Rozdział 13

5.9K 163 10
                                    

Dwa miesiące później

Mój brzuszek troszkę urósł. To wkońcu już trzeci miesiąc. Jestem ciekawa czy to jest chłopczyk czy dziewczynka.

Siedzę z Jackiem w ogrodzie na końcu. Raczej to nie siedzę tylko leżę, a moja głowa jest położona na kolanach mojego Mate.

- To jak nazwiemy dziewczynkę? - wplutł rękę w moje włosy

- Oliwia albo Ola, pasuje?
- A chłopca?
- Max - zaśmiałam się
- Czemu? Nie, nie zgadzam się
- Ale to ładne imię - zrobiłam smutną minkę
- Nie nazwę mojego syna imieniem największego debila jakiego znam - powiedział Jack, a Max to usłyszał
- Mówi ten kto sam się zachowuje jak debil, idiota i down =_= - powiedział Max, a ja się zaśmiałam.

Spojrzałam na twarz Jacka, od razu zamilkłam. Choć nie bardzo mi to wychodziło, próbowałam przestać się śmiać. Jack widząc to jak próbuję ukryć moje rozbawienie, sam zaczął się śmiać.

- No widzisz czemu uważam, że to nie będzie Max - zaśmiał się - Może jakieś inne?

- Hm... - zastanawiałam się sekundę... Dwie... Trzy... -  Matt ^^
- No wkońcu coś normalnego - zaśmiał się, spojrzał na zegarek - kochanie, już muszę iść. Sprawy Alfy. Max pilnuj jej.
- Tak jest idioto, znaczy... Generale - stał na baczność, a ja się zaśmiałam.

Max podszedł do mnie i usiadł obok.

- Czyli niedługo zostanę wujkiem? - uśmiechnął się.
- No tak
- Mogę Cię prosić o radę?
- Jasne
- Wiesz... Podoba mi się taka jedną dziewczyna, ale nie wiem czy to jest więź Mate czy to po prostu zauroczenie. Jak to odróżnić?

Zastanawiałam się. Jak to mu powiedzieć tak, żeby zrozumiał? Hm... Chyba mam już pomysł.

- Więź Mate jest czymś wyjątkowym, darzysz tym uczuciem tylko jedną osobę. Wiesz, że jak będzie w niebezpieczeństwie będziesz w stanie się dla niej poświęcić. Myślisz o niej i tylko o niej, wiesz kiedy jest coś nie tak. Wiesz, że świat bez niej to nie życie i dla niej zrobisz wszystko, bo to ona trzyma Cię przy życiu.

- To jest to chyba więź Mate... - powiedział - Miałaś tak z moim bratem?
- Tak, choć go nie znałam to w głębi serca moja wilczyca pragnęła go. Dobrze wiedziałam co ona czuła i dzięki temu poczułam to samo. Wiem teraz, że bardzo kocham Twojego brata i zrobię dla niego wszystko.
- Ale co ja mam zrobić, żeby być z tą dziewczyną?
- Staraj się, musisz być dla niej rycerzem na białym koniu. Dziewczyny lubią takich.
- A Ty lubisz? - zaśmiałam się i przecząco pokiwałam głową
- Idę walczyć o serce mojej ukochanej! Narka - przemienił się w wilka i pobiegł przez las.

Wstałam, wytrzepałam koc i szłam w stronę domu głównego. Musiałam jeszcze na chwilę zajrzeć do Jacka. Jakaś siła mnie do niego ciągnęła, żeby zobaczyć go chociaż na chwilkę. Szłam po schodach. Byłam już tuż przed drzwiami gabinetu Jacka, otworzyłam drzwi... To co ujrzałam...
Okłamywał mnie... Nie byłam jego jedyną. Zakryłam usta dłońmi, a do oczy zbierały się łzy. ON SIĘ CAŁOWAŁ Z JAKIMŚ PLASTIKIEM!
Dziewczyna i chłopak na mnie spojrzeli. Jack był jak skamieniały, zaś ten plastik tylko się uśmiechnął a jej twarz mówiła sama za siebie "On jest mój suko". Łzy ciekły mi po policzkach... Uciekłam z gabinetu i wogóle wyszłam z domu głównego i powędrowałam do mojego i Jacka domu. Ja tak mu ufałam i bardzo go kochałam... Czemu ja zawsze się na to nabieram? Zawsze jak komuś zaufam to później tego żałuję... To koniec... Zrobiło mi się słabo i miałam mroczki przed oczami. Usiadłam powoli na kanapie i złapałam się za brzuch, który mnie bolał coraz bardziej. Serce mi waliło jak szalone. Zobaczyłam ciemność, zemdlałam...

***

I kolejny rozdział za nami! Tym razem o wiele dłuższy niż zwykle ;)
Jak myślicie, czy Emily poroni?

Psst: Gwiazdka i miły komentarz się należy :)
                               
                                       Paaaaa!!!

Życie LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz