiedzieć? - zapytał w końcu mulat, obserwując jak czarny podskakuje w miejscu, starając się wciągnąć spodnie.

Zielony LewWhere stories live. Discover now